Anna Przybylska obchodziłaby dziś 41. urodziny
26.12.2019 11:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W sercach fanów będzie żyła zawsze. Na jej instagramowym profilu, który zastygł w dniu jej śmierci, wciąż dodają w komentarze i serduszka, choć Ani nie ma już 5 lat. Dziś Przybylska obchodziłaby 41. urodziny.
Wiedziała ponoć, że umrze przed 40-tką. Powiedziała o tym swojej przyjaciółce, Krystynie Pytlakowskiej. "Kiedyś powiedziała mi jakoś między wierszami, że nie dożyje czterdziestki. 'Co ty Aniu opowiadasz?', żachnęłam się. 'Mówię ci to, co czuję', odpowiedziała ze stoickim spokojem – wspominała w wywiadzie dla "Vivy!" Pytlakowska.
Anna Przybylska urodziła się 26 grudnia 1978 roku. Łobuziara z urodą nastolatki i głosem Jana Himilsbacha – tak napisano o niej w opisie na okładce biografii. Taką ją zapamiętali fani. Rodzina i bliscy o tym, jak wspominają Przybylską, opowiedzieli w książce "Ania".
Siostra Ani: "Ciągle czuła się ciut gorsza"
"W świat aktorstwa wchodziła z ufnością, przeżywała wielką fascynację. Zawsze jednak miała kompleks braku aktorskiej szkoły. Mimo, że wielu wielkich aktorów patrzyło na nią przychylnie, ciągle czuła się ciut gorsza. Dopiero później zrozumiała, że wykształcenie nie ma znaczenia. Ania miała naturalny talent – wspominała Agnieszka Przybylska, siostra Ani, podczas premiery książki.
Roli życia się nie doczekała. "Była świadoma, że wiele ról dostaje ze względu na urodę. Czasami się wkurzała i mówiła 'kurcze, znowu rola k..wy'" – wspominała ze śmiechem Małgorzata Rudowska, przyjaciółka i menadżerka Przybylskiej, która obok członków rodziny pełni rolę narratorki w książce.
Zobacz także
Anna Przybylska nie lubiła sławy
Jak mówi Rudowska, aktorka nie znosiła swojej popularności i nie chciała się pogodzić z konsekwencjami sławy. "Do wyjazdów do Warszawy trzeba było ją zmuszać, to była najtrudniejsza część kontraktów z Anią. Skłonić ją, by promowała filmy, pojawiała się na branżowych imprezach i udzielała wywiadów. Dla niej to był koszmar. W końcu się zgadzała, ale określała limit. Im bardziej była niedostępna, tym bardziej była pożądana" – opowiadała Rudowska.
Miała w sobie naturalne ciepło
Eugeniusz Korin, reżyser teatralny, tak wspominał Annę Przybylską w jej biografii. "Aktor to jest ktoś z sercem i talentem. Ona to wszystko miała. Można nazwać to charyzmą, można nazwać to tajemnicą. Ja nazywam to ciepłem. Kamera powiększa wszystko: jeśli człowiek ma w sobie chłód, na ekranie wyda się widzowi zimny jak lód. Jeżeli ktoś ma w sobie ciepło, to kamera sprawi, że ludzie go pokochają. Z nią właśnie tak było."
Zobacz także
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl