Zebrali dla niego ponad 30 tysięcy. Potrzebujący emeryt nie zobaczył ani złotówki
Pan Włodzimierz, niepełnosprawny emeryt z Krakowa, miał mieć lepsze życie dzięki zrzutce, którą internauci zorganizowali na dach nad jego głową. Zamiast tego ma na tej głowie same kłopoty. Nie wiadomo, gdzie znajduje się 35 tysięcy ze zbiórki.
28.04.2018 | aktual.: 28.04.2018 14:41
Przypomnijmy pokrótce: na drzewach na Nowej Hucie pojawiły się ogłoszenia pisane odręcznie przez emeryta, który za chwilę straci mieszkanie. Okazało się, że pan Włodzimierz dostaje miesięcznie tysiąc złotych, z czego połowę przeznacza na wynajem mieszkania, a kolejne 300 złotych na leki. Na domiar złego izbę, którą wynajmuje, ma za chwilę przejąć komornik, bo właściciel zadłużył je i umarł. Internauci ruszyli do akcji. Najbardziej aktywne okazały się dwie sąsiadki – jedna zaczęła regularnie kontaktować się z panem Włodzimierzem, druga – organizować składkę pomocową na portalu Zrzutka.pl.
W akcji udało się zebrać przeszło 35 tys. złotych i wydawałoby się, że los pana Włodka jest w pewnych rękach. A jednak. "Organizatorka zrzutki pokłóciła się z dziewczyną, która do pana chodziła. Przeciągają go na swoja stronę, jedna i druga. Sprawa w tym momencie jest na policji, jedna oskarża drugą o nieczyste zamiary. Pan nadal jest bez mieszkania. Grupa zrzeszająca osoby pomagające podzieliła się na 2 obozy. Jedna pani trzyma pieniądze i grozi, że zwróci je osobom, które wpłaciły. Druga pani nie zgadza się nawet na oglądanie mieszkań, chce jedno konkretne. (...) Piszę do Was, bo jako pierwsi zrobiliście artykuł i wywiad z Panem Włodkiem. Naprawdę trzeba coś z tym zrobić, bo starszy człowiek jest ciągany po komisariatach, bo jedna z drugą nie potrafią się ogarnąć" – napisała do nas na platformie DziejeSie pani Ela, jedna z obserwatorek i donatorek akcji.
Zadzwoniliśmy do pana Włodzimierza. – Ja się bardzo cieszę, że jest jeszcze tylu dobrych ludzi, którzy chcą pomóc – mówi. – Nie mogę się nawet ogolić, bo a to dzwoni ktoś do drzwi z jedzeniem, a to dziennikarz. Ale ja mam już tego dosyć – skarży się.
Jak wyjaśnia, posługując się niezbyt biegle modnymi dziś pojęciami, kobiety, które się nim zajmują, pokłóciły się na "jakimś tam Facebooku". Rzeczywiście, grupy związane z pomocą temu człowiekowi są już w tej chwili dwie – jedna pani Leny, druga pani Magdy. Trudno się do nich dostać, treści są ukryte. Na portalu Zrzutka.pl, gdzie niemal 1000 osób wpłaciło na "pokój dla pana Włodzimierza" łączną kwotę 35,2 tys. złotych, zbiórka pieniędzy jest wyłączona (Zrzutką zarządzała pani Magda). Ale kto zablokował konto?
**ZOBACZ TEŻ: Pan Włodzimierz Maj o stracie mieszkania"
Według ogólnych instrukcji portalu Zrzutka.pl, wypłat można dokonywać po zweryfikowaniu konta, które odbywa się za pomocą przelewu testowego. Zweryfikować należy też dokumenty, przysyłając portalowi skan dowodu osobistego. Taką weryfikację zbiórka dla pana Włodzimierza posiada.
Jak on sam twierdzi, konto jest też na jego nazwisko. Założyły je organizatorki zbiórki: – Proszę podpisać tu, tu, a teraz jedziemy do banku. Musimy udowodnić, że pan ma konto do tej zrzutki. Pojechaliśmy do banku, ona wzięła tablet, odbiła sobie mój dowód, pesel, mówi "teraz wszystko w porządku" – relacjonuje emeryt. – A w piątek pojechałem do banku i poprosiłem, żeby zastrzec to konto. Teraz pieniądze można podjąć tylko na mój dowód osobisty.
