Zanim zagrają Mendelssohna…
Sakramentalne „tak", marsz weselny Mendelssohna, deszcz ryżu na głowy młodej pary, tłumy gości… Zanim jednak dojdzie do tego finału potrzeba wielu tygodni, a nierzadko miesięcy przygotowań, aby ten jedyny dzień w życiu wypadł naprawdę okazale i aby było co wspominać przez wiele lat.
18.04.2008 | aktual.: 28.05.2010 12:02
Sakramentalne „tak", marsz weselny Mendelssohna, deszcz ryżu na głowy młodej pary, tłumy gości… Zanim jednak dojdzie do tego finału potrzeba wielu tygodni, a nierzadko miesięcy przygotowań, aby ten jedyny dzień w życiu wypadł naprawdę okazale i aby było co wspominać przez wiele lat.
W przypadku ślubów i weselnych przyjęć nadal obowiązuje w wielu środowiskach zasada „zastaw się, a postaw się", choć młodzi ludzie buntuje się przeciw niepotrzebnym ich zdaniem wydatkom. Coraz częściej zdarza się, iż organizacją ślubów i przyjęć zajmują się wyspecjalizowane firmy, a modystki, stylistki i wizażyści decydują o wyglądzie młodej pary.
Obyczajowy tygiel
- W przypadku ślubów i wesel w Polsce dominują nadal w wielu środowiskach tradycje wywodzące się z obyczajowości wiejskiej – mówi socjolog, dr Marek Piotrowski. – Te klasyczne wiejskie tradycje zostały wymieszane z różnymi nowymi modami, nowinkami podejrzanymi w amerykańskich filmach i często w efekcie otrzymujemy hybrydę, którą udanie sportretował Wojciech Smarzowski w swoim filmie „Wesele". Tak naprawdę trudno obecnie jest zdefiniować coś, co moglibyśmy nazwać „polską obyczajowością ślubno-weselną", choć kiedyś, przede wszystkim w środowisku wiejskim, funkcjonowało wiele wspaniałych obyczajów, zwyczajów i przesądów z tym związanych.
Dr Piotrowski mówi, że z obowiązującą ślubną obyczajowością kojarzy mu się lalka na masce samochodu z młodą parą, i - nie wiadomo dlaczego angielskojęzyczny - napis „Just Married" na tymże samochodzie. – Czasem ktoś sobie przypomni, że warto powitać młodą parę chlebem i solą, ktoś inny pomyśli o przeniesieniu nowo poślubionej żony przez próg i to chyba wszystko. Natomiast wcale nie do rzadkości należy tak dalece posunięty snobizm – lub żart, trudno mi to ocenić - że pan młody i drużbowie występują w klasycznych, angielskich surdutach i cylindrach, które w Anglii raczej zakładało się na wyścigi konne niż do ślubu.
Z opinią naukowca nie chce do końca zgodzić się Teresa Pawlik, właścicielka krakowskiej firmy zajmującej się organizacją przyjęć weselnych. – Myślę, że „Wesele" Smarzowskiego, oczywiście o ile film będziemy rozpatrywali tylko w tych kategoriach, jest bardziej sportretowaniem ślubno- weselnej obyczajowości lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych niż czasów obecnych...
Dzisiaj wiele się w tej materii zmieniło, coraz częściej organizacją przyjęć weselnych we wszystkich ich aspektach zajmują się wyspecjalizowane firmy, co powoduje, iż wszystko jest od początku do końca zaplanowane z dużym smakiem i dbałością o szczegóły, przygotowane, przewidziane i zapięte na ostatni guzik. Młoda para, jej najbliższa rodzina i goście mają się tylko dobrze bawić, reszta należy do mnie.
Specjalista zagwarantuje
Pani Teresa jest zdania, że powierzenie zorganizowania weselnego przyjęcia specjalistom gwarantuje, iż pozbywamy się wszelkich kłopotów, w zamian mamy zagwarantowaną udaną zabawę na najwyższym poziomie. – Oczywiście nie wygląda to tak, jak w znanej komedii amerykańskiej „Wedding Planner", jednak zbliżamy się już do tego poziomu i zapewniamy praktycznie wszystko: od wyboru kwiatów, przez menu i muzykę, po sprzątanie.
Wiadomo jednak, że za tego typu usługę trzeba zapłacić i to wcale niemało. – Średniej klasy przyjęcie weselne, dla około 50 osób kosztuje w granicach 12 -16 tysięcy zł. Ostateczna cena zależy oczywiście od wymagań zamawiającego - podkreśla Teresa Pawlik. – W kwocie, o której mowa mieści się m.in. wynajęcie lokalu, odpowiednio dobrany jadłospis, alkohole, zespół muzyczny, wodzirej, zdjęcia i film wideo. Oczywiście zakres usług może być znacznie szerszy. Możemy zapewnić tabor samochodowy, który zawiezie gości, gdzie trzeba, limuzynę, kabriolet, bryczkę lub powóz dla nowożeńców, miejsca w hotelach… To jednak dodatkowe koszty.
