Zamieszkała z teściami. "Po przeprowadzce zaczęło się piekło"
Mieszkanie z rodzicami po ślubie to temat, który budzi emocje. Przeciwnicy mają mnóstwo argumentów, ale są i tacy, którzy twierdzą, że to doskonałe rozwiązanie. - Życzliwa atmosfera na niedzielnych obiadach nie przekłada się na natężenie konfliktów, gdy zamieszkamy pod jednym dachem – ostrzega ekspertka.
01.01.2024 06:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podejmując decyzję o przeprowadzce ze swoim małżonkiem do rodziców czy teściów, warto ją dobrze przemyśleć. Czy jesteśmy w stanie się z nimi dogadać? Czy przestrzeni w domu czy mieszkaniu wystarczy dla wszystkich? Na jak długo planujemy się wprowadzić?
Ela Trandziuk – psycholożka, seksuolożka – przypomina, że każda para ma własne zasady, język i rytm dnia. Każda para potrzebuje też czasu tylko dla siebie i czasu na przyjemności.
– Czy to dobry pomysł, by zamieszkać razem z rodzicami lub teściami? Życzliwa atmosfera na niedzielnych obiadach nie przekłada się na natężenie konfliktów, gdy zamieszkamy pod jednym dachem – podkreśla ekspertka. – Jeśli para jest samodzielna finansowo, warto od początku tworzyć swój dom na własnych zasadach. Jeśli takiej możliwości nie ma, a sytuacja zapowiada się tymczasowo, skorzystanie ze wsparcia bliskich może okazać się dobrym rozwiązaniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Tamten czas wspominam bardzo dobrze"
Ania i Marek są po dwudziestce. Wcześniej mieszkali w wynajmowanym mieszkaniu. Po ślubie postanowili, że wprowadzą się na piętro do rodziców dziewczyny.
– Nasłuchałam się od znajomych, że będziemy mieć przechlapane, że nie powinniśmy tego robić. Koleżanki przytoczyły mnóstwo argumentów. I pewnie miały rację, ale w naszym przypadku czarny scenariusz się nie sprawdził. Naszą decyzję naprawdę dobrze przemyśleliśmy. Poza tym, a to najważniejsze, oboje mamy z moimi rodzicami świetny kontakt – mówi Ania. – Gdyby mój partner się z nimi nie dogadywał, to na pewno nie bralibyśmy tej opcji pod rozwagę.
Jak tłumaczy, zdecydowali się zamieszkać razem również dlatego, że dom rodziców ma dwa osobne wejścia, czyli to dwa oddzielne mieszkania, jedynie ogród jest wspólny. Z rodzicami ustalili zasady: żadnych niezapowiedzianych wizyt, wszyscy szanują swoją przestrzeń, nikt się nikomu nie wtrąca w prowadzenie domu. Ania podkreśla, że gdyby nie to, że mieli swój prywatny kąt, to pewnie by nie podjęli takiej decyzji.
– Moi rodzice zawsze byli bardzo w porządku i mieliśmy pewność, że nie złamią ustaleń. Wiedzieliśmy też, że to rozwiązanie tymczasowe. Postawiliśmy sobie jasną granicę, że mieszkamy tam przez rok i odkładamy na nasze mieszkanie – tłumaczy.
Po tym czasie faktycznie kupili własne lokum i wyprowadzili się od rodziców Ani.
– Ale tamten czas wspominam bardzo dobrze – dodaje. – Wydaje mi się, że kiedy się rozważa taką opcję, to trzeba uważnie przemyśleć swoje rodzinne relacje. My akurat na tym dobrze wyszliśmy, ale wiem, że często nie jest tak różowo.
"Po przeprowadzce zaczęło się piekło"
Dobrze bez wątpienia nie skończyło się u Iwony i jej męża Michała. Po ślubie wprowadzili się do mieszkania rodziców Michała – było duże, ale z jedną kuchnią i jedną łazienką.
– To był jego pomysł – zaznacza Iwona. – Zaczęliśmy się budować, więc Michał uznał, że najlepiej będzie wprowadzić się do jego rodziców. Wiadomo: chcieliśmy oszczędzać. Zaraz po przeprowadzce zaczęło się piekło.
