Zachorowała na schizofrenię. "Przez półtora roku walczyłam z diagnozą"

- Buntowałam się. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że jestem chora na coś takiego, choć wszystko przecież na to wskazywało. Przez półtora roku walczyłam z diagnozą. Nie chciałam brać leków, słychać psychiatry, lekarzy w szpitalu - mówi Wirtualnej Polsce Róża Staszewska, autorka publikacji "Schizofreniczka".

Róża zachorowała na schizofrenię paranoidalną - fot. poglądowaRóża zachorowała na schizofrenię paranoidalną - fot. poglądowa
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Zuzanna Sierzputowska

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Jestem pod wrażeniem pani odwagi. Podzielenie się swoją historią i opowiedzenie o chorobie, jaką jest schizofrenia paranoidalna, z pewnością nie było łatwe.

Róża Staszewska, autorka książki "Schizofreniczka": Dla mnie to było jak spowiedź, która musi się odbyć, żeby móc pójść dalej. W tej chwili moje życie i podejście do wielu spraw, ale też do rodziców, bardzo się zmieniło po napisaniu tej książki. Na lepsze, spokojniejsze. Rzadko rozmawiam o tej chorobie, więc książka była okazją, by wyrzucić z siebie to, co się działo.

W przestrzeni publicznej coraz częściej mówi się o chorobach psychicznych.

To prawda, ale mówi się o depresji, chorobie afektywnej dwubiegunowej, a nie o schizofrenii.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Zdrowie kobiety". Jelita to drugi mózg? Rozmowa z dietetyczką kliniczną

Jak pani zareagowała na diagnozę?

Buntowałam się. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że jestem chora na coś takiego, choć wszystko przecież na to wskazywało. Przez półtora roku walczyłam z diagnozą. Nie chciałam brać leków, słuchać psychiatry, lekarzy w szpitalu. Ignorowałam ich opinie. Miałam proponowane leki w zastrzyku, ale odmawiałam. Jednocześnie nie przyjmowałam przepisanych mi środków, co sprawiło, że miałam nawrót choroby.

Po półtora roku od diagnozy powróciły objawy schizofrenii paranoidalnej. To był mój ogromny błąd. Zobaczyłam, że to nie są przelewki. Drugi raz trafiłam do szpitala, na dłużej, bo spędziłam w nim trzy tygodnie. Wtedy zrozumiałam, że muszę się leczyć dla moich dzieci, rodziny, ale też dla siebie. Postanowiłam, że się nie poddam. Do tej pory przyjmuję co miesiąc lek domięśniowo. Dzięki temu normalnie funkcjonuję, zajmuję się domem, dziećmi. Jestem samodzielną samotną mamą.

Mam wrażenie, że wiele osób boi się, wstydzi samego określenia "choroba psychiczna".

Jedni codziennie biorą środki na serce, inni - na obniżenie złego cholesterolu. Cukrzycy, jeżeli nie będą leczyć choroby, będą mieć powikłania. Ja również codziennie przyjmuję leki. Schorzenia psychiczne są chorobą, jak każda inna. Niestety, nadal jeszcze z lekkim piętnem społecznym, bo choroby psychiczne nie są tak rozumiane, jak na przykład cukrzyca.

Jakie pojawiły się objawy, kiedy zorientowała się pani, że coś jest nie tak i konieczna jest pomoc specjalisty?

Najgorsze były te nawracające, oderwane od rzeczywistości myśli. Dużym objawem był też u mnie lęk. Paraliżujący strach o życie własne, ale też dzieci. Bałam się własnego męża, jakby był najgorszym katem. Myślałam wówczas, że jest mordercą i mnie zabije, jeżeli od niego nie ucieknę. Nasze relacje się popsuły, straciłam poczucie bezpieczeństwa, miałam poczucie zawodu.

Te wszystkie okropne lęki paraliżowały logiczne myślenie. Bałam się ludzi na ulicy, bo myślałam, że wszyscy są powiązani z moim mężem i gonią mnie, aby zrobić mi coś złego. To był lęk nie do opanowania bez leków. Chyba nie da do końca się tego opisać słowami, choć bardzo bym chciała potrafić to zrobić. I tym samym uzmysłowić, czym są zaburzenia natury psychicznej.

Nawet nie będę próbować sobie wyobrazić, jakie emocje towarzyszą osobie, która boi się, że ktoś tak bliski, jak partner, może być oprawcą.

Potwornie się bałam. W pewnym momencie w mojej głowie pojawiły się naprawdę przerażające myśli: że mąż ma broń i mnie zastrzeli, że molestuje nasze dzieci. Dużo później zrozumiałam, że on nie jest zagrożeniem.

Wiele czasu w ogóle zajęło mi zrozumienie, że mogę polegać na mamie, na najbliższych, że mam wokół siebie ludzi, na których mogę liczyć. Ta równowaga przyszła dopiero po drugim pobycie w szpitalu. Wcześniej z nikim nie rozmawiałam o tym, co czuję. Zamknęłam się w ognisku choroby, a potrzebowałam po prostu, aby ktoś był blisko mnie, złapał za rękę.

Pamiętam, kiedy poprosiłam swoich najbliższych, aby wszyscy natychmiast przyjechali do mnie, bo bałam się swojego teścia - że czyha gdzieś za rogiem i chce mi zrobić coś złego. Panicznie się bałam o swoje życie.

