Blisko ludziZdjęcie z bananem w obronie sztuki. Matylda Damięcka wsadziła kij w mrowisko

Zdjęcie z bananem w obronie sztuki. Matylda Damięcka wsadziła kij w mrowisko

Zdjęcie z bananem w obronie sztuki. Matylda Damięcka wsadziła kij w mrowisko
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Karolina Błaszkiewicz
29.04.2019 13:28, aktualizacja: 29.04.2019 18:11

Z Muzeum Narodowego zniknęły instalacje Natalii LL "Sztuka konsumpcyjna" i Katarzyny Kozyry "Pojawienie się Lou Salome". Potem w sieci masowo zaczęły pojawiać się selfie z bananem. Zaczęła Matylda Damięcka. – Traktuję to personalnie – mówi.

Instalacje Natalii LL i Katarzyny Kozyry zostały usunięte na polecenie dyrektora Muzeum Narodowego prof. Jerzego Miziołka. Dzieła te miały "rozpraszać młodzież", ale też nie podobać się ministrowi kultury Piotrowi Glińskiemu. Resort wydał jednak dementi:

"Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie kieruje bezpośrednio pracami i nie steruje polityką wystawienniczą ani repertuarową instytucji kultury. Należy to do wyłącznej kompetencji dyrektora instytucji, który odpowiada za kształt i przekaz prezentowanych ekspozycji" – napisano w oświadczeniu.

To nie powstrzymało jednak setek osób przed publikowaniem selfie z bananem. Akcję rozpoczęła Matylda Damięcka, aktorka i rysowniczka znana z mocnych komentarzy społecznych.

Teraz już wiadomo, że dzieła wracają na swoje miejsce. Akcja wyraźnie zrobiła swoje. Pytam rysowniczkę wprost, czy chodziło o obronę sztuki czy o chęć uderzenia w rząd PiS-u, z którym jej i innym protestującym nie jest przecież po drodze.

"Gender? Serio?"

#

– Mieszkam w Warszawie, więc w Muzeum Narodowym, bywam dosyć często. Zawsze wracam na interesujące mnie wystawy czasowe, po czym kończę, przejściem przez wystawę stałą, której prace Natalii LL i Katarzyny Kozyry były częścią. Towarzyszyły mi od zawsze. Po ich usunięciu nie chodziło wcale o Piotra Glińskiego – mówi Damięcka.

– Choć trzeba panu oddać to, jak zgrabnie umie pan pograć na emocjonalności artystów i odbiorców sztuki, których jakby nie było pan reprezentuje. Mieszanie do tego demoralizowania dzieci, gender, czy co tam jeszcze było uzasadnieniem, nie sądzę by wynikało z troski, lecz jest cynicznym wykorzystaniem chwytliwych sloganów. Swoją drogą: gender? Serio?! – dodaje.

Zdaniem Matyldy Damięckiej, sztuka od zawsze jest narzędziem "transformowania konkretnych obszarów rzeczywistości. – Natomiast kontrola nad nią i cenzura, jest dodatkowo manifestacją posiadanej władzy. Więc nie, nie chodziło tu o ministra Glińskiego, nie chodzi tu o partie, chodzi tu o wolność. Sztuka to wolność. Wolność dla artystów i jej odbiorców. Wolność wypowiedzi, oraz interpretacji – zaznacza.

"Powinniśmy być dumni"

#

Artystka przyznaje, że sprawa usunięcia instalacji z muzeum była dla niej bardzo osobista. Sama swoją działalność graficzną rozpoczęła od cyklu "Erotyki spożywcze" przedstawiające małe kobiety z wielkimi owocami i warzywami.

Obraz
© Instagram.com | Matylda Damięcka

– Zaraz pojawią się głosy, że korzystanie z erotyki, jest tylko tanią prowokacją. Uwierzcie mi, rzadko kiedy artyści tworzą dla samej sprzedaży. Mylne i krzywdzące jest sprowadzanie ich działalności do jałowego rozgłosu – słyszę. – Ktoś może powiedzieć, że kobieta sugestywnie jedząca banana, to nie sztuka i nie powinno znaleźć się w takim miejscu jak Muzeum Narodowe. Bo co? Jeżeli coś ma drugi człon "narodowe", to wszystko musi być kojarzone z martyrologią i pogłębiać poczucie bliskości ze swoją ojczyzną?! – pyta.

Damięcka podkreśla, że Natalia LL i Katarzyna Kozyra to cenione na całym świecie artystki i nie my, odbiorcy, decydujemy, czy ich prace powinny znaleźć się w muzeum. – Od tego jest kurator, który nie jest tylko odbiorcą, polegającym na swoim subiektywnej interpretacji. Kurator jest specjalistą, który skończył odpowiednie studia, by umiał patrzeć na dzieło z szerszej perspektywy, widząc jego całą paletę zależności i kontekstów – stwierdza.

"PO, PiS… Jeden pies"

#

To, co jeszcze oburza Damięcką, to traktowanie dzieła Natalii LL jako selfie. – Jeżeli ktoś mówi, że jej prace to zwykły selfiak, niech sobie odpowie na pytanie, co w latach 70. znaczyło słowo selfie. Nie istniało – ironizuje.

Rysowniczka zdaje sobie sprawę, że wszystko już widzieliśmy, ale wielu zapomina o kontekście dzieł. – Możesz traktować siebie jako jedynego odbiorcę i ważne będzie to, co dla ciebie znaczy dane dzieło, ale nawet jeżeli jakaś praca ci się nie podoba, to fakt, że zobaczyłeś ten eksponat, bo miałeś okazję go zobaczyć, bo był na wystawie, coś w tobie wywołał – mówi. Jej zdaniem, krytyczną myśl, a więc wzbogacił odbiorcę.

Damięcka wie, że ktoś może powiedzieć jej: "Za czasów PO nie protestowałaś". Jak sama stwierdza, "PO, PiS… jeden pies". Liczy się coś innego. – Dla naszego wspólnego dobra sztuka powinna być niezależna – zaznacza.

W jej obronie stworzyła hasztag #bananaselfie, który chwycił na Instagramie. - Zrobiłam to, bo bez odrobiny komedii dramat staje się nieznośny. Tak jak życie bez poczucia humoru. Dystans, dystans, dystans. Bez dystansu umrzemy i zatopimy się w jadzie. Ty kontra ja. Oni kontra my. Niech sobie wszyscy uświadomią, że nawet nie będąc, nazwijmy to brzydko konsumentem sztuki, to ona wpływa na ciebie i na społeczeństwo, w którym żyjesz – kończy.

Zobacz także: Projektuje dla dojrzałych kobiet. Wśród nich jest wiele celebrytek