Blisko ludziZrobili jej "szew dla męża". Gorzko żałuje, że się zgodziła

Zrobili jej "szew dla męża". Gorzko żałuje, że się zgodziła

- Wtedy po raz pierwszy usłyszałam o "szwie dla męża". Zszywanie odbywało się bez znieczulenia, bo lekarz stwierdził, że "te znieczulenia nie działają" - wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską Julia Kwaśniewska. - Mówił, że "narzeczony będzie zadowolony, będzie lepiej niż było" - dodaje. - Zostałam okaleczona. Nikogo nie interesowały moje odczucia. To tak, jakby kobiety były traktowane jak przedmiot, który można sobie wyregulować, jak się chce.

"Szew mężowski" nadal jest stosowany w Polsce - fotografia ilustracyjna
"Szew mężowski" nadal jest stosowany w Polsce - fotografia ilustracyjna
Źródło zdjęć: © getty images | naphtalina
Marta Kosakowska

- Powiedzmy, że w końcu zrozumiałam, o co chodzi w tej całej ochronie krocza. […]. Druga rzecz, która mnie zaskoczyła, to "szew dla męża", co jest hardcorem — wyznała Zofia Zborowska w rozmowie z Ofeminin. - Nadzia była bardzo dużym dzieckiem, więc podobno trzeba było mnie naciąć. A jak się nacina, to potem trzeba zszyć. Byłam pięć tygodni na proszkach przeciwbólowych i to był hardcore — wspominała. - Uważam, że zostałam bardzo, bardzo mocno zszyta, niestety nie przez moją położną, tylko przez doktora, który akurat wtedy przyszedł — przyznała. - Gdzieś w głębi duszy liczę, że on tego nie zrobił specjalnie, że nie miał takiej intencji. No ale wyszło, jak wyszło — dodała aktorka. 

Zofia Zborowska nie jest odosobniona w swoich przeżyciach. Zarówno aktorka, jak i wszystkie bohaterki tego artykułu, urodziły w 2021 roku. Natomiast od początku lat 80. wiadomo, że ta procedura jest krzywdząca dla pacjentek. W 2010 r. ograniczyło ją Ministerstwo Zdrowia, a – zgodnie z rozporządzeniem – do zabiegu może dojść jedynie, gdy są do niego istotne wskazania. Jednak nacinanie krocza jest wciąż powszechnie stosowaną procedurą. Często wykonuje się go rutynowo, bez wyraźnego uzasadnienia. A jak wspomniała Zborowska, "jak się nacina, to potem trzeba zszyć".  

Według informacji, które systematycznie zbiera Fundacja Rodzić Po Ludzku, 51 proc. kobiet ma nacinane krocze podczas porodu, a co trzecia - bez zapytania o zgodę. - Trafiają do nas kobiety, które mają komplikacje po zszywaniu krocza, ponieważ zostało one zszyte niewłaściwie lub zbyt ciasno - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Małgorzata Sikora Borecka z Fundacji Rodzić po Ludzku.

Potwierdzenia tych danych nie trzeba daleko szukać. Wystarczyło zarzucić temat na jednej z facebookowych grup dla mam, by uzyskać lawinę wypowiedzi kobiet, które boleśnie przekonały się o tym, czym jest nacięcie krocza i nieodpowiednie zszycie.

"Narzeczony będzie zadowolony, będzie lepiej niż było" 

Przekonała się o tym Julia Kwaśniewska, która swojego porodu nie wspomina najlepiej. W czasie akcji porodowej, gdy było już za późno na cesarskie cięcie, lekarz zastosował chwyt Kristellera. Położna zrobiła nacięcie krocza "na żywca" - jak mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Julia. Kiedy dziecko było już na zewnątrz, lekarz wziął się za zszywanie krocza.

- Wtedy po raz pierwszy usłyszałam o "szwie dla męża". Zszywanie również odbywało się bez znieczulenia, bo lekarz stwierdził, że "te znieczulenia nie działają" - wspomina Julia. - Mówił, że "narzeczony będzie zadowolony, będzie lepiej niż było" - dodaje. - Zostałam okaleczona. Nikogo nie interesowały moje odczucia. To tak, jakby kobiety były traktowane jak przedmiot, który można sobie wyregulować, jak się chce. 

"Każdy stosunek kojarzy mi się z bólem" 

- Przez ponad miesiąc po porodzie nie mogłam siedzieć, stać, chodzić, leżeć, nic. Totalnie nic nie byłam w stanie robić przez ogromny ból. Dzisiaj jestem już 14 miesięcy po porodzie i nadal czuje ból po nacięciu, każdy stosunek kojarzy mi się z bólem. Wiem, że zostałam zszyta za ciasno – twierdzi Kwaśniewska. - Czuje się okaleczona już na zawsze. 

O dyskomforcie przy stosunku mówi w rozmowie z Wirtualną Polską również Justyna Zając. - Dość długo po porodzie odczuwałam ból. Po dwóch tygodniach wróciłam do w miarę normalnego funkcjonowania, ale przez pół roku mogłam zapomnieć o seksie. Przy współżyciu pojawiał się ból — wyznaje.

Wspomnienia z porodu określa jako "dobre", jednak ma poczucie, że mógł się on odbyć bez nacinania krocza. Potrzebę wykonania zabiegu podaje w wątpliwość. Podejrzanym wydaje jej się również fakt, że tego dnia wszystkim rodzącym nacinano krocze. - Rodziło nas cztery dziewczyny. Każdą nacięli i powiedzieli, że dziecko rodziło się z rączką przy główce. Szczerze wątpię w taki zbieg okoliczności. Do tego wszystkiego każda była zszywana bez znieczulenia. 

Agnieszka (imię zmienione na prośbę bohaterki) również uważa, że nacięcie wykonano jej tylko po to, żeby — jak sama mówi - "lekarz miał łatwiej". - Źle trafiłam przy porodzie, bo akurat na dyżurze był starszy lekarz z mentalnością z poprzedniej epoki. Nie miałam załatwionej położnej, więc też była to osoba zupełnie przypadkowa. Generalnie nie wyglądało to wszystko dobrze – relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską.

- Cały poród, który był ciężki i zniosłam go źle, czułam się traktowana przedmiotowo, ale kulminacja nastąpiła, gdy doktorek zabrał się za zszywanie mnie. Nie znam się na tym, ale zrobił to tak, że rana goiła się długo i została okropna blizna. Jednak najgorszy był ten jego sarkastyczny śmiech i komentarze. Nigdy nie zapomnę jego głupkowatych komentarzy: "Będzie ciaśniutko jak u dziewicy, mąż będzie miał dobrze". Byłam półprzytomna, więc nie zareagowałam. Chciałam, tylko żeby skończył, ale dziś żałuję, że gdzieś tego nie zgłosiłam. Takie coś nie powinno mieć miejsca w dzisiejszych czasach – przekonuje Agnieszka. 

Julia Kwaśniewska zszywanie krocza przypłaciła nie tylko pogorszeniem jakości życia seksualnego, ale także zdrowia – fizycznego i psychicznego. - U mnie niestety nic już się nie da zmienić. Przez traumę poporodową przyszło mi mierzyć się z nerwicą lękową, a na naprawienie złego zszycia lekarskiego nawet nie mam co liczyć. Wszystkie tego rodzaju operacje są zaliczane jako "plastyczne", czyli słono płatne. 

Nie ma zgody, nie ma nacięcia 

- Medycznie nie istnieje coś takiego jak "szew mężowski". Obecnie w środowisku lekarzy i położnych nie używa się tego terminu. Funkcjonował on wiele lat temu wśród lekarzy starej daty. Dziwi mnie, że to określenie w ogóle jeszcze się pojawia. Mimo wszystko, w Polsce odsetek nacięć krocza w czasie porodu w Polsce jest najwyższy w Europie — mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Pietuch, ginekolożka-położniczka.

