Wyszła za mąż dla pieniędzy. Zdradza, co daje mężowi w zamian
14.06.2024 16:20, aktual.: 14.06.2024 17:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Jestem ze swoim mężem ze względu na pieniądze". "Nie odejdę od niego, ponieważ jest bogaty". W niektórych małżeństwach kwestie finansowe okazują się ważniejsze od uczuć. - Prawda jest taka, że w związku oboje dajemy sobie to, czego nawzajem potrzebujemy – twierdzi Marta.
Marta wychowała się w niezamożnej rodzinie. Jako dziecko często czuła się gorsza od rówieśników, a kiedy sama zaczęła pracować, nieustannie żyła w strachu, że zabraknie jej pieniędzy. Nie ukrywa, że między innymi dlatego jedną z najważniejszych kwestii przy wyborze partnera była jego sytuacja materialna.
"Mam wygodne życie, którego wiele osób mi zazdrości"
– To nie tak, że wyszłam za niego tylko dla pieniędzy – zapewnia Marta. – Uważam, że jest dobrym człowiekiem. Nie sądzę jednak, żebym go kochała. Na pewno nie jest w moim typie, jeśli chodzi o wygląd, styl ubierania. Interesują nas też różne rzeczy, dlatego wiele czasu spędzamy oddzielnie. Ja nie mam nic przeciwko, przyznaję, że jego towarzystwo w nadmiarze nieco mnie męczy.
– On ma jednak największą zaletę: potrafił dać mi poczucie bezpieczeństwa, którego nie miałam jako dziecko. Mój mąż zarabia bardzo dobrze, na tyle, że nie muszę pracować zawodowo. W zamian dbam o jego komfort, zajmuję się organizacją przyjęć, planuję nasze urlopy, ogarniam dom. Nie ma mowy o żadnej przemocy ekonomicznej, jeśli czegoś chcę, dostaję to. Mąż mnie nie rozlicza, ale też ja staram się nie nadużywać jego dobrej woli. Tak szczerze, mam bardzo wygodne życie, którego wiele osób mi zazdrości - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marta podkreśla, że nie wydaje się jej, by robiła coś złego.
– Pewnie wiele osób chętnie wygłosiłoby jakieś złośliwe komentarze i patrzyło na mnie z pogardą. Prawda jest taka, że w związku oboje dajemy sobie to, czego nawzajem potrzebujemy – twierdzi. – Darzymy się sympatią, a to według mnie lepszy fundament niż w większości innych związków, opartych na zakochaniu czy pożądaniu, które szybko przeminą.
W sidle schematów
Psycholożka Katarzyna Półtorak, zajmująca się wspieraniem kobiet i matek online, prowadząca warsztaty "Macierzyństwo bez krzyku", autorka projektu "Mama ma moc", zauważa, że związki, w których spoiwem są kwestie finansowe, to bardzo złożony temat, który dotyka wielu obszarów.
– Pierwsza rzecz, o której myślę, to że wchodząc w bliski związek, realizujemy jakieś swoje osobiste potrzeby. Te potrzeby wynikają z historii i doświadczeń danej osoby, mogą być więc bardzo różne. To może być potrzeba ciepła emocjonalnego, akceptacji, ale też zabawy, lekkości czy poczucia bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o to ostatnie, warto zwrócić uwagę, że ta potrzeba może być rozmaicie realizowana, ponieważ poczucie bezpieczeństwa to nie zawsze poduszka finansowa, ale też wyżej wspomniane ciepło emocjonalne czy poczucie bycia rozumianą – mówi.
– Często też wchodzimy w określone związki, bo taki schemat panuje w naszej rodzinie. Kobiety przede mną wybierały mężczyzn, którzy byli zamożni, więc i ja idę tym torem, nie tylko dlatego, że jest mi znany i niejako polecany przez rodzinę, ale też na przykład z nieuświadomionej potrzeby przynależności do mojej rodziny, z której mogłabym być wykluczona, gdybym wybrała sobie partnera, posługując się zupełnie odmiennymi kryteriami czy potrzebami - podsumowuje ekspertka.
"Nie mam wyjścia"
Emilia wyszła za mąż bardzo młodo – jak sama twierdzi, zbyt młodo, nie posiadała bowiem niemal żadnego życiowego doświadczenia i była naiwną dziewczyną, niemającą pojęcia o świecie.
– Zakochałam się w nim od razu, to był mój pierwszy prawdziwy związek, pierwszy prawdziwy partner. Dorastałam w rodzinie o liberalnych poglądach, inteligenckiej, rodzice sądzili, że czeka mnie świetlana przyszłość. On był nieco starszy, z bardzo zamożnego, ale i konserwatywnego domu, wydawał się opiekuńczy i zaradny. Wzięliśmy ślub, a ja wpadłam w taką pętlę, z której nie mogłam się już wydostać – wspomina.
Emilia zrezygnowała ze studiów, bo jej partner chciał, żeby zawsze była w domu. Nie podjęła też żadnej pracy zawodowej. W końcu mąż płacił za wszystko. A potem urodziła dwoje dzieci, które pochłonęły całą jej uwagę.
- 10 lat po ślubie zrozumiałam, że na własne życzenie zniszczyłam sobie życie. Zakochanie minęło już dawno, nie wiem, czy ja w ogóle lubię swojego męża. Praktycznie ze sobą nie rozmawiamy, nie sypiamy ze sobą. I to dosłownie - mamy osobne sypialnie. Podejrzewam, że ma kochankę, może nawet kochanki, ale tak naprawdę to zupełnie mnie to nie obchodzi. Łączą nas dzieci, dla nich jest dobrym ojcem. Nie rozwiedziemy się, tego jestem pewna, właśnie ze względów finansowych. Pieniądze to jedyne, co mnie trzyma u jego boku - dodaje ze smutkiem.
Katarzyna Półtorak zwraca uwagę, że związki oparte na bezpieczeństwie finansowym istnieją od dawna i nadal będą funkcjonowały w społeczeństwie.
"Dobieramy się często deficytami"
– Czy to dobrze i jak w tych relacjach się żyje, trzeba by zapytać osoby, które je tworzą. Natomiast jestem przekonana, że jeśli dwie osoby wchodzące w związek świadomie decydują się na niego z powodu własnych potrzeb, oczekiwań czy marzeń, to może on być dla nich satysfakcjonujący – mówi.
Podkreśla też, że jeśli jeden z partnerów nie ma świadomości, z jakich powodów ta druga osoba jest z nim w relacji, warto przyjrzeć się elementowi relacji, jaką jest intymność. To obszar związku, który dotyczy bliskości, zaufania i szacunku.
– Dobieramy się często deficytami, a więc i marzeniami. Natomiast to, co może pomóc parze, kiedy pojawiają się wątpliwości co do trwałości i sensu danej relacji, to szczera rozmowa, pomoc specjalisty, psychologa czy psychoterapeuty – mówi.
– Możemy wtedy przyjrzeć się sobie, odkryć, dlaczego coś jest dla nas ważne, oraz co zrobić, by mieć tego w swoim życiu więcej. Może się okazać, że poczucie bezpieczeństwa, które wiązało się w naszym rozumieniu z finansami, tak naprawdę możemy zaspokoić w inny sposób i zdecydować, czy chcemy z tej nowej wiedzy i świadomości skorzystać – podsumowuje.
Sonia Miniewicz dla Wirtualnej Polski