Zamiast małżeńskiej przysięgi... kredyt?
Wiele par żyje w wolnych związkach, których głównym spoiwem jest zaciągnięty kredyt. Taka sytuacja niesie za sobą sporo problemów. Księża, psychologowie i statystyka zgadzają się: kredyt nie łączy dwojga osób ani tak trwale, ani tak szlachetnie jak związek małżeński.
24.02.2010 | aktual.: 21.06.2010 15:27
Wiele par żyje w wolnych związkach, których głównym spoiwem jest zaciągnięty kredyt. Taka sytuacja niesie za sobą sporo problemów. Księża, psychologowie i statystyka zgadzają się: kredyt nie łączy dwojga osób ani tak trwale, ani tak szlachetnie jak związek małżeński.
Osoby żyjące w związkach nieformalnych często podkreślają, jak bardzo cenią sobie wolność, poczucie, że w każdej chwili mogą zrobić wszystko - a zwłaszcza zerwać i zacząć od nowa z kimś innym. Nie są niczym związane, tak jak to jest w przypadku małżeństw. Argumentem, który najczęściej słyszą pytający o powód odkładania decyzji o ślubie, jest niechęć do bycia związanym "jakimś papierkiem", czyli aktem ślubu. Tymczasem bardzo wielu wyznawców tak pojmowanej wolności decyduje się na poważne i trwające dziesięciolecia - a właściwie całe ich dorosłe życie - zależności finansowe!
Osoby trwające w związkach nieformalnych, dlatego że tak cenią sobie poczucie wolności i są niechętne "papierkom", potrafią zgromadzić tony tych "papierków", by zaciągnąć wieloletnią pożyczkę hipoteczną i tym samym na zawsze uzależnić się od woli banku, któremu dług spłacać będą latami.
Kredyt łączy i nie ogranicza?
Pary żyjące bez ślubu pytane o to, czy nie odczuwają ograniczenia wolności przez zaciągnięty kredyt - jak zgodnie zauważają księża czy psychologowie - bardzo często nie postrzegają tego w taki sposób. Nie widzą związku. Nierzadko uważają kredyt za normalną kolej rzeczy w ich sytuacji, a nawet - co dostrzegli zwłaszcza psychologowie - przyznają, że świadomość wspólnych obowiązków, konieczność spłaty mieszkania dodatkowo i silniej je ze sobą łączy. I ponownie - jak Kościół podkreślał przez wieki - okazuje się, że każde połączenie między dwojgiem ludzi, wszystkie sprawy wspólne są dobre dla związku. Dowodzi tego nawet smutna perspektywa spłaty długu za mieszkanie przez dziesięciolecia. Nawet przeciwnicy ślubów, którzy tak często podkreślają, że nie potrzebują dodatkowych zespalających ich rzeczy, bo wiąże ich miłość, cieszą się, gdy łączy ich dodatkowo choćby kredyt hipoteczny!
Nim Was kredyt połączy
Jak jednak wszystko to, co człowiek otrzymał od Boga - w tym małżeństwo - jest dobre, tak to, co człowiek chce wprowadzić zamiast - jest wielce ułomne. Wiązanie się kredytem zamiast sakramentem jest złe - oznacza życie w grzechu, życie pod jednym dachem bez ślubu - a każdy grzech jest dla człowieka złem, bo go niszczy. Doskonały Bóg uświęcił małżeństwo, jako najlepszy sposób łączenia kobiety i mężczyzny - gdyby lepszym sposobem był kredyt, Bóg na pewno by o tym wspomniał. Księża, psychologowie i statystyka zgadzają się: kredyt nie łączy dwojga osób ani tak trwale, ani tak szlachetnie jak związek małżeński. Za to kredyt może poważnie utrudnić planowane nawet zawarcie ślubu, bo koszt związany ze spłatą długu uniemożliwia zebranie oszczędności na ceremonię ślubu i wesela.
Teoretycznie, gdy związek nieformalny się rozpada, nieruchomość się sprzedaje i każdy się rozchodzi w swoją stronę. W praktyce jest jednak znacznie gorzej - ważną rolę grają bowiem emocje - a osoby rozstające się często mają do siebie wiele żalu i wspólne długi nie służą uspokojeniu nerwów. Przeciwnie: zaogniają sytuację, bo strony często starają się sobie dokuczyć. Okazuje się także, że w przypadku wystąpienia trudności finansowych, małżeństwa o wiele częściej starają się spłacić długi i o wiele mocniej walczą o związek niż osoby pozostające w związkach nieformalnych, bo - jak tłumaczą psychologowie - miarą naszego sukcesu jest udane małżeństwo, a jak wyjaśnia Kościół katolicki - związkom sakramentalnym sprzyja Boże błogosławieństwo!