Gwiazdy7 razy zgrzeszyć

7 razy zgrzeszyć

7 razy zgrzeszyć
Sebastian Turczyn
18.01.2008 11:34, aktualizacja: 03.03.2008 14:41

Zaraz grzech… Po prostu nieumiarkowanie. Nieczystość – to tylko chodzenie krętymi drogami. A lenistwo to zaniechanie. O swoich grzechach mówią gwiazdy „Małej czarnej” w TV 4.

Zaraz grzech… Po prostu nieumiarkowanie. Nieczystość – to tylko chodzenie krętymi drogami. A lenistwo to zaniechanie. O swoich grzechach mówią gwiazdy „Małej czarnej” w TV 4.

Pycha

Katarzyna Montgomery, prowadząca program „Mała czarna” w TV 4

Przejawów pychy jest mnóstwo i im bardziej o tym myślę, tym bardziej mnie to przeraża. Kiedy dowiedziałam się, że mam się odnieść do pychy, poczułam bunt: dlaczego akurat ja? I po chwili zrozumiałam, że właśnie popełniłam grzech pychy, myśląc, że mnie to nie dotyczy, że jestem lepsza.

Przełom ubiegłego roku to dla mnie wielka lekcja pokory: byłam redaktor naczelną, miałam program telewizyjny, fantastyczną pracę, która mi dawała satysfakcję i szansę na rozwój, niemal co tydzień surfowałam na desce po Zatoce Puckiej. A potem te aktywa, jak klocki w budowli, rozpadły się jeden po drugim. Kumulacja złych emocji wraz z wirusem nabytym podczas wyprawy do Afryki sprawiła, że z dnia na dzień moje ciało opanował częściowy paraliż. Od roku ten niedowład stopniowo ustępuje. Jednak paraliż to nie był koniec lawiny kłopotów. Musiałam zmierzyć się z brakiem pracy, źle zainwestowanym uczuciem, weryfikacją przyjaźni i innymi wydarzeniami, których już nie chcę wyliczać. Gdy pewnego dnia mój ukochany pies zmarł niespodziewanie, skończyłam dyskusje, które prowadziłam z Bogiem. Myślałam, że tych wydarzeń jest za dużo i że sobie na to wszystko nie zasłużyłam. Potworna pycha! Kiedy to do mnie dotarło, coś drgnęło i w moim życiu zaczęło się dziać lepiej. Chciwość

Agnieszka Maciąg, modelka

Jako nastolatka przeżyłam poważny wypadek samochodowy, który na zawsze zaszczepił we mnie przekonanie, że życie jest kruche i bardzo cenne. Być może to sprawiło, że mój apetyt na życie przekształcił się w chciwość, w nadmierną chęć posiadania, doświadczania, próbowania. To przełożyło się na odwagę wyjazdu z Białegostoku, pokonania swoich lęków i pracę modelki. To, że chwytam się w życiu różnych zajęć i pasji, też o tym świadczy. Czytam cztery książki jednocześnie, z niczego nie jestem w stanie zrezygnować. Przez dwa lata prowadziłam program telewizyjny, nomen omen, „Siedem pokus”. Absolutna zachłanność na zdobywanie doświadczeń i poznawanie ludzi! Napisałam książkę o gotowaniu „Smak życia”, wydałam zbiór wierszy „Zielone pantofle”. Zachwycam się życiem, twórczością, pięknem.

Chciwość materialna? Nie dla mnie. Nie kupuję 125. pary butów, w ogóle nie noszę futer, nie muszę mieć diamentów ani brylantów, choć reklamowałam biżuterię francuskiej firmy Van Cleef & Arpels. Prawdziwie cenne są przeżycia, miłość, przyjaźń, a nie najdroższa nawet biżuteria. Mam dom zagracony pamiątkami z całego świata, już nie mam co z nimi robić. To dowód absolutnej, bezgranicznej, nie do opanowania chciwości. Nieczystość

Beata Sadowska, dziennikarka TVP 2

Nieczystość traktuję z przymrużeniem oka. Nie jako grzech, ale chodzenie własnymi, w powszechnym odbiorze często krętymi, ścieżkami. To przełamywanie zasad i standardów, uznawanych za obowiązującą normę. Wolę pójść własną drogą, nawet jeśli mocniej dostanę za to po tyłku.

Seks nie jest nieczysty. To naturalna potrzeba człowieka. Niezbędna jak miłość. Wyzwala, oczyszcza, odpręża, relaksuje. Dobry związek to dobre uczucie i dobry seks. Spełnienie.

Wybrałam nieczystość, bo lubię puszczać oko do życia, przełamywać mój wizerunek. Nie mam jakichś wyjątkowych dokonań na polu grzechu i rozpusty, a jednak uważam, że nieczystość jest trochę moja.

Dziesięć lat temu zrezygnowałam z bycia reporterem politycznym, mimo że na międzynarodowych kursach Reutersa zbierałam najwyższe noty. Niemal wszyscy patrzyli z niedowierzaniem, jak odkładam karierę na półkę. Dziś mogę szczerze powiedzieć: nie żałuję. W końcu, jak mawiał Mały Książę: „Idąc prosto przed siebie, nie można zajść daleko”. Jeśli w erze globalizacji, kiedy wszystkim na świecie podoba się ten sam przebój, wszyscy czytają „Harry’ego Pottera” i wcinają takiego samego hamburgera, potrafimy się wyłamać i pójść własną drogą – to w porządku! Nawet jeśli diabeł chichocze na zakrętach… Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu

Piotr Najsztub, dziennikarz

Zaraz grzech… Nieumiarkowanie to tylko nieumiarkowanie. Ja jestem uzależniony od rosołu, od mojego rosołu, bo gotuję go od dwudziestu paru lat. Teraz jem go w mojej restauracji, która nazywa się „Przegryź”. Odkąd jestem dziennikarzem, mogłem gotować tylko wieczorami, po przyjściu z pracy, a jeść koło północy. Teraz gotuję w innym trybie (restauracyjnym) i też jem w innym trybie, czyli w ciągu dnia. W wersji z domowym makaronem albo z kołdunami – pierożkami z baranim mięsem. Nigella Lawson mówi o rosole: „żydowska penicylina”, a ja pamiętam, że rosół był zawsze daniem dla chorych, ostatnio lekarze odkryli, że wzmacnia odporność na choroby.

Poza tym jako Polak dobrą kiełbasę muszę zjeść. Działa jak afrodyzjak, bez niej życie nie ma swojego powabu. To scena mało poetycka, ale jak wracam z pracy, kupuję sobie w jakimś sklepiku slowfoodowym pęto surowej polskiej kiełbasy i słoik musztardy. Niestety, dobrej białej kiełbasy, do której mam też słabość, w Warszawie nie ma. Kupuję więc jelita i sam robię białą tak, jak mnie nauczono w Wielkopolsce. W mojej restauracji serwuję ją z bigosem, a w domu jem na śniadanie do pajdy świeżego chleba. Zazdrość

Katarzyna Lengren, scenograf

Zazdrość ma dwa skrzydła, a może i więcej, ale na dwóch lata. Pierwsze to zazdrość o rzeczy, przedmioty, powodzenie, które ktoś ma, a my nie. Drugie to zazdrość o coś, co my mamy, a ktoś inny pożąda. Zazwyczaj chodzi o mężczyznę.

Nie jestem zazdrosna i to jeden z powodów, dla których jestem lubiana. Ja nie mam czasu na zazdrość! Zazdrość wymaga braku akcji, nicnierobienia, bierności i czasu. Osoby zazdrosne są bardzo pasywne, a ja jestem aktywna. Istota grzechu zazdrości sprowadza się do tego, że marnujemy czas, zastanawiając się, dlaczego Kowalski ma pieniądze, a my nie, a przecież w tym czasie już moglibyśmy coś zrobić, żeby zarobić. Albo chociaż wyjść z domu i zagrać w totolotka.

Przyznam, że kiedyś byłam zakochana w mężczyźnie, z którym mi nie wyszło. Miał inną i z nią został. Żeby się pocieszyć, wmawiałam sobie, że on mi się tak strasznie podobał, że gdybym z nim została, byłabym o niego piekielnie zazdrosna. A to nie byłoby dobre. Zazdrość odpycham, odganiam miotłą, myślą, kropidłem. To niszczące uczucie, zazdrośnik gnije od środka. To straszny grzech, który psuje nam życie. Mimo to… dalej czekam na swój ideał, aby być o niego choć trochę zazdrosna, ale spotkam go już chyba w Domu Rencisty. Lenistwo

Renata Dancewicz, aktorka

Lenistwo niby jest grzechem, ale ma też swoją wersję light – gdy człowiek się nie zmusza do nadzwyczajnego wysiłku, nie napina, nie spręża, nie mobilizuje, a pozwala rzeczom i sprawom płynąć swym naturalnym rytmem… Jak się nie chce zmywać garów, niech sobie stoją brudne w zlewie, świat się przecież nie zawali. Człowiek poleży w wannie, poczyta, pośpi, w sufit się pogapi… Takie lenistwo popieram. Daje nam bowiem czas na myślenie, przestrzeń do obserwacji, wtedy nabieramy dystansu, widzimy, że nie tylko my jesteśmy na świecie, że inni też się liczą, mają swoje problemy i radości. W takim ujęciu lenistwo to nie grzech.

Jednak ostatnio coraz częściej zaczynam pojmować lenistwo jako grzech zaniechania. Mimo że coś naprawdę sensownego powinnam zrobić, tak naprawdę mi się nie chce; zostawiam sprawy własnemu losowi, licząc na wariant optymistyczny: jakoś to będzie…

Ewidentnie jestem leniwa. Często nie chce mi się zrobić czegoś, co byłoby dla mnie dobre, np. pójść na zdjęcia próbne. Człowiek sam pozbawia się określonych szans. Bo nie chce mu się o coś zawalczyć, z kimś spotkać. Nauczyć się kolejnego języka albo udoskonalić ten, który zna po łebkach. Albo zadbać o kondycję. A to już jest szkodliwe. Gniew

Maria Wiktoria Wałęsa, uczestniczka „Tańca z gwiazdami"

Myślę, że gniew jest drogowskazem. Tak jak pozostałe emocje. Nie uważam go za bezwzględne zło, bo bywa pożyteczny. Jak się pojawia, nawet gdy jest nieracjonalny, to się pojawia w jakimś celu, po coś… Tam, gdzie w grę wchodzi przemoc, ludzka krzywda, można czasem niepoprawnie reagować, ale gniew bywa jak najbardziej uzasadniony.

Jestem bardzo emocjonalną osobą, żywiołową; emocje i uczucia są dla mnie ważną sferą osobowości człowieka. Słucham moich emocji, kieruję się nimi jak drogowskazami.

Każdy z grzechów głównych ma swoje drugie dno. Biorą się z niespełnienia, z frustracji, z tego, że czujemy się samotni lub nieszczęśliwi. Gniew oznacza, że coś nas uwiera i wcale nie dotyczy konkretnej sytuacji, konkretnej osoby. Najczęściej wybucham, gdy czuję się zagrożona, niepewna albo ktoś traktuje mnie nie tak, jak na to zasługuję. Gdy się zdenerwuję, wyrzucam z siebie wszystko, co mnie złości i przeszkadza, ale potem nadchodzi opamiętanie i mogę już normalnie, posługując się argumentami, rozmawiać. Gniew działa oczyszczająco. W kręgu moich znajomych, przyjaciół wszyscy wiedzą, że potrafię wybuchnąć, ale wybaczają mi, bo wyciągam wnioski i uczę się dalej. No i nie mam problemu z przeprosinami, gdy okaże się, że gniew był niesłuszny.

Wydanie internetowe

Źródło artykułu:Magazyn Sukces