Z mężem po zakupy

Z mężem po zakupy

Z mężem po zakupy
15.03.2006 14:27, aktualizacja: 30.05.2010 14:12

Większość mężczyzn trudno namówić na wycieczkę po sklepach. Na hasło "wielkie zakupy" bledną i boli ich głowa. Dlaczego?

Większość mężczyzn trudno namówić na wycieczkę po sklepach. Na hasło "wielkie zakupy" bledną i boli ich głowa. Dlaczego?

Bez kontroli
Niektóre kobiety mają rzekomo świetny sposób na zakupy z mężem: zostawiają go samego pośrodku sklepu z koszykiem i kartką w ręku, mówiąc: To ja idę pooglądać wystawy, a ty zrób zakupy i zaczekaj na mnie przed wejściem, będę za pół godziny. Nie licz na to, że twój mąż podoła postawionemu zadaniu. Albo nie kupi tego, co jest na liście, albo zastosuje cenzurę i wybierze to, co sam uzna za konieczne. Nie wykluczone, że np. kupi tylko kilka rzeczy, bo reszta nie jest potrzebna. Weź pod uwagę jeszcze inną możliwość: poczuje się tak bezradny, że po prostu wyjdzie ze sklepu i poczeka, aż wrócisz. Bo w końcu to ty znasz się na zakupach.

Bez ostrzeżenia
Mężczyzna wyciągnięty z domu na siłę, nie daj Boże w trakcie rozgrywek hokeja, nie będzie najlepszym towarzyszem zakupów. Z pewnością zamęczy cię narzekaniem i ostentacyjnym spoglądaniem na zegarek. Nie wykluczone, że ucieknie pod byle pretekstem już po godzinnym spacerze po supermarkecie, kiedy ty się dopiero zaczniesz rozkręcać. W tej sytuacji nie licz na to, że zgodzi się np. na nowy serwis do kawy, który tak ci się spodobał, nawet nie spojrzy na pękaty brzuszek dzbanka i nie zachwyci się jego kolorem. Bez dam do towarzystwa
Nigdy, przenigdy nie zabieraj na zakupy z mężem swoich przyjaciółek! Nie licz na to, że trudno mu będzie odmówić ci czegokolwiek, żeby nie wyjść na sknerę, a jakiekolwiek wątpliwości, co do kupna rozwieją argumenty, których tym razem będzie po wielokroć więcej. Może się natomiast okazać, że kiedy wy kobiety będziecie się świetnie bawić, przebierając się co chwila w niebanalne kreacje, twój małżonek, znudzony jak mops, niepostrzeżenie zniknie w gąszczu sukienek, garsonek i płaszczy.

Bez namysłu
Kiedy coś wybierasz, nie każ mu zbyt długo czekać. Nie licz na to, że gdy będziesz się zastanawiała pół godziny, czy ładniejsza jest zielona, czy niebieska sukienka, on przyjmie to ze zrozumieniem. I przyjmie za dowód, że wiesz, czego chcesz. Najprawdopodobniej pomyśli, że nie potrzebujesz nowej sukienki oraz wypomni nie domykanie się szafy. O to, czy do twarzy ci w wełnianej czapeczce, czy raczej w welurowym kapelusiku, możesz więc zapytać tylko raz.

Bez szczegółów
Nie zdradzaj zbyt wcześnie, co zamierzasz kupić. Może się bowiem zdarzyć, że zanim wyjdziecie z domu, twój mąż zrobi szczegółową inwentaryzację wszelkich możliwych produktów. Okaże się wówczas, że macie jeszcze aż trzy jajka, a przecież nazajutrz będzie się domagać jajecznicy z czterech, pół kilo mąki w sobotę musisz upiec dwa ciasta, przychodzi szwagierka z dziećmi i pół kostki smalcu (używasz go najczęściej raz na kwartał). Nie licz na to, że zrozumie sens wychodzenia z domu, skoro w lodówce kryje się aż tyle zapasów.

Bez wypychania koszyka
Zanim wrzucisz do wózka kolejną paczkę makaronu albo trzeci rodzaj żółtego sera, dobrze się zastanów. Nie licz na to, że twój mąż należy do mężczyzn, którzy lubią, kiedy do kasy podjeżdża się z koszykiem po brzegi wyładowanym wiktuałami. Zwłaszcza, że połowa została wybrana tylko dlatego, że hostessy skusiły promocją... Lepiej więc weź większy koszyk, będzie mu się wydawało, że jest w nim mniej rzeczy.

Bez złudzeń
Gdy wybierasz się na zakupy ze swoim mężem, nie licz na to, że kupowanie wciągnie cię bez reszty, tak jak wtedy, kiedy idziesz do sklepów ze znajomą, siostrą czy przyjaciółką. Musisz kontrolować sytuację zawsze zaplanuj, dokąd pójdziecie i ile czasu wam to zajmie. Na pewno byłabyś wściekła, gdyby okazało się, że w połowie zakupów cierpliwość pana twego serca się skończyła i bezapelacyjnie postanowił wracać do domu. A przecież nie kupiłaś jeszcze tych najważniejszych rzeczy (na przykład najnowszej odżywki do włosów i takiej ślicznej lampki do przedpokoju). Bez całej gotówki
Nigdy nie zabieraj wszystkich pieniędzy, jakie są w domu. Nie tylko ze względów ekonomicznych. Jeśli bowiem następnego dnia rano nie będzie tych paru złotych na ulubioną gazetę albo papierosy twego męża, nie licz na to, że szybko się udobrucha. Na pewno dowiesz się, że to twoja wina, bo jak zawsze za dużo wydałaś. Zanim wyjdziecie, powiedz mu, że bierzesz określoną sumę pieniędzy, a resztę zostawiasz. Twój małżonek na pewno to doceni.

Bez kalkulatora, ani rusz!
Oczywiście, zakupy to poważna sprawa. Ale nie znaczy to wcale, że kupując różne smakołyki i inne potrzebne przedmioty, trzeba być śmiertelnie poważnym. Nie licz na to, że mężczyzna, który ciągle się zastanawia, ile też wyda pieniędzy i czy to na pewno konieczne, będzie mieć radosny nastrój. Ale jeśli namówisz go, abyście z góry przeznaczyli na zakupy określoną sumę, nie będzie się tak stresował tym, że wkładasz do koszyka kolejną rzecz i że z pewnością zabraknie wam pieniędzy. Niech twój mąż zabierze kalkulator, będzie mógł na bieżąco podliczać, ile kosztują wybrane przez ciebie rzeczy. A jeśli w pewnym momencie dana suma zostanie przekroczona, a on powie stop, na pewno poczuje się panem sytuacji.

A co wtedy, jeśli to ty nie lubisz robić zakupów?
No, cóż, wtedy albo będziecie się męczyć oboje, albo wycieczki do sklepów polubi twój mąż. Podobno istnieją tacy mężczyźni, którym naprawdę sprawia przyjemność kupowanie bułeczek, owoców, proszków do prania, a nawet ubrań. Ale to są wyjątki, a wyjątki, jak wiadomo, potwierdzają regułę.

Jak sobie poradzić?
Spróbuj zachęcać męża do wspólnej wyprawy obietnicą, że będzie do woli mógł buszować w dziale: motoryzacyjnym budowlanym, elektronicznym, muzycznym. Może taka wizja skusi go do wyjścia z domu. Jeśli zapamięta, że przez całe popołudnie mógł się wreszcie przyjrzeć wszystkim zaworkom, śrubkom i deseczkom, jakie tylko znalazł, a zawsze miał na to ochotę, tylko jakoś nie było czasu, podczas gdy ty wrzuciłaś do koszyka jego ulubioną golonkę, parówki, chleb i jeszcze kilka drobiazgów, nie powie "nie", gdy znów będziesz go chciała wyciągnąć na wędrówkę po sklepach.