Problem polega na tym, że na koncie pieniędzy ze Zrzutki nie ma. Gdzie są? Nie wiadomo. Być może tam, gdzie trafiają wszystkie pieniądze ze zbiórek na portalu, czyli na koncie Zrzutki, skąd można je wypłacić na zweryfikowane konto bankowe. Do tej chwili na naszą prośbę o kontakt nie odpowiedziało biuro prasowe firmy Zrzutka.pl sp. z o.o. Nie udało nam się też skontaktować z organizatorką akcji i właścicielką konta na portalu panią Magdaleną. Ta ostatnia od początku jednak unika kontaktu z nami, a w rozmowie z dziennikarką WP Kobieta Aleksandrą Hangel – kiedy sprawa nie miała jeszcze tak ostrego charakteru – zastrzegła brak zgody na publikację wizerunku. Teraz to od jej dyspozycji zależy, kiedy pieniądze znajdą się na koncie pana Włodzimierza.
Czy mogą znaleźć się gdzie indziej? Zgodnie z prawem nie – tak zapewnia emeryta prawniczka, z którą się konsultował. – Mówi do mnie: proszę jechać na policję i złożyć donos, że ktoś przywłaszczył pana konto. To przecież ludzie dali z serca, dla pana – opowiada pan Włodzimierz.
"Donos" został więc złożony na Komisariacie Policji VII w Krakowie, na nowohuckim osiedlu Złotej Jesieni. Informację tę potwierdza rzecznik małopolskiej policji, mł. insp. Sebastian Gleń. Na komisariat zgłosił się w piątek wieczorem zarówno zatroskany pan Włodzimierz, jak i organizatorka zbiórki, która stawiła się tam dobrowolnie. Wyjaśniła ona, że przy kwocie powyżej 20 tys. złotych potrzebna jest dodatkowa weryfikacja przelewu, dlatego sprawa się przeciąga. - Ale jest tam też niepokojący sygnał, bo niewykluczone, że ktoś może chcieć szukać okazji do zarobku. Na razie nie jest powiedziane, że doszło do jakiegoś przestępstwa, więc będziemy to weryfikować i prowadzić czynności sprawdzające. Na razie trudno więcej powiedzieć. Być może potrzebna tu jest pomoc prawnika, jakiejś osoby, której intencje nie budzą wątpliwości. Na pewno jest wiele osób, które chcą mu pomóc, ale nie wiadomo, czy nie ma też takich, które mają złe zamiary - tłumaczy rzecznik policji.
Pan Włodzimierz nie wie już, komu wierzyć. Jak mówi, "istnieje na Facebooku paczka takich dam, z których każda podjeżdża najnowszym BMW, złoto na nich wisi". Jedna z nich przywiozła koleżankę, która chciała go poznać – sama wpłaciła na Zrzutce tysiąc zł, choć średnie wpłaty wynoszą po kilka, kilkadziesiąt złotych.
Grupa zwolenniczek działań pani Magdy i drugiej pomagającej panu Włodzimierzowi pani Leny są ze sobą w sporze. Niepełnosprawny emeryt sam wynegocjował odroczenie eksmisji do połowy maja – pierwotnie miał się wyprowadzić już pierwszego. W tej chwili pozostaje mu tylko liczyć na to, że wersja pani Magdy jest prawdziwa: pieniądze leżą bezpiecznie na kontach portalu Zrzutka.pl. Ten niebawem zweryfikuje, czy cel przelewu jest rzeczywiście taki, jak napisano przy organizacji zrzutki, a kiedy to nastąpi, wypłaci pieniądze. Znajdą się one wtedy bezpiecznie na koncie pana Włodzimierza, który będzie mógł sam nimi rozporządzać. Pytanie, czy wtedy nie pojawią się kolejne osoby, chcące - w dobrej czy złej wierze - podpowiedzieć mu, co ma z nimi zrobić.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl