Blisko ludziZaborcza czy troskliwa?

Zaborcza czy troskliwa?

Zaborcza czy troskliwa?
Źródło zdjęć: © sxc.hu
18.05.2009 12:17, aktualizacja: 31.05.2010 23:15

Jak stwierdzić, czy nie jesteśmy przesadnie troskliwe, nadopiekuńcze? Wystarczy odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Sprawdź się!

Każda matka chciałaby ochronić swoją latorośl przed całym złem tego świata. To naturalny instynkt – dobro dziecka jest dla nas sprawą najwyższej wagi, priorytetem. Najchętniej schowalibyśmy je pod kloszem, tak, by nikt go nigdy nie skrzywdził. Niestety dorastanie to nie tylko ciepło domowego ogniska, ale także bolesna nauka życia, wnioski wyciągnięte z przykrych doświadczeń. Nie możemy ciągle trząść się nad dzieckiem, musimy stopniowo dawać mu coraz więcej swobody, tak by powoli zmieniało się w samodzielną i niezależną jednostkę. Tylko pod tym warunkiem będzie w stanie dojrzeć i być szczęśliwe.

Wychowywanie dziecka przypomina trochę naukę jazdy na rowerze. Mama/tata boi się puścić kijek przymocowany do siodełka, bo maluch może się przewrócić. Jednak jeśli rodzic cały czas będzie biegł za dzieckiem, utrzymując rower w pionie, jego pociecha nigdy nie nauczy się jeździć. Trzeba pogodzić się z myślą, że dziecko zaliczy kilka upadków, zanim przejedzie swoją pierwszą prostą. C’est la vie.

Dostrzeżenie momentu, w którym należy zacząć zwalniać uścisk i dawać dziecku trochę więcej wolności, bywa bardzo trudne. Często wydaje się nam, że żadna chwila nie jest odpowiednia, że dziecko wciąż jest za małe, zbyt niedoświadczone, wciąż takie kruche, wrażliwe, delikatne i naiwne. Dlatego też bywa, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, iż stałyśmy się tymi okropnymi, zaborczymi matkami, z których zawsze po cichu się śmiałyśmy.

Jak stwierdzić, czy nie jesteśmy przesadnie troskliwe, nadopiekuńcze? Wystarczy odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Jeśli jesteś zaborczą matką:

- czujesz się urażona faktem, że Twoje dziecko o jakimś ważnym dla niego zdarzeniu nie opowiedziało najpierw Tobie, ale innym członkom rodziny, czy przyjaciołom;

- jesteś zdania, że wolny czas Twojego dziecka należy tylko i wyłącznie do Ciebie;

- planujesz, co Ty i ono będziecie robić w jego wolnym czasie, nie pytając go o zdanie;

- uważasz, że Twoje dziecko ma obowiązek mówić Ci WSZYSTKO o swoim życiu osobistym;

- podsłuchujesz rozmowy telefoniczne swego dziecka tylko dlatego, że nie jesteś pewna, czy dzieli się z Tobą wszystkimi informacjami na interesujące Cię tematy;

- czytasz jego pamiętnik, sms-y, maile; przeglądasz archiwum komunikatora internetowego;

- nie pozwalasz dziecku spotykać się z ludźmi, których dobrze nie znasz; chciałabyś, by zadawało się tylko ze swoimi rówieśnikami z sąsiedztwa, o których wiesz wszystko;

- gdy w życiu Twojego dziecka pojawia się ktoś nowy, zakazujesz mu kontaktów z nim, chyba, że ten ktoś przyjdzie do Waszego domu kilka razy, poda Ci swoje dane teleadresowe i umożliwi osobistą rozmowę ze swoimi rodzicami;

- narzucasz dziecku swój punkt widzenia, a gdy ono postępuje inaczej, niż Ty byś postąpiła na jego miejscu, masz do niego pretensje.

To oczywiste, że martwisz się o swoje dziecko, ale nie możesz ciągle go kontrolować. Życie już nie raz pokazało, że jeśli nastolatek chce, to i tak nabroi, bez względu na restrykcje ze strony rodziców. Nie znaczy to oczywiście, że należy pozwalać mu na wszystko, ale, że trzeba wyznaczyć rozsądne granice i zachować umiar. Jeśli będziesz stała swemu dziecku na drodze, gdy ono będzie chciało np. poszerzyć grono swoich znajomych, to ono w końcu stwierdzi, że nie opłaca mu się mówić Ci prawdy, bo na nic mu nie pozwalasz i zacznie Cię okłamywać. W rezultacie nie będziesz miała pojęcia, gdzie chodzi i z kim się spotyka.

Jeśli więc Twoja 14-letnia córka chce iść do kina z grupą kolegów, w której są nieznane ci osoby, zamiast jej tego zabraniać, zgódź się, ale zawieź ją na film i odbierz z niego – to rozsądny kompromis. Nie obwąchuj nowych znajomych swojego dziecka jak pies policyjny – wszyscy czują się zażenowani takim zachowaniem. Kiedy Twój nastolatek wychodzi na cały dzień do kolegi, nie dzwoń do jego domu co 15 minut z niedorzecznymi wymówkami, ale dzień wcześniej zatelefonuj do rodziców przyjaciela swojej pociechy i dowiedz się, czy nie mają nic przeciwko. W ten sposób zyskasz pewność co do tego, jak Twoje dziecko spędza czas i oszczędzisz mu upokorzenia płynącego z uczucia permanentnej inwigilacji.

Troskliwy rodzic jest przekonany o tym, że zarówno on sam, jak i jego dziecko, mają swoje prawa, i że uczucia i potrzeby obu stron są jednakowo ważne. Ma wpływ na zachowanie swojego dziecka, jest w stanie kontrolować je bez uciekania się do jakiejkolwiek formy przemocy. Jego głównym narzędziem wychowawczym są zasady, które jego pociecha zna i rozumie. Rodzic zaborczy myśli tylko o sobie. Gdy chce postawić na swoim, często stosuje szantaż emocjonalny lub groźby i niedorzeczne zakazy. Nagina zasady do własnych potrzeb. Brakuje mu konsekwencji. Boi się, że jeśli pozwoli dziecku na samodzielność, straci nad nim kontrolę i przestanie być przez nie kochany.

Jeśli latorośl, mimo zabiegów zaborczego rodzica, zaczyna podejmować decyzje na własną rękę i tupać nogą, matka/ojciec wpada w histerię. Zaborczość rodziców czasami graniczy z obsesją. Na taki stan rzeczy dzieci reagują różnie. Niektóre stają się wybuchowe i uczuciem, które towarzyszy im na co dzień jest gniew. Inne zamykają się z sobie i pozwalają sobą dyrygować. Jeszcze inne zaczynają stwarzać problemy wychowawcze. Tak czy inaczej, są nieszczęśliwe i w dorosłym życiu będą płacić wysoką cenę za błędy zaborczych rodziców.