Blisko ludziZgłaszanie nieprzygotowań w trakcie miesiączki. Ola, Judyta i Klaudia do dziś wspominają słowa nauczycieli

Zgłaszanie nieprzygotowań w trakcie miesiączki. Ola, Judyta i Klaudia do dziś wspominają słowa nauczycieli

"Okres to nie choroba" – słyszała Klaudia, wuefista Judyty zmuszał uczennice do pływania podczas miesiączki, a Ola zasłabła po długodystansowych biegach. Choć podejście nauczycieli jest różne, uczennice często reagują podobnie – wstydem.

Zgłaszanie nieprzygotowań w trakcie miesiączki. Ola, Judyta i Klaudia do dziś wspominają słowa nauczycieli
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta

14.02.2020 | aktual.: 14.02.2020 19:14

W gimnazjum, do którego chodziła Klaudia, wuefistka nie respektowała zwolnień od rodziców, ale wprowadziła 10 nieprzygotowań w semestrze specjalnie na wypadek miesiączek lub np. zapomnienia stroju. Nie wszyscy nauczyciele mieli jednak takie podejście.

Okres to nie choroba

– W naszej szkole było około dwóch wuefistów i trzy wuefistki. Inna osoba uczyła też chłopców, a inna dziewczyny – mówi Klaudia. – Chociaż dla wszystkich regulamin był ten sam, tylko jedna pani wprowadziła system 10 nieprzygotowań. Dyrekcja nie miała nic przeciwko – dodaje.

Dziewczyny z równoległych klas zazdrościły wówczas Klaudii, uznając, że taki system jest o wiele wygodniejszy od regularnego przynoszenia zwolnień od rodziców. Z zupełnie innym podejściem do miesiączkujących uczennic Klaudia spotkała się w szkole średniej.

– Nasz wuefista w liceum respektował jedynie dwa nieprzygotowania w semestrze, a przynoszenie zwolnień od rodziców nie wchodziło u niego w grę. Powtarzał, że okres to nie choroba i nie powinnyśmy narzekać – mówi.

Klaudii szczególnie utkwiły w pamięci zajęcia, podczas których mężczyzna zmusił do ćwiczeń uczennicę po tym, jak poinformowała go wcześniej o złym samopoczuciu. Tego dnia na lekcji zorganizowano biegi na świeżym powietrzu.

– Po 20 minutach koleżanka po prostu zwymiotowała, ale wuefista nawet się nie przejął, twierdząc, że to "naturalna reakcja organizmu". Chciał nawet, aby kontynuowała bieg – opowiada Klaudia.

Dziewczyna nie posłuchała go. Poszła jednak do pielęgniarki, a następnie do domu. Sprawa została zgłoszona do dyrekcji. Klaudia dowiedziała się, że w tamtym czasie wiele osób składało skargi na wuefistę. Były to głównie dziewczyny, a większość skarg dotyczyła zmuszania do ćwiczeń podczas menstruacji i złego samopoczucia. Niedługo po tym incydencie nauczyciel został zwolniony.

Dr Iwona Szaferska, psycholog, zgadza się ze stwierdzeniem "okres to nie choroba". Zaznacza jednak, że każdy przypadek należy traktować indywidualnie.

– W niektórych przypadkach zwalnianie z WF-u może być przesadą. Mimo wszystko wysiłek fizyczny w tym stanie powinien być ograniczony i godzinny bieg, skoki, ani brzuszki oczywiście nie są wskazane – podkreśla. – Ćwiczenia nie wpłyną na zwiększenie bolesności miesiączki, ale trzeba mieć na uwadze względy higieniczne. Moim zdaniem w bardziej obfity dzień można pofolgować miesiączkującej uczennicy – przekonuje specjalistka.

Nauczyciel wymagał chodzenia na basen

W przypadku Judyty podejście nauczycieli do miesiączkujących uczennic było różne, w zależności od danej placówki.

– W liceum nie było problemu ze zwolnieniami od ćwiczeń w czasie miesiączki. Nauczycielka to rozumiała i nikogo nie zmuszała do uczestniczenia w zajęciach. Bywało, że często zaglądała do szatni, w której siedziała dziewczyna z okresem, jeśli wiedziała, że źle się czuje. Sprawdzała, czy nie robi się jej słabo – wspomina. – Ja raz ćwiczyłam, raz nie, wszystko zależało od samopoczucia – tłumaczy.

Sytuacja zupełnie inaczej wyglądała jednak w gimnazjum, gdzie teoretycznie można była zgłaszać niedyspozycję, ale wuefista miał już zastrzeżenia.