Wydaje mi się to znamienne dla tej choroby - potrzeba bliskości, wsparcia.

Bardzo długo nie czułam się zrozumiana. Nie mogłam znaleźć wsparcia, bo moi bliscy byli wystraszeni i zaniepokojeni moim stanem zdrowia. I nikt nie potrafił po prostu być blisko. Nie chodzi o rozumienie, a zaakceptowanie tego, że ktoś ma w sobie ten strach. Powiedzieć: "jestem tutaj, jestem z tobą".

Teraz, po czasie, wiem, że moi bliscy chcieli dla mnie dobrze, ale na początku nie miałam w sobie tego przekonania. Wtedy nie było takiej osoby, u której bym znalazła ukojenie.

Czy wiadomo, dlaczego choroba się u pani rozwinęła?

Myślę, że złożyło się na to kilka czynników. Miałam pewne deficyty emocjonalne z dzieciństwa. Moi rodzice są po rozwodzie. Kiedy się rozstali, miałam siedem czy osiem lat. Pamiętam, że często wówczas płakałam wieczorami, siedząc na schodach przed domem. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Tylko pies przychodził do mnie i zlizywał mi łzy z policzków.

Potem doszły problemy w związku, zdrada męża. Czułam się bardzo samotna. I to poczucie osamotnienia ze mną zostało.

W tej chwili zbudowałam dużo większą pewność siebie, między innymi dzięki leczeniu i przejściu przez tę chorobę. Ale też dzięki dzieciom, świadomości, że rosną i jestem im potrzebna. Zaczęłam też mieć poczucie, że mam rodziców, którzy się mną interesują. Pomagają przy dzieciach. Bardzo doceniam to, że mam wokół siebie przyjaciół, życzliwych ludzi. Mam też nową pracę. Ale to wszystko zajęło mi lata.

Co by pani powiedziała osobie, która mierzy się z chorobą psychiczną, ale obawia się piętna społecznego i boi się poprosić o wsparcie w trudnych momentach?

Trzeba się przełamać i nauczyć rozmawiać z bliskimi. Ale przede wszystkim podjąć się leczenia. Nie bagatelizować problemu, a traktować go poważnie. Szukać pomocy u specjalistów, bo choroby psychiczne bardzo utrudniają normalne funkcjonowanie, życie. Nie umniejszajmy też roli psychoterapeutów, psychiatrów. Nie mówmy, że leki nie pomagają.

Sama bałam się komukolwiek powiedzieć, w jakim jestem dołku. Wszystko skrywałam w sobie i to był błąd. Kiedy pozostajemy ze wszystkim same, może dojść do takich sytuacji, jak w moim przypadku. Zanim trafiłam do szpitala, uciekając przed mężem, rozbiłam po drodze auto. Doszło do prawdziwej eskalacji różnych wydarzeń, bo nikomu nie powiedziałam o tym, co czuję, jakie myśli pojawiają się w mojej głowie. Przez to nikt mi nie pomógł, nie zaprowadził do specjalisty. Później trafiłam od razu do szpitala.

Pisząc książkę, kierowałam ją do chorych, ale też do rodzin, które chcą zdobyć wiedzę na temat tej choroby, ale też do specjalistów, którzy zgłębiają przypadki schizofrenii. Mam nadzieję, że moje słowa będą niosły wartość edukacyjną.

Rozmawiała Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Założyła marynarkę na gołe ciało. Było o krok od wpadki
Założyła marynarkę na gołe ciało. Było o krok od wpadki
Aleksandra Kisio w "Tańcu z gwiazdami". Dawno nie widziana aktorka zachwyciła
Aleksandra Kisio w "Tańcu z gwiazdami". Dawno nie widziana aktorka zachwyciła
Boją się kinky seksu. Seksuolożka mówi, na czym polega
Boją się kinky seksu. Seksuolożka mówi, na czym polega
Spokojny sen bez bólu. Oto pozycje dla osób przewlekle chorych
Spokojny sen bez bólu. Oto pozycje dla osób przewlekle chorych
Nie potrzebowali "papierka". Ślub wzięli tylko dla córki
Nie potrzebowali "papierka". Ślub wzięli tylko dla córki
Dietetyczka odradza spożywanie popularnego sera. "Lepiej nie kupuj"
Dietetyczka odradza spożywanie popularnego sera. "Lepiej nie kupuj"
Nawet 5 tys. zł. Lepiej, żebyś nie miał w koszyku
Nawet 5 tys. zł. Lepiej, żebyś nie miał w koszyku
"Czarna mamba" pokazała męża. Kim jest jej ukochany?
"Czarna mamba" pokazała męża. Kim jest jej ukochany?
25 lat temu była gwiazdą. Tak wygląda dziś
25 lat temu była gwiazdą. Tak wygląda dziś
Wystroiła się w spódniczkę mini. Kolor to hit jesieni
Wystroiła się w spódniczkę mini. Kolor to hit jesieni
Była żoną Marilyna Mansona. "Pogrążyliśmy się w kompletnej rozpuście"
Była żoną Marilyna Mansona. "Pogrążyliśmy się w kompletnej rozpuście"
Będą się zachwycać rosołem. Wystarczy dodać jeden składnik
Będą się zachwycać rosołem. Wystarczy dodać jeden składnik