Z pamiętnika ojca
Pierwsza bajka, pierwsze „rozmowy” i pierwsze uśmiechy. W drugim miesiącu życia Agatki jej tata przeżył mnóstwo niezwykłych chwil.
08.02.2006 | aktual.: 30.05.2010 21:13
Wszystko wskazuje na to, że Agatka zaczęła się uśmiechać! Ja co prawda próbowałem przekonać żonę, że uśmiechała się do nas już kilka dni po narodzinach, ale Małgosia wtedy szybko zaprzeczyła: – Przestań, to przecież tylko grymasy. Ona ich nie kontroluje.
Na pewno? Ja wolę myśleć, że od samego początku mieliśmy z Agatką sekretny kod porozumiewania się za pomocą uśmiechów!
Nasze rozmowy *Agatka powoli zaczyna wydawać z siebie pierwsze dźwięki. *Czasem powie: „ooo”, a czasem „aaa”. Skoro dziecko mówi, to trzeba mu odpowiadać. Zacząłem więc również wydawać z siebie różne odgłosy, żeby nawiązać dialog z córką. Wydawało mi się to jednak błahe. Postanowiłem więc błysnąć i zaimponować własnemu dziecku. Przeczytałem Agatce pierwszą bajkę! O efektach lepiej nie pisać. Mała była najwyraźniej rozdrażniona tym, że zamiast sobie z nią po ludzku pogugać, katuję ją jakimiś opowieściami. Zostaliśmy więc przy „ochach” i „achach”.
*Wyjazd *Niestety, moja wielka radość obcowania z córką została brutalnie przerwana. Małgosia postanowiła zabrać Agatkę do dziadków, czyli do swoich rodziców. I to na trzy tygodnie!!! Co za okrucieństwo. A to oznacza, że czeka mnie nieopisana wręcz tęsknota.
– Dobra, dobra. Nie rób scen – Małgosia nie owija w bawełnę. – *Przecież oboje wiemy, że się cieszysz. Będziesz sobie w spokoju oglądał telewizję, popijał piwko i spał, ile chcesz. Nawet nie mów, że jest inaczej. *Oczywiście, że się nie cieszę! Co prawda piwko chętnie wypiję, ale to nie powód, żeby dziecko na trzy tygodnie zabierać od ojca! No dobrze, trochę przesadzam z tym rozpaczaniem. Wiadomo – ja chodzę do pracy, nie ma mnie całymi dniami, a mama Małgosi jest już na emeryturze i chętnie ponosi wnuczkę na rękach, żeby jej córka mogła złapać oddech od matczynych obowiązków.
* Tak pusto *Mieszkanie, w którym było dziecko, a w którym nagle go nie ma, jest niewiarygodnie puste. Na nic nie miałem ochoty. Po narodzinach Agatki moje życie nabrało tempa. Obowiązki wypełniałem dwa razy szybciej – po to, by mieć więcej czasu dla dziecka. To mnie nakręcało: szybko skończyć pracę i wracać do Małej. Ale gdy Agatka z Małgosią wyjechały, ogarnął mnie marazm.
Zmiana rozmiaru *Gdy wreszcie po długim oczekiwaniu pojechałem do teściów odebrać swoje dziewczyny, przeżyłem szok! *Nie mogłem poznać własnej córki. Nie spodziewałem się, że aż tak urośnie. Była po prostu ogromna! Nie da się ukryć, że nasze dziecko lubi dobrze zjeść. Postanowiłem: niech je tyle, ile ma ochotę. Ale mimo to ogarnął mnie niepokój, czy przypadkiem ten brzuszek nie zostanie jej na dłużej. Nie chciałbym, żeby za kilka lat dzieci śmiały się z niej i mówiły, że jest gruba.
– Nie przejmuj się, jak tylko zacznie raczkować, a potem chodzić, wyciągnie się jak struna – pocieszali mnie znajomi. No właśnie, na pewno się wyciągnie. Wątpliwości ostatecznie rozwiała teściowa, która sprawdziła książeczkę zdrowia mojej żony. Czarno na białym było tam napisane, że gdy Małgosia miała tyle lat, co Agatka, ważyła jeszcze więcej... A dziś, proszę: szczupła, piękna kobieta.
Tomasz Sakowski