Iwona przyznaje, że nie była blisko ze swoimi teściami, mieli poprawne relacje, ale nie pałali do siebie wielką sympatią.
– Michał mówił, że będzie OK, dogadamy się i dotrzemy – wspomina. – Szybko okazało się, że nie miał racji. Praktycznie nie mogłam nic ugotować, bo teściowa nie chciała, żebym korzystała z jej kuchni. Prywatność nie istniała. Pukała nam do sypialni i nawet nie czekała na "proszę", tylko od razu naciskała klamkę. Seks więc przestał istnieć, bo mąż mówił, że nie chce "denerwować mamy"!
– Mieliśmy inne tryby życia, oni wstawali o szóstej rano, nawet w weekendy, i zaczynali się krzątać, tak że nie mogliśmy spać. Z czasem zaczęli wtrącać się we wszystko. Co robimy, kiedy, dlaczego oglądamy ten film, że zużywam za dużo wody, biorąc prysznic, że nie umyłam kubka po herbacie od razu. Gdzie wychodzimy, z kim, kiedy wrócimy. Raz usłyszałam, że chyba przeginam i dlaczego się szlajam po nocy, bo wróciłam ze spotkania z przyjaciółkami po północy. A teściowa czekała w kuchni – żali się Iwona.
– I te mądre rady non stop: powinnam zrobić to lub tamto, dlaczego nie robię tego, dlaczego to założyłam, jak w innych ubraniach lepiej bym wyglądała… Okazało się, że nawet odkurzam źle. Używałam złego noża, źle parzyłam herbatę, robiłam ohydną kawę i tak dalej – wylicza.
Niestety, Iwona nie mogła liczyć na wsparcie męża. Nie wiedziała o tym wcześniej, ale jej partner okazał się całkowicie podporządkowany rodzicom.
– On traktował to jako coś normalnego, w ogóle mu to nie przeszkadzało – mówi. – Teściowa mnie krytykowała, a kiedy się wkurzałam, to się dziwił, czemu jestem niemiła dla jego mamy. Nigdy nie stawał po mojej stronie.
Iwona wreszcie nie wytrzymała i postawiła mężowi ultimatum: albo razem coś wynajmują, albo ona wyprowadza się sama. Michał powiedział, że "przegina" i "stroi fochy". A potem obiecał, że pogada z rodzicami.
– Nie pogadał – kwituje kobieta. – Odczekałam jeszcze trzy miesiące i myślę, że to było dość czasu. A potem wynajęłam kawalerkę. Mąż został u rodziców i razem zaczęli się nakręcać przeciwko mnie. Mam wrażenie, że od kiedy zamieszkaliśmy z nimi, stał się zupełnie innym człowiekiem, jakbym go wcześniej nie znała. Jemu pasowało, że mama gotuje obiadki, pierze. Wyglądało to trochę tak, jakbym przestała mu być potrzebna. Na razie ze sobą nie rozmawiamy, ale coraz poważniej zastanawiam się nad rozwodem.
Konflikty są nieuniknione
Ela Trandziuk zauważa, że rozmaite konflikty, kiedy młodzi wprowadzają się do rodziców, są nieuniknione. – Trudności mogą przysparzać różne przyzwyczajenia, na przykład w utrzymywaniu porządku w przestrzeni domowej albo stylu gotowania – zauważa.
– Dlatego dobrym rozwiązaniem może być ustalenie przed wprowadzeniem się pewnych zasad na czas wspólnego mieszkania, a przy okazji nowych sytuacji, aktualizowanie tych zasad przy udziale wszystkich dorosłych członków domu. Zdrowe dla obu stron będzie także spędzanie czasu oddzielnie, dlatego warto planować wyjazdy na weekend albo oddzielne aktywności. Czy można uniknąć konfliktów międzypokoleniowych? Nie można i nie zawsze warto. Konflikty mogą pomóc nam lepiej siebie poznawać, pod warunkiem, że będzie otwartość na rozmowę i rzeczywista chęć dążenia do porozumienia – podsumowuje psycholożka.
Sonia Miniewicz dla Wirtualnej Polski