...że Hey
Grupa Hey dobrze się starzeje. Najmłodsza publiczność zdążyła jej się pewnie zmienić ze dwa razy, ale teraz – paradoksalnie – znów grają dla tych, którzy mogli się nimi fascynować na początku lat 90., i znów mogą spełniać ich oczekiwania.
Pisałem ostatnio o Nosowskiej jako świetnej imitatorce stylu Osieckiej na płycie Maryli Rodowicz. To w ogóle osoba, którą stać jako autorkę tekstów na bardzo wiele. Jest ironistką, niezmordowaną poszukiwaczką wewnętrznych rymów, badaczką dźwięczności polszczyzny, jak w „Mówię”: „Od rana mama gamy gra / Na nerwach, z furią fa-sol-la / Na raty tata kupił broń / Dwie lufy dla odwagi w skroń”. Reprezentuje rodzaj romantyzmu, jaki lubię – ukryty w okopach sarkazmu i strzelający celną przenośnią. Sarkazm topnieje rzadko, ale kiedy już się tak dzieje („Ty, ty, ty”), to przynajmniej robi to wrażenie: „Gdy przyjdzie się ułożyć do snu pierwszy raz / I szepnąć z przekonaniem: kocham, kocham, kocham, kocham cię / Znów mi do głowy przyjdziesz ty”.
Zwykle jednak Nosowska operuje z dala od takich szczerych wyznań, obserwując świat z boku, jak w „Luli lali”, gdzie proponuje nowoczesną kołysankę: „Śpij, bo jak nie / Wyjdą z szaf potwory / Zlecą się samsony”. *Muzycznie towarzyszą temu chwytliwe riffy gitarowe, czasem tylko wśród nowinek pojawiają się wpływy takich noworockowych wykonawców jak Placebo. Coraz częściej są za to fragmenty przypominające solowe płyty Nosowskiej. To symptomatyczne. Był bowiem dobry okres Hey, potem dobry czas dla Nosowskiej i chude lata dla Hey, a teraz ten zespół to właściwie Nosowska i Hey. Z obu propozycji zespół wziął to, co najlepsze, wokalistka stała się jeszcze bardziej liderką, role są wyrazistsze, a wszystkie proporcje zachowane w większym stopniu niż dotąd. *
Bartek Chaciński/ _Przekrój _
Hey „Echosystem”, Sony BMG
25.11.2005 | aktual.: 30.06.2010 18:35