Krakowska „planistka weselna" mówi, że wiosną i latem coraz więcej jest chętnych na organizowanie przyjęć weselnych na świeżym powietrzu. – Jeżeli ktoś nie dysponuje własnym ogrodem, mamy w swojej ofercie kilka miejsc, które wynajmujemy na organizację przyjęcia. Koszty takiego przyjęcia są wyższe niż w lokalu, droższy jest bowiem catering, trzeba zapewnić odpowiednie, dostosowane do przyjęć ogrodowych namioty, odpowiednie meble, inne nagłośnienie, specjalne oświetlenie… Wymaga to od nas dużo więcej zaangażowania.
Przyznać jednak muszę, że przyjęcia takie mają swoją niepowtarzalna atmosferę i duży urok, zwłaszcza wieczorową porą, gdy wszędzie palą się lampiony i pochodnie, gra muzyka… Na ogrodowe przyjęcia i usługi wyspecjalizowanej firmy stać jednak niewielu, toteż w zdecydowanej większości przypadków nowożeńcy decydują się po prostu na wynajęcie restauracji, osiedlowego klubu, zakładowej świetlicy, budynku na działkach…
Z wynajmowania różnych pomieszczeń na weselne przyjęcia wiele firm zrobiło sobie dodatkowe źródło dochodu, lokale są odpowiednio przystosowane, w sporej ich liczbie powstały, specjalnie pod kątem weselnych przyjęć, zaplecza kuchenne i rozbudowano sale taneczne. Jednak największym wzięciem cieszą restauracje i puby, z których sporo ma specjalne, weselne oferty.
Suknia na jeden dzień
Zanim jednak padnie sakramentalne „tak", zabrzmi marsz weselny Mendelssohna i rozpocznie się weselna biesiada, młodą parę, a zwłaszcza jej piękniejszą część czeka decyzja dotycząca tego, na siebie włożyć na ten jedyny dzień w życiu. Problem to niebagatelny, ofert jest bowiem tyle, że bardziej niewprawnym paniom może się od nich zakręcić w głowie, bardziej niż od weselnego szampana. Do rzadkości należy, aby panna młoda pojawiła się na ślubie w sukni autorstwa zaprzyjaźnionej krawcowej, coraz częściej po odpowiednią kreację jedzie się do Paryża, Mediolanu lub Wiednia, korzysta z kolekcji renomowanych projektantów krajowych lub wyspecjalizowanych salonów, których co najmniej kilka funkcjonuje w każdym większym mieście.
Warszawska projektantka Teresa Rosati uchodzi za guru mody ślubnej w Polsce, z jej wypowiedzi wynika, że dobranie odpowiedniej sukni to właściwie żmudny proces twórczy. Dodać warto, iż Teresa Rosati projektuje rocznie około… dziesięciu sukien ślubnych na zamówienie klientek. – Podczas pierwszego spotkania, oprócz wzięcia miary, staram się dowiedzieć maksymalnie dużo o oczekiwaniach panny młodej, jej ulubionych kolorach, tkaninach, o tym w jaki sposób ubiera się na co dzień. Obserwuję jej ruchy, gesty, typ urody. Dowiaduję się, jak wygląda przyszły mąż. Istotna jest również pora roku oraz to, czy planowane jest tradycyjne przyjęcie weselne czy też krótki, uroczysty obiad.
To wszystko ważne jest, aby stworzyć całość w jednym stylu. Drugie spotkanie to analiza i omówienie tego, co stworzę na podstawie pierwszej rozmowy. Przygotowuję zawsze kilka szkiców, a do nich szczegółowy opis materiałów, które przewidziane są do danej sukni. Projekty z próbkami tkanin szczegółowo analizujemy z klientką zarówno pod względem fasonu, jak i kolorystyki. Trzecie spotkanie to pierwsza miara wykonanej zgodnie z wybranym projektem kreacji. Dokonujemy poprawek, które pozwolą dopasować suknię idealnie do figury i zwykle na kolejnym spotkaniu jest ona już gotowa do odbioru.
