Blisko ludziZ łóżka wzięte: dwie strony medalu

Z łóżka wzięte: dwie strony medalu

Każdą sprawę można zinterpretować klasycznie albo… od tyłu.

Z łóżka wzięte: dwie strony medalu
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

28.09.2009 | aktual.: 22.06.2010 09:39

Dwie strony łóżka biją się nie tylko o kołdrę i nie tylko między sobą - czasem sypialniane sprawy wychodzą poza intymne cztery ściany i przyprawiane są o wiele nowych perspektyw. Bo każdą sprawę można zinterpretować klasycznie albo… od tyłu.

Wśród kobiet oddających się na pierwszej randce, zdarzają się i takie, które robią to nie z głodu seksualnego, a z zauroczenia. Ba – z motylkami w brzuchu ćwierkają o nowej miłości. Motywacja nie ma tu jednak żadnego znaczenia, bo u facetów motylki dawno pozdychały i wyżej wymienione kobiety tak czy inaczej określone zostaną jednoznacznie. Gdy faceci są trzeźwi – co najmniej „du… dajkami”, gdy po paru piwach – proporcjonalnie dosadniej. Ale nie, nie o tym…

Problem dwuznacznej oceny zachowań posiada głębsze podłoże, gdy rzecz rozgrywa się w poważnym związku dwojga ludzi. I to nie w jego wnętrzu, a na zewnątrz – pomiędzy osobami trzecimi. Czy to na babskich imprezach, czy na spotkaniach wśród kolegów, często słyszymy od współtowarzyszy i współtowarzyszek opowieści o ich relacjach z partnerem w łóżku. Warto wymieniać doświadczenia i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie jeden drobny eksperyment – zapytajmy bohatera opowieści o tę samą sytuację. Gwarantuję, że jego wersja będzie zgoła odmienna.

Przykłady? Bardzo proszę. Pan opowiada, jaką to jurną ma kobietę – siedem razy dziennie codziennie. Niczym kocica odradzająca się każdego poranka z siedmioma życiami. Ze świeczką takiej szukać – pomyśli każdy samiec. Ale rzecz nie jest taka prosta, bo gdy sprowokowałem rzeczoną kobietę do zwierzenia na ten temat, odparła: - Jest przyjemnie, ale przez chwilę, bo on bardzo szybko kończy i to wszystko trwa bardzo krótko. Podsumowanie: ona chce często, bo on może krótko. On się chwali, choć nie ma czym. Ona się żali, a on nie ma o tym pojęcia. I czemu problem z dwóch stron znam tylko ja?

Kolejna scenka rodzajowa, tym razem z kobietą w roli głównej. Obydwoje lubią ostry seks, inscenizowany na gwałt. On blokuje jej ręce, łapie za włosy i bez ceregieli penetruje na tyle, na ile mu centymetry pozwalają. Co na to pani? Ano mistrz Wajda byłby zawiedziony. Bo oto pani żąda więcej i więcej. Niestety, imperatyw w stylu „gwałć mnie mocniej” nie przemawia do atakującego i, jak mówi, cała magia wygasa. Magia gwałtu, no proszę. Ale znów nie mówi o tym swojej ofierze, tylko z samego siebie robi ofiarę, opowiadając mi o tym przy piwie. No tak, gadać w czasie seksu, a gadać o seksie z partnerką to też dwie różne sprawy.

Skąd bierze się ta rozbieżność interpretacji? Jak przyznaje seksuolog, dr Wiesław Ślósarz, większość problemów wynika z braku odwagi i strachu przed odrzuceniem przez partnera. Zwykle argumentem przeciwko rozmowie jest ewentualne poczucie osobistego upokorzenia związane z przełamaniem standardowych granic seksualnych. Dr Ślósarz przyznaje, że często tego typu różnice wynikają z niezrozumienia oczekiwań między partnerami w kwestii seksu oralnego. Ludzie boją się, że ich osobiste fantazje mogą okazać się zboczeniami i stąd problemy w związku. Ba – groźba rozmowy na ten temat przyprawia wiele osób o mocniejsze bicie serca. Zdarza się, że dochodzi w takich sytuacjach do zdrady i dopiero ta tragedia spełnia funkcję kreatywną – partnerzy, o ile są w stanie jeszcze ze sobą rozmawiać, otwierają się i dochodzą do konkretnych wniosków na temat tego, czego w związku brakowało lub co im nie pasowało.

- W Polsce brakuje edukacji seksualnej, począwszy już od szkoły podstawowej. Do tego dochodzi konserwatywne wychowanie i nauki głoszone przez kościół, które wcale nie sprzyjają konstruktywnej rozmowie z partnerem na temat seksu – ocenia dr Ślósarz. Europa jest w tym względzie daleko przed nami. Brak nam rzeczowej edukacji od najmłodszych lat, uczymy się dopiero na błędach.

Często zdarza się, że mimo osobistej dezaprobaty zgadzamy się na zachcianki partnera, byleby tylko wszystko z wierzchu wyglądało dobrze. Kwestia ta tyczy się również spraw poza seksem, ale po drodze przenosi się do łóżka. To tutaj sprawa kwitnie i rodzą się bariery nie do przejścia dla par, które kroczą wspólnie, pozornie trzymając się za rękę.

Całkiem niedawno red. Zofia Białko sprecyzowała problem sprowadzając go do faktu, iż polski język jest zbyt ubogi i brakuje mu potencjału na nazywanie scen łóżkowych. Otóż problem nie tkwi w języku, a w nas samych. Bariery, które tworzymy w rozmowach o seksie, wynikają z mentalności i wychowania. Bo nie sztuką jest rozmawiać o seksie. Sztuką jest rozmawiać o seksie z partnerem, z którym go uprawiamy.

Komentarze (4)