Zmieniam jego mieszkanie

Życiowy scenariusz rodem z filmu „Jak stracić chłopaka w 10 dni”, którego bohater, Ben z pewnością nie należy do rzadkości wśród mężczyzn wykazujących zadziwiającą cierpliwość w obliczu spotykających go perypetii z kobietami.

Zmieniam jego mieszkanie
Źródło zdjęć: © WP.PL

14.05.2009 | aktual.: 14.05.2009 15:46

Życiowy scenariusz rodem z filmu „Jak stracić chłopaka w 10 dni”, którego bohater, Ben z pewnością nie należy do rzadkości wśród mężczyzn wykazujących zadziwiającą cierpliwość w obliczu spotykających go perypetii z kobietami.

Faceci bez wątpienia zrozumieją wszystkie sytuacje, w których Andie testuje do granic wytrzymałości tego młodego faceta, zmieniając jego łazienkę, muzykę, mieszkanie, słowem dokonując śmiałej inwazji w jego prywatny świat.

Generalne przemeblowanie zdaje się być pierwsza rzeczą jakiej dokonują kobiety po zawładnięciu „męska przestrzenią”, przerabiając jego kawalerski styl. Nowa glazura, „udomowienie” kuchennej części domu, bibeloty to zdaniem wielu kobiet niezbędne „kosmetyczne” zmiany wspólnego kąta. O ile dla nich to częstokroć drobiazg, dla mężczyzn prawdziwa rewolucja uderzająca w najwyżej cenione przez nich dobro, autonomię.

Mieszkanie kawalera to miejsce, gdzie męska część jego duszy pozwala sobie na luz, gdzie nie ma tzw. „kobiecej ręki” zagrażającej kochającym wolność samcom. Nikt tak nie cierpi rezygnować ze swoich nawyków jak mężczyźni. Wolność zawsze była dla nich, i z pewnością na długo jeszcze pozostanie, synonimem siły, autorytetu, sprawstwa. Każda zmiana w tak pojmowanej autonomii to de facto inwazja w prawdziwe męskie ego. Budząca opór, niechęć czy wręcz ambiwalentny stosunek do samego związku. Stąd propozycja zamieszkania razem to przede wszystkim sprawdzian naszej wzajemnej dojrzałości, sprawdzian na ile potrafimy pozbyć się egoistycznych zapędów i przeformułować własne myślenie z „ja” na „my”.

Tak jak w innych dziedzinach życia również w tym aspekcie współpraca się opłaca. Sztuka kompromisu może zdać się najlepszym rozwiązaniem wzajemnych animozji. Pozostawmy sobie, w sensie psychologicznym, przestrzeń dla własnych rozwiązań aranżacyjnych wnętrza. Nie musimy tolerować, wzajemnych mocno doskwierających drugiej stronie „słabości”, ale może warto zgodzić się na ustępstwa tam, gdzie nie będą one dla nas wyrzeczeniem ponad siłę.

Rozstawianie kwiatów w ilościach masowych na każdym z możliwych parapetów, przemalowanie sypialni na ulubiony turkus, którego nie znosi nasz partner nie musi być najlepszym posunięciem. Nie będziemy czuć się dobrze w pomieszczeniu, którego aranżacyjnie nie akceptuje nasz współlokator, tym bardziej, jeżeli jest naszą „drugą połową”. Znajdźmy takie możliwe zmiany, które ucieszą oboje. Warto zaspokoić własne potrzeby, bez nadmiernej inwazyjności w terytorium drugiej osoby. Niech to nie będzie rewolucja przewracająca do góry nogami dotychczasowy porządek rzeczy. Warto uszanować granice mężczyzny i vice versa z, praktycznego punktu widzenia, to się po prostu opłaca.

Z perspektywy kobiety silnie rozwinięta potrzeba autonomii i niezależności mimo pozornie pozytywnego wydźwięku może zniechęcić partnerkę, jeżeli uniemożliwi jej udział w twoim życiu. Warto przeanalizować własną hierarchię wartości, być może nie ma w niej miejsca lub czasu na partnera i rodzinę. Może najwięcej miejsca zajmują typowe dla singli priorytety: praca i hobby.

Filozofia quirkyalone (ekscentryczny, odlotowy, samotny) nie jest z pewnością dobrą podstawą dla „wspólnego” aranżowania domu.

Zobacz więcej w serwisie „Ty tu urządzisz" - ZOBACZ WIĘCEJ

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)