Tego rodzaju kreacja leży zazwyczaj poza zasięgiem możliwości finansowych większości, więc z reguły korzysta się z mniej renomowanych, choć nie znaczy wcale, że gorszych lokalnych salonów i projektantów. – Nasza oferta to suknie ślubne szyte na indywidualne zamówienia według projektów klientek oraz realizacja własnych pomysłów i projektów, czyli suknie już gotowe, które można wybrać i dopasować – mówi Małgorzata Herodecka, właścicielka pracowni modniarsko-krawieckich, specjalizujących się w sukniach ślubnych na każdą kieszeń. - W każdym przypadku nasza suknia musi być realizacją marzeń panny młodej i podkreślać jej walory.
W swoich projektach bazujemy na światowych trendach obowiązujących w modzie ślubnej, zawsze dysponujemy najnowszymi, europejskimi i amerykańskimi katalogami mody ślubnej (Hochzeit, Spossabella, Mariage, Brides, itd). Bardzo często odwiedzamy też ważniejsze pokazy mody ślubnej, poczynając od letnich edycji targów CPD IGEDO (White & Night) po lokalne prezentacje mody i kolekcji sukni ślubnych. Ceny w „zwykłych" salonach są dość zróżnicowane, dostosowane do zasobności i specyfiki lokalnego rynku w konkretnym mieście – średnio za suknię ślubną trzeba zapłacić od 900 do 1500 zł. Taniej jest w komisach, ale ich oferta nie cieszy się zbytnią popularnością.
Niestety, w większości przypadków jest to wydatek na „jednorazowy" ubiór, suknię ślubną bowiem trudno sprzedać. Dlatego też co bardziej zapobiegliwe panie starają się o taką kreację, którą później można przerobić i używać również na inne okazje. Jeżeli ktoś nie chce wydawać pieniędzy na „jednorazową" suknię, może skorzystać z usług wielu istniejących wypożyczalni strojów ślubnych, w których panie mogą wybrać jedną z wielu kreacji, a panowie zaopatrzyć się w surdut, smoking lub nawet frak.
Zastaw się, a postaw się…
Tradycyjny ślub i wesele to znaczny wydatek nawet w budżetach zasobnych finansowo rodzin, a co dopiero mówić o większości, która liczy złotówki „od pierwszego do pierwszego". Wiele osób wychodzi jednak z założenia, iż jest to tak ważne wydarzenie, że należy się nawet zapożyczyć, aby miał odpowiednią oprawę. Jest więc wizyta w banku, kredyt, huczne weselisko i… spłacanie długu przez rok lub dwa.
Sporo młodych ludzi, którzy planują właśnie małżeństwo mocno burzy się przeciwko takiemu podejściu. – Moi rodzice popadli w jakiś amok i chcieli wziąć 10 tysięcy zł kredytu na wesele – mówi Michał, który niedługo bierze ślub. – Wspólnie z moją dziewczyną musieliśmy poświęcić sporo czasu i nerwów, aby jednej i drugiej rodzinie wytłumaczyć, że ten sposób wydawania pieniędzy nie ma najmniejszego sensu i mamy lepsze sposoby ich spożytkowania. Jakoś nam się udało i stanęło na uroczystym obiedzie w restauracji dla najbliższej rodziny i przyjaciół.
Ale i tak ta cała ślubna zabawa kosztować nas będzie ponad 5 tysięcy. Michał wyliczył wszystko po najniższych kosztach: 1,2 tys. zł suknia ślubna dla Gosi, 150 zł dodatki, 600 zł jego garnitur, 140 zł buty, 400 zł obrączki, 400 zł zdjęcia i wideo. – Do tego trzeba doliczyć jeszcze urzędowe i kościelne opłaty, fryzjerów, kwiaty, obiad dla 20 osób – wylicza na palcach Michał. – Dobrze będzie jak się zmieścimy w tych 5 tysiącach.
Według uśrednionych stawek z różnych miast w Polsce wyliczyłem wydatki na średnio kosztowny ślub i wesele.
Oto wyliczenie:
* suknia ślubna (kupno)* - 1-1,5 tys. zł;
* wypożyczenie sukni* – 300 -500 zł;
* dodatki do sukni ślubnej* - 150-300 zł;
* buty damskie* - 150-300 zł;
* fryzjer* - 50-150 zł,
* kosmetyczka* – 100 – 200 zł;
wizażystka – 100-150 zł;
garnitur – 500 – 1 tys. zł;
koszula - 100-200 zł;
krawat - 50-100 zł;
buty męskie - 100-400 zł;
obrączki – 400 - 1 tys.zł;
zespół muzyczny - 1-2 tys. zł;
zdjęcia i wideo – 500 – 1 tys. zł;
organista w parafii - 100-200 zł;
koszty ślubu w kościele - ok 200 zł;
wiązanka ślubna - 50-200 zł;
przyjęcie weselne w restauracji (1 osoba) - 150-300 zł.