Zrób sobie wolne
Codzienna krzątanina, praca, dom, rodzina... Nie starcza na wszystko czasu. Jak nie zagubić się w natłoku obowiązków, ciągłym pośpiechu?
20.07.2006 | aktual.: 30.05.2010 14:21
Codzienna krzątanina, praca, dom, rodzina... Nie starcza na wszystko czasu. Jak nie zagubić się w natłoku obowiązków, ciągłym pośpiechu?
Co ja mam z tego życia?
Hanna, 33 l.:
Wiem, że tysiące kobiet myśli tak samo, ale to nie poprawia mi samopoczucia. Mam pracę, którą lubię. Mam rodzinę, którą kocham. I ani chwili dla siebie. Ledwie otworzę rano oczy, już pędzę. Pies, dzieci, śniadanie. Mąż krzyczy z łazienki - podaj ręcznik. Zanim wyjdę z domu już jestem zmęczona. Na szczęście pomaga mi teściowa. Bez niej w ogóle nie dałabym sobie rady. Ale i tak kilka razy dziennie dzwonię z biura do domu. Staram się skupić na pracy, ale nie zawsze mi to wychodzi. Zwłaszcza gdy któreś z dzieci się przeziębi. W końcu robię to, co do mnie należy, ale nie osiągam takich sukcesów zawodowych, jakie kiedyś planowałam. Po pracy biegiem do domu. Zakupy, sprzątnie, gotowanie na następny dzień, pomoc dzieciom w lekcjach. Zanim się obejrzę już jest późno, a ja skonana. Ledwie mam siłę obejrzeć coś w telewizji. W weekendy nadrabiam zaległości. Porządkuję w szafach, robię większe sprzątanie. Latem dochodzi praca na działce. Trzeba też kiedyś pójść na targ, pojechać do supermarketu. W niedzielę wieczorem
czuję się, jak przekręcona przez wyżymaczkę. Przyznaję się, że w poniedziałek w pracy odpoczywam. Zazdroszczę ludziom, którzy mają kiedy iść do kina, spokojnie poczytać, spotkać się ze znajomymi. Koleżanki opowiadają, że robią sobie maseczki, gimnastykują się, jeżdżą na rowerze. Naprawdę nie wiem, jak znajdują na to czas. Przecież w domu jest zawsze tyle do roboty. Mąż stara mi się pomagać, ale wiadomo, jacy są mężczyzni. Wszystko robi niestarannie, trzeba go przypilnować, poprawiać po nim. Sama zrobię szybciej i lepiej. Kiedyś myślałam, że jak dzieci podrosną, będzie inaczej. Ale obowiązków mi przybywa, a nie ubywa. Czasem sobie myślę - co ja mam z tego życia? Tylko harówa. Żadnych przyjemności, żadnej satysfakcji. Bywa, że czuję się jak staruszka, której już nic się nie należy. A kiedy indziej mam ochotę się zbuntować. Rzucić to wszystko. Odpocząć. Tylko jak to zrobić?
Moja żona to typ niewolnicy
Robert 36 l.:
Mieć leniwą żonę to podobno problem, ale mieć taką pracowitą jak moja, to tragedia. Kiedyś była normalną dziewczyną. Lubiła spotkania ze znajomymi, oglądała wszystkie nowości w kinie, dużo czytała. Miała zamiar robić karierę. A przy tym była po prostu śliczna. Teraz ma 33 lata i jest wiecznie jęczącą kurą domową. Codziennie słyszę, że zmarnowała sobie życie, dłużej nie da rady. Ale to nieprawda. Ona ma siłę słonia i chyba z powołania jest niewolnicą. Kocha pracę. Nie tę zawodową. Już dawno porzuciła myśl karierze. Uwielbia zamęczać się domowymi obowiązkami. Narzeka, ale nie umiałaby żyć bez podawania mnie i dzieciom wszystkiego pod nos. Nie pozwoli sobie pomóc. Musi osobiście pucować, glansować, gotować, prasować, układać, składać. Męczy mnie samo patrzenie na to, co ona robi. Złoszczę się, bo przyzwyczaja dzieci do pełnej obsługi. Są niesamodzielne, stawiają wymagania. Nawet lekcji same nie zrobią. Ja nie mogę im pomóc, tylko mama. Bo mama za nie rysuje, czyta lektury, pamięta, co trzeba odrobić. Nie mogę
sobie darować, że kupiliśmy działkę. Myślałem - łykniemy świeżego powietrza, poopalamy się, pochodzimy po lesie. Nie z tego. Moja pani zawsze znajdzie sobie jakieś prace. Wiecznie zmęczona, wiecznie zajęta. Mam tego szczerze dość. Co to za żona? Wieczorem oczy jej się zamykają. Ani pogadać, ani co innego. Nie daje sobie wytłumaczyć, że wcale nie musi tak tyrać. Moja matka chętnie jej pomoże, ja też. I dzieciaki są już spore. Poza tym naprawdę nie ma potrzeby ciągle sprzątać, tyle gotować. Stać nas na to, żeby czasem zamówić pizzę. A pierogi czy ciasto z supermarketu też są dla ludzi. Nie ukrywam, że wolałbym mieć w domu gorszą gospodynię, a bardziej zadbaną żonę, która pomyślałaby nie tylko o moich skarpetkach i koszulach.
Ona. Mąż nie zrozumie, że skoro podjęłam się prowadzenia domu, to muszę to robić najlepiej, jak potrafię. Daję przykład dzieciom i sama mam czyste sumienie.
On. Żona sprowadza życie rodzinne do przestawiania garnków i sprzątania. Nie rozumie, że ja i dzieci wolelibyśmy pójść z nią nad rzekę, do cyrku. Czy wobec nas nie ma obowiązków?
Ona. Marzę o chwili dla siebie, ale jak mam ją wygospodarować? Coraz częściej jestem zdenerwowana i mam pretensje o wszystko do męża i dzieci.
On. Kobieta nie może tylko pracować. Potrzebuje rozrywki, odpoczynku, nawet chwili samotności. Bez tego szybko zmieni się w jędzę.
Zachowaj zdrowy rozsądek!
Renata Regulska, psycholog rodzinny, 17 lat stażu małżeńskiego, dwoje dzieci
Poczucie obowiązku nie może przekraczać granic zdrowego rozsądku. Ciągłe poświęcanie się dla rodziny nikomu nie wychodzi na zdrowie. Poczucie, że życie składa się wyłącznie z przytłaczających obowiązków może nawet wywołać depresję. Jak do tego nie dopuści? O czym nie wolno zapominać?
- Przede wszystkim o... obowiązkach wobec siebie. Ma je każdy człowiek. Również żona i matka. Jeśli je zaniedba, prędzej czy później poczuje żal do rodziny. Choć sama jest sobie winna. Rodzina nie może dzielić się na tych, którzy usługują i na tych, którzy są obsługiwani. Jest to nie tylko niesprawiedliwe, ale i niewychowawcze.
- Mnożenie prac domowych i ciągła obsługa domowników mogą świadczyć o tym, że kobieta nie umie inaczej okazać bliskim swojego uczucia. Warto się nad tym zastanowić.
- Pracoholizm, czyli uzależnienie od pracy, dotyka nie tylko menedżerów, gospodynie domowe również! Trzeba uważać.
- Nie każda zapracowana pani domu potrafi sama przejrzeć listę swoich obowiązków i skreślić te mniej istotne. Warto porozmawiać o tym np. z siostrą czy przyjaciółką.
- Każdy członek rodziny ma prawo do czasu wolnego. Odpoczynek, rozrywka są konieczne dla higieny psychicznej. Nie można z nich rezygnować.
- Do "obowiązków" żony należy dbanie o własną atrakcyjność fizyczną i intelektualną. Domowe pierogi nie zastąpią świeżej fryzury, seksownej bielizny, interesującej rozmowy.
- Wyjście z domu, oderwanie się od ukochanej rodziny, każdemu dobrze zrobi. Spotkanie przyjaciółką, pooglądanie wystaw sklepowych, wizyta u fryzjera � to minimum.
- Domowe prace będą mniej uciążliwe, jeśli wykonuje się je razem z bliskimi. Wyprawa na targ cała rodziną, wspólne gotowanie, mogą być przyjemnością.
- Dobra atmosfera w domu, wzajemna bliskość muszą być zawsze ważniejsze niż wybłyszczone mieszkanie.
- Nie warto rezygnować z kariery zawodowej. Jeśli nawet jest w życiu kobiety okres, gdy bardziej jest zajęta wychowaniem dzieci, to czas przeznaczony na pracę zawodową trzeba wykorzystać do maksimum. Smutno jest nie mieć dokąd wrócić, gdy już "pisklęta wyfruną z gniazda".