- Druga sprawa jest taka, że pacjentkę powinno się zszywać delikatnie, tak, żeby jej to nie bolało. Ważne są: dobra technika szycia i doświadczenie. W trakcie szycia powinno się też zadać pacjentce kilka pytań np. czy wcześniej miała jakieś dolegliwości podczas współżycia, czy planuje jeszcze zachodzić w ciążę. Wtedy wspólnie z pacjentką można podjąć decyzję, czy ewentualnie taki dodatkowy szew zakładać - mówi lekarka.

Ginekolożka przyznaje, że ciaśniejszy, ściągający szew może się różnie goić. - U niektórych pacjentek zagoi się ładnie, a u innych – niekoniecznie. U tych drugich może pojawić się problem przy współżyciu, a nawet przy codziennym funkcjonowaniu, bo taki szew "ciągnie". Wtedy konieczna jest rehabilitacja uroginekologiczna — tłumaczy Pietuch. 

Zabiegu nacinania krocza nie można wykonać bez wyraźnej zgody pacjentki. Kobieta powinna wyrazić ją przed porodem w formie pisemnej. - W przebiegu porodu obowiązuje rozporządzenie w sprawie standardu organizacyjnego opieki okołoporodowej. Zgodnie z przepisami nacięcie krocza jest zabiegiem, który powinien być wykonywany tylko wtedy, kiedy jest niezbędny, czyli w medycznie uzasadnionych przypadkach — tłumaczyła w rozmowie z Wirtualną Polską Jolanta Budzowska, radca prawny, pełnomocniczka poszkodowanych pacjentek w sprawach okołoporodowych i autorka bloga Błąd przy porodzie.

- Nie może on być dowolną decyzją lekarza czy położnej. Jest obowiązek udokumentowania, jakie działania podjął personel w celu ochrony krocza. Opisanie okoliczności uzasadniających zastosowanie zabiegu nacięcia musi znaleźć się w dokumentacji medycznej - dodała specjalistka od prawa medycznego. - Rażącym naruszeniem praw pacjenta jest nieuzyskanie zgody kobiety i dokonanie nacięcia wbrew jej woli - mówi. 

Profilaktyka przede wszystkim

- Po stronie położnej i lekarza natomiast może być prowadzenie porodu z zachowaniem ochrony krocza, tak, że do pęknięcia krocza nie dojdzie, albo będzie ono niewielkie, fizjologiczne. Mówimy tu np. o ruchu, o pozycji wertykalnej, kiedy kanał rodny jest skierowany ku dołowi. Kiedy poród rutynowo prowadzony jest na leżąco, ryzyko dużego pęknięcia lub potrzeby nacięcia krocza jest większe, ponieważ wtedy tkanki nierównomiernie się napinają - tłumaczy Małgorzata Sikora Borecka z Fundacji Rodzić po Ludzku.

Idealnym rozwiązaniem byłoby przygotowanie krocza do porodu. Wówczas można uniknąć zarówno nacięcia, jak i pęknięcia, a co za tym idzie – szycia. - W szkołach rodzenia rozmawia się o tym, ale wciąż za mało — wskazuje Katarzyna Pietuch. — Warto zgłosić się do urofizjoterapeuty, który nauczy technik masaży krocza. Pozwolą one przygotować pacjentkę do porodu. Takie masaże można wykonywać z partnerem. Do tego należy dołożyć efektywną współpracę z położną w trakcie porodu. Jednym słowem: najważniejsza jest profilaktyka. W Polsce mamy jeszcze dużo pracy przed sobą w kwestii edukacji okołoporodowej — twierdzi ginekolożka. 

Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
poródnacięcie kroczaporód naturalny

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (376)