Zaszła w ciążę. Nikt nie chce jej wynająć mieszkania
Na polskim rynku najmu kobiety w ciąży spotykają się z niechęcią ze strony właścicieli mieszkań. - Kiedy słyszą, że jestem w ciąży, rzucają słuchawką. Nie pozwalają mi nawet dokończyć, wspomnieć o dochodach i o tym, że jestem samodzielną kobietą - żali się Anita.
28-letnia Anita mieszka w kawalerce w centrum Krakowa. Od czterech miesięcy jest w ciąży. Nie wyobraża sobie wychowywania dziecka na powierzchni 26 metrów kwadratowych. Rozpoczęła więc poszukiwania większego, dwupokojowego mieszkania. Po kilku telefonach straciła nadzieję, że uda się jej przeprowadzić w bardziej komfortowe miejsce.
- Większość rozmów z właścicielami mieszkań zaczyna się od zestawu pytań dotyczących mojej obecnej sytuacji. Pytają o pracę, dochody i rodzinę. Odpowiadałam szczerze, że spodziewam się dziecka. Kiedy słyszą, że jestem w ciąży, rzucają słuchawką. Nie pozwalają mi nawet dokończyć, wspomnieć o dochodach i o tym, że jestem samodzielną kobietą - zaznacza Anita.
Zamieszkanie z ojcem dziecka nie wchodzi w grę. Anita przyznaje, że mężczyzna nie chce brać udziału w wychowywaniu potomka. - Powrót do rodzinnego domu też odpada. Moja rodzina mieszka w Gdańsku. Zajmuję się marketingiem w niewielkiej firmie w Krakowie, gdzie praca zdalna nie jest możliwa. Musiałabym zrezygnować z dobrze płatnej i wygodnej posady. To dla mnie ostateczność - dodaje kobieta. Anita obawia się także rozmowy z obecną wynajmującą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- A co, jeśli będzie chciała mnie eksmitować? Wolę przeczekać, być może w końcu trafi się ktoś, kto wynajmie mi mieszkanie - stwierdza.
Dla Mileny i jej męża Damiana wyprowadzka od rodziców byłaby wybawieniem. - Życie z teściami na 60 mkw. jest udręką. Zwłaszcza teraz, kiedy jestem w ciąży i najdrobniejsze rzeczy doprowadzają mnie do szału - wyznaje Milena. Młode małżeństwo nie ma jednak możliwości wyprowadzić się na swoje, choć mają wystarczająco pieniędzy, żeby zapłacić za czynsz.
- Próbujemy od trzech miesięcy wynająć mieszkanie w Warszawie. Obejrzeliśmy do tej pory około 30 lokali. Za każdym razem słyszę: Kobietom w ciąży dziękujemy. Kiedy pytam dlaczego, właściciele mieszkań zazwyczaj odpowiadają, że w razie, gdybyśmy przestali płacić, już się nas nie pozbędą, bo przecież wyrzucić na bruk rodziny z dzieckiem nie można - dodaje.
Prawo stoi po stronie najemców
Adwokatka Aleksandra Wejdelek-Bziuk zauważa, że niezależnie od sytuacji życiowej najemcy przymusowa eksmisja wiąże się ze wszczęciem postępowania sądowego. Wynajmujący musi więc liczyć się z tym, że eksmitowana osoba może mieć prawo do zapewnienia jej lokalu socjalnego przez gminę. Decyzja ta zależy przede wszystkim od warunków materialnych najemcy.
- Jeśli dojdzie do postępowania eksmisyjnego i sąd dojdzie do wniosku, że osobie, którą mamy wyeksmitować należy się prawo do lokalu socjalnego, eksmisja będzie orzeczona, ale niemożliwa do egzekucji. Przynajmniej do czasu, aż nie znajdzie się w gminie lokal socjalny, do której go taką osobę można przenieść. Liczba takich mieszkań jest ograniczona, skąd trudności w egzekwowaniu wyroków sądu. W niektórych przypadkach eksmisja może potrwać nawet kilka lat - zaznacza adwokatka.
Postępowanie eksmisyjne nie dotyczy wyłącznie kobiet w ciąży czy rodzin z dziećmi. Jak wskazuje Aleksandra Wejdelek-Bziuk, wynajmowanie mieszkań w Polsce wiąże się z ryzykiem utrudnionej eksmisji. - Wystarczy, że najemca w trakcie postępowania zostanie osobą bezrobotną lub poważnie zachoruje. Nie musi to być wyłącznie przypadek kobiety w trudnej sytuacji finansowej - dodaje ekspertka.
Jedną z form zabezpieczeń dla wynajmującego jest podpisanie umowy najmu okazjonalnego. Wówczas najemca wskazuje w obecności notariusza nieruchomość, do której może zostać wyeksmitowany w razie niewypłacalności. - Jego deklarację potwierdzają właściciele takiego lokalu - komentuje Wejdelek-Bziuk. Znika wówczas problem oczekiwania na lokal socjalny, a cała ewentualna procedura jest znacznie prostsza i szybsza.
- Myślę, że problem, którego doświadczają kobiety, wynika z niskiej znajomości przepisów lub potocznego rozumienia prawa wskazującego, że matki z dzieckiem nie można wyrzucić na bruk. Dobrze, że tak jest. Nie wyobrażam sobie eksmisji kobiety w ciąży lub samotnej matki bez żadnego zabezpieczenia, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, jak trudne musi być to dla właściciela zajmowanego mieszkania - podsumowuje adwokatka.
O tym, jak skomplikowana może stać się sytuacja mieszkaniowa kobiety w ciąży, przekonała się 38-letnia Anna. Przez cztery lata mieszkała z nastoletnim synem w 36-metrowym, jednopokojowym mieszkaniu w Katowicach po tym, jak rozwiodła się po 10 latach małżeństwa. - Od tamtej pory wychowywałam syna praktycznie sama. Bez wsparcia byłego męża, jego fizycznej obecności oraz materialnej pomocy - mówi.
Po dwóch latach od rozwodu Anna wróciła do randkowania. - Wychowałam syna na samodzielnego, dorosłego mężczyznę. Czas było pomyśleć o sobie. Spotkałam się z kilkoma facetami, ale nie zaiskrzyło. Niedługo później zaangażowałam się mocniej w jeden związek - opowiada. Gdy okazało się, że Anna jest w ciąży, jej partner postanowił zakończyć relację.
- Robiło mi się słabo na samą myśl o wychowywaniu dziecka w wynajmowanej kawalerce. Co prawda syn miał w planach wyprowadzkę ze względu na studia i miejsca byłoby więcej, ale to wciąż malutkie mieszkanie - wspomina. Anna odbijała się jednak od drzwi do drzwi, poszukując mieszkania. Po tym, jak przyznawała, że oczekuje dziecka, rozmowa na temat wynajmu się kończyła.
Anna postanowiła po nieudanych próbach najmu zostać w kawalerce. Nie obawiała się rozmowy z właścicielką. Wynajmowała mieszkanie od znajomej, z którą miała dobry kontakt. - Dobrze mnie znała i wiedziała, że jestem uczciwą osobą. Jak tylko powiedziałam, że spodziewam się dziecka, zamarła. Przez chwilę nic nie mówiła, a potem rzuciła, że musimy zmienić umowę na okazjonalną - wyznaje. Kobieta zgodziła się na wizytę u notariusza.
- Nie miałam wyjścia. Gdzie podziałabym się z dzieckiem? - pyta. - Poprosiłam przyjaciółkę, żeby za mnie poręczyła w razie eksmisji. Czułam się upokorzona tym, w jakiej sytuacji postawiła mnie znajoma. Jakbym stanowiła dla niej zagrożenie - podsumowuje Anna.
Uzasadnione obawy właścicieli mieszkań
Natalia od 12 lat wynajmuje mieszkanie w północnej części Krakowa. Nieruchomość jest dobrze połączona z centrum miasta, a przez to wzrasta jej atrakcyjność. Kobieta nie narzeka na zainteresowanie ze strony potencjalnych lokatorów.
- Nigdy nie miałam problemów z wynajmem mieszkania. Stawiam na dokładne sprawdzanie najemców, ponieważ chcę mieć pewność, komu oddaję w użytek moją własność - mówi. Na pytanie, czy wynajęłaby mieszkanie samotnej matce lub kobiecie w ciąży, odpowiada, że byłaby to dla niej ostateczność.
- Wiem, że to może wydawać się nie w porządku, ale mamy w Polsce prawo, które nie równoważy spraw najemców i wynajmujących. Muszę przede wszystkim myśleć o swoich finansach. Gdyby najemczyni z dzieckiem przestała płacić czynsz, zostanę bez mieszkania i bez pieniędzy na kolejne lata - stwierdza.
Brak wspomnianej równowagi w prawach najemców i wynajmujących zauważa także ekspert nieruchomościowy Dariusz Winiarski. - Konieczne są zmiany w prawie dające zdecydowanie większe uprawnienia do eksmisji osób celowo niepłacących czynszu. Takie przypadki powinny być karane. Rodziny w trudnej sytuacji finansowej powinny być natomiast skuteczne wspierane przez państwo, np. poprzez udostępnianie lokali zastępczych - wskazuje specjalista.
Dariusz Winiarski podkreśla, że faworyzowanie praw najemców powoduje uzasadnione obawy właścicieli przed samotnymi matkami i rodzinami z dziećmi. - Eksmisja każdego najemcy jest koszmarem, który potrafi ciągnąć się latami, a w przypadku gdy dochodzą do tego dzieci, wszystko staje się trudniejsze - podkreśla.
Ekspert od lat obserwuje rynek najmu. Jak ocenia, kobiety w ciąży, samotne matki oraz rodziny z dziećmi nie należą do grupy trudnych najemców. Zdarza się jednak, że wykorzystują swoją prawnie uprzywilejowaną pozycję wobec właściciela mieszkania.
- Generuje to ogromne straty, ponieważ wynajmujący nie tylko musi nadal opłacać zarządcy czynsz, ale nie może również odłączyć takiej rodzinie mediów, gdyż grozi za to odpowiedzialność karna - zaznacza ekspert.
Sara Przepióra dla Wirtualnej Polski