– Choć zgodnie z regulaminem można było zgłaszać niedyspozycję dwa razy w miesiącu, nasz nauczyciel miał z tym problem i bywało, że w dość niegrzeczny sposób namawiał nas do ćwiczenia. Mówił, że okres to nie choroba i możemy odpuścić sobie trening, jak będziemy mieć złamaną rękę, bo z okresem można przecież robić wszystko. Jego podejście nie zmieniało się nawet w przypadku wyjść na basen – opowiada Judyta. – Na pływalnię chodziliśmy raz w miesiącu. Pamiętam, jak jedna z uczennic próbowała zgłosić mu wówczas niedyspozycję.

– "Jak ja studiowałem, to kobiety wsadzały sobie tampony, normalnie pływały i nikt nie narzekał jak wy" – cytuje jego słowa Judyta. – Nie brał pod uwagę, że byłyśmy zwykłymi uczennicami, a nie studentkami Akademii Wychowania Fizycznego – dodaje.

Po tej sytuacji uczennice postanowiły sprzeciwić się wuefiście i w akcie buntu wszystkie solidarnie odmówiły uczestnictwa w zajęciach. Wówczas po długiej rozmowie nauczyciel ostatecznie ustąpił, ale tylko w kwestii basenu.

Po męczącym biegu straciła przytomność

Nauczycielami wychowania fizycznego Oli zawsze byli mężczyźni. Często, gdy zgłaszała niedyspozycję, słyszała, że użala się nad sobą i traktuje okres jako wymówkę, aby nie ćwiczyć. Wuefiści nigdy nie brali pod uwagę tego, że poza bólem problematyczne i krępujące jest dla uczennic także obfite krwawienie.

– Jako nastolatka byłam bardzo słaba i miałam kiepskie wyniki morfologii. Lekarz odradzał mi w czasie miesiączki nadmierną aktywność fizyczną. Uznał jednak, że nie potrzebuję zwolnienia, bo nauczyciel z pewnością zrozumie, że nie powinnam się wówczas forsować – opowiada.

Niestety, niedługo po konsultacji z lekarzem Ola podeszła do wuefisty, mówiąc, że ma miesiączkę i źle się czuje, ale nauczyciel zbagatelizował problem. Na domiar złego na ten dzień zaplanował bieganie na kilometr.

– Oznajmił, że zaraz są wystawiane oceny semestralne i bieg można zaliczyć tylko tego dnia, bo inaczej wstawi mi jedynkę – wspomina Ola. – Nie chciałam dostać złej oceny, dlatego zmusiłam się do ćwiczeń. Podczas biegania czułam mdłości, a gdy w końcu dotarłam do mety, usiadłam na trawie, zwymiotowałam i straciłam przytomność – dodaje.

Ola ocknęła się w momencie, gdy koleżanka ocuciła ją zimną wodą. Dopiero wtedy wuefista przestraszył się i szczerze przejął jej stanem. Poprosił, aby koleżanka odprowadziła ją do pielęgniarki.

Psycholożka dziecięca Aleksandra Piotrowska stara się zrozumieć zarówno nauczycieli wątpiących w szczerość uczennic, jak i obawy dziewczynek.

– W tej sytuacji ciężko przyznać rację tylko jednej stronie. Barbarzyństwem jest ze strony nauczyciela WF-u, że każda dziewczyna w każdym momencie swojego życia będzie wykonywać wszystkie polecenia, bo to nie prawda. Są jednak dziewczynki, które przez całą miesiączkę mogą ćwiczyć i niczemu to nie grozi, ale u innych okres jest na tyle intensywny, że obawy i skrepowanie są w pełni zrozumiałe – zauważa.

Psycholożka rozumie nieufność nauczycieli w stosunku do uczennic, które nadużywają zgłoszeń niedyspozycji, aby nie brać udziału w zajęciach. Zauważa, że wiele dziewczynek nie chce ćwiczyć, bo wstydzi się niedoskonałości swojego ciała, nie chce się spocić lub zwyczajnie nie ma ochoty na taką aktywność.

– Rozumiem, że wuefiści chcą z tym walczyć i zachęcać podopiecznych do wysiłku fizycznego, ale nie można tego robić za wszelką cenę – podkreśla. – Wszystko zależy od relacji ucznia z nauczycielem. To nie jest tak, że relacja w kwestii miesiączki będzie wyglądała inaczej, niż ich relacja na co dzień. Należy pamiętać, że dużo do zrobienia ma wychowawca w porozumieniu z rodzicami. Myślę, że nauczyciel ma obowiązek uwzględniać słowa prawnych opiekunów. W sytuacji, w której wuefista ignorowałby zgłoszenia niedyspozycji ucznia, interweniować może rodzic, kontaktując się bezpośrednio z nim lub wychowawcą dziecka – stwierdza psycholożka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (114)