Sylwia Maria J. skazana. Zakonnica spędzi rok w więzieniu
Zaklejała dzieciom usta, wiązała ręce i nogi, zamykała je w ciemnym pomieszczeniu. Siostra Sylwia Maria J. ma teraz trafić na rok do więzienia. - Siostry po prostu mają bardzo dużą tolerancję na taką mikroprzemoc, również wobec dzieci, dlatego że same jej doświadczają - mówi Iza Mościcka, była zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek.
25.07.2024 | aktual.: 25.07.2024 20:50
Zakonnica usłyszała prawomocny wyrok roku pozbawienia wolności za przemoc, jaką stosowała wobec podopiecznych Niepublicznego Przedszkola Sióstr Nazaretanek im. Jana Pawła II w Łukowie. Sprawa dotyczyła lat 2018-2019.
Finał sprawy miał miejsce 18 lipca. Sylwia Maria J. odwołała się od wyroku, jednak Sąd Okręgowy w Siedlcach odrzucił jej apelację, utrzymując w mocy wyrok sądu rejonowego.
Kobieta, która jest w zakonie od blisko 30 lat, znęcała się nad ośmiorgiem wychowanków. Nie przyznała się do zarzucanych jej czynów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiązała ręce, zaklejała usta taśmą
Zakonnica, pełniąca obowiązki opiekunki w placówce dla małoletnich, dopuściła się licznych aktów przemocy psychicznej i fizycznej wobec swoich podopiecznych. W trakcie sprawowania opieki, wielokrotnie krzyczała na dzieci, wywołując u nich strach i poczucie zagrożenia.
Stosowała również przemoc fizyczną, która przejawiała się w szarpaniu, chwytaniu i ciąganiu za nadgarstki. Dochodziło także do sytuacji, w których zaklejała dzieciom usta taśmą, a ich ręce i nogi były wiązane. Jedną z form kary stosowanej przez zakonnicę było zamykanie dzieci w ciemnym pomieszczeniach służących do przechowywania sprzętu będącego na wyposażeniu placówki.
"Krzyczała na małoletnich, szarpała, chwytała, ciągnęła za nadgarstki. Zaklejała usta taśmą, wiązała ręce i nogi - powiedziała "Dziennikowi Wschodniemu" Katarzyna Abramowicz-Piłat, zastępczyni prokuratora rejonowego w Puławach.
Sprawa zamieciona pod dywan?
Iza Mościcka, kiedyś zakonnica Zgromadzeniu Sióstr Nazaretanek, obecnie prowadząca Centrum Pomocy Siostrom Zakonnym, przyznaje, że poznała siostrę Sylwię Marię J. W rozmowie z WP Kobieta ujawnia, że nie po raz pierwszy dopuściła się ona przemocy wobec dzieci.
- Znałam siostrę Sylwię. Choć nigdy nie pracowałam z nią w jednej placówce, byłyśmy razem w Zgromadzeniu Nazaretanek i w tej samej prowincji. Wśród sióstr pracujących w przedszkolach było wiadomo, która siostra zachowuje się, mówiąc najogólniej, nie w porządku - wyznaje.
Podkreśla, że siostra Sylwia Maria J. dopuszczała się przemocy już wcześniej, jednak sprawa zamiatana była pod dywan.
- Podobna sytuacja miała miejsce w przedszkolu sióstr Nazaretanek w Kaliszu. Rodzice, zaniepokojeni działaniem siostry, poprosili o spotkanie z dyrektorką przedszkola i ówczesną przełożoną tego miejsca. Ostatecznie ustalono, że nie nagłośnią tej sprawy pod warunkiem, że siostra opuści to miejsce i przestanie być wychowawczynią ich dzieci. Działo się to przed 2010 rokiem - twierdzi.
Dlaczego rodzice przystali na taki "układ"? - Powiedzieli mi, że najbardziej zależało im, aby nie miała już kontaktu z ich dziećmi. Poza tym obawiali się, że bez wystarczającej liczby dowodów ciężko będzie im coś zdziałać.
Nieświadomość i bezradność
Iza Mościcka podkreśla, że przemoc wśród sióstr zakonnych często jest bagatelizowana przez przełożone. - W moim odczuciu sytuacja jest o tyle trudna, że siostry po prostu mają bardzo dużą tolerancję na taką mikroprzemoc, również wobec dzieci, dlatego że same jej doświadczają. Czasami nie rozumieją, że coś jest przemocą - zaznacza, podkreślając jednak, że jest to jej prywatna opinia, bazująca na obserwacjach środowiska zakonnego.
Była zakonnica uważa, że Sylwia Maria J. do końca nie była świadoma, jaką krzywdę wyrządza dzieciom. - Myślę, że wynikało to z bezradności i nieumiejętności poradzenia sobie z grupą dzieci. To jednak absolutnie nie usprawiedliwia jej postępowania - ocenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Moim zdaniem siostry mają takie nastawienie, że musi być porządek, a dzieci powinny być posłuszne. Wiem, że Sylwii Marii J. bardzo zależało na podnoszeniu swoich kwalifikacji. Skupienie się na ogólnym celu, czyli zapanowania nad grupą, sprawiało, że mogła nie widzieć, iż jej zachowania są niewłaściwe i wyradzają dzieciom ogromną szkodę.
W stosunku do innych sióstr była na co dzień miłą i sympatyczną osobą. - Była w porządku, trochę wycofana, co wynikało najprawdopodobniej z jej introwertyzmu. W zetknięciu z grupą kilkulatków jej zachowanie diametralnie się jednak zmieniało - opowiada Mościcka.
"Takie sprawy powinny wychodzić na światło dzienne"
W grudniu 2023 roku Sąd Rejonowy w Łukowie uznał Sylwię Marię J. za winną zarzucanych jej czynów. Oprócz kary roku pozbawienia wolności, sąd nałożył na nią zakaz zajmowania stanowisk oraz wykonywania zawodów związanych z wychowaniem, edukacją i opieką nad małoletnimi przez 10 lat.
Ponadto sąd zasądził zadośćuczynienie na rzecz trójki dzieci w wysokości 30 tys. zł dla każdego oraz odszkodowanie 20 tys. zł dla jednej z dziewczynek. Zakonnica ma również zapłacić nawiązkę w wysokości 3 tys. zł dla pięciorga dzieci oraz zwrócić koszty zastępstwa procesowego w wysokości 5 tys. zł.
- Od lat śledzę sprawy dotyczące przemocy nad dziećmi i muszę stwierdzić, że wyrok, jaki zapadł, jest naprawdę wysoki. Z tego, co wiem, chyba nikt w takiej sytuacji nie został pozbawiony wolności. Zastanawiam się, czy ma to związek z wprowadzeniem tak zwanej "ustawy Kamilkowej", czy z tym że siostra nie wyraziła skruchy - mówi w rozmowie z WP Kobieta Iza Mościcka, która przed laty odeszła z zakonu.
- Takie sprawy powinny wychodzić na światło dzienne. Rodzice powinni wiedzieć, że przemoc wobec dzieci ma miejsce także w placówkach prowadzonych przez siostry zakonne. Jako społeczeństwo mamy bardzo duży poziom zaufania wobec sióstr i czasem wydaje nam się, że jest to niemożliwe, żeby kogokolwiek skrzywdziły - dodaje.
Siostry Nazaretanki: to lekcja na przyszłość
O komentarz w sprawie działań siostry Sylwii Marii J. zwróciliśmy się do Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek. Poprosiliśmy o komentarz do całej sytuacji, jak i wyroku i kary, jaką nałożył sąd na byłą wychowawczynię.
"Z głębokim smutkiem i powagą przyjęłyśmy informację o wyroku dotyczącym naszej siostry w sprawie naruszenia dobra dzieci. Sprawa wstrząsnęła nami podwójnie: po pierwsze dlatego, że dotyka dobra dzieci, a po drugie dlatego, że chodzi o naszą siostrę" - przekazała redakcji WP Kobieta s. Karolina Łuczak, rzeczniczka prasowa Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu z Prowincji Warszawskiej.
Odniosła się również do komentarza Izy Mościckiej, jakoby siostra miała dopuszczać się przemocy już wcześniej, w poprzednich placówkach. "Nie mam wiedzy na temat tego, aby taka sytuacja miała miejsce" - stwierdziła krótko.
W imieniu Zgromadzenia Sióstr zapewniła jednak, że obecnie ich priorytetem jest, by takie sytuacje nie powtórzyły się w przyszłości.
"Nie czekając na ostateczny wyrok, podjęłyśmy kroki mające na celu zapobieganie takim wydarzeniom w przyszłości. Wprowadziłyśmy w naszych placówkach szereg rozwiązań, które obejmują między innymi monitoring oraz dodatkowe szkolenia dla personelu z zakresu ochrony małoletnich. Chcemy podkreślić, że bezpieczeństwo i dobro dzieci są dla nas najważniejsze" - zapewniono.
Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl