"Plakat jest dzieciofobiczny". Basen reaguje na krytykę
Po akcji aquaparku, który dzień dla dorosłych reklamuje hasłem "Dzieciom wstęp wzbroniony", wybuchła burza. - Cały plakat jest bardzo dzieciofobiczny - alarmuje pisarz Michał R. Wiśniewski. Zarząd basenu zareagował na falę krytyki.
Łódzki Aquapark Fala stał się obiektem krytyki, odkąd dzień "tylko dla dorosłych" zaczęto promować plakatem z przekreślonym zdjęciem płaczącego dziecka.
"Tego rodzaju oferty nie służą dobru ogółu, jakim jest budowanie społeczeństwa obywatelskiego opartego na szacunku dla praw wszystkich, niezależnie od wieku, płci, wyznania, niepełnosprawności, orientacji i bliskiej mi idei partycypacji młodych ludzi w życiu społecznym, obywatelskim" - podkreśliła Rzeczniczka Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak.
- To trochę dziwne. Takiego typu rozrywka wydaje się być przeznaczona głównie dla dzieci - mówi reporterowi Wirtualnej Polski jedna z zapytanych w sondzie ulicznej kobiet. - To jest dyskryminacja dzieci - stwierdza inna, podkreślając, że można stworzyć oddzielną strefę dla najmłodszych, a nie wprowadzać zakazy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie brakuje jednak głosów osób, którym pomysł się podoba. - Czasem takie dni są potrzebne. Czasem dzieci głośno hałasują i przeszkadzają - mówi reporterowi inna z kobiet. - Niektórzy dorośli chcieliby mieć trochę odpoczynku - zaznacza kolejna.
Polacy są "dzieciofobami"? "Zafałszowana wizja świata"
- To, co uważam w tej sprawie za najbardziej karygodne, to sposób, w jaki ten pomysł został przedstawiony. Cały plakat jest bardzo dzieciofobiczny - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Michał R. Wiśniewski, autor książki "Zakaz gry w piłkę. Dlaczego Polacy nienawidzą dzieci".
- Grafika przedstawia niemowlaka w bardzo odpychającej pozie. Płacze, histeryzuje, ma twarz wykrzywioną w grymasie. Od razu budzi negatywne skojarzenia, utożsamiany jest z tymi wszystkimi dziećmi, które opisywane są w internecie jako "wrzeszczące bachory", niedające dorosłym wypocząć, np. w samolocie, zatruwające im życie - dodaje.
Zaznacza, że aquapark jest z założenia przestrzenią przeznaczoną głównie dzieciom. - Są to miejsca kolorowe, pełne zjeżdżalni i atrakcji dla najmłodszych. Idąc tam, musimy się spodziewać, że na miejscu będą dzieci. I one zazwyczaj nie płaczą w taki sposób, jak zaprezentowano na plakacie. Przedstawia on kompletnie zafałszowaną wizję świata. To dzieciofobia w najczystszej postaci - twierdzi.
Michał R. Wiśniewski podkreśla, że oczywiście można zorganizować w takich miejscach imprezę tylko dla dorosłych, ale istotny jest przekaz i forma promocji. - Przykładowo Legoland Discovery Center jest przestrzenią, gdzie dorośli, którzy nie mają dzieci, w ogóle nie są wpuszczani. Z myślą o nich organizowane są specjalne wieczorne imprezy. W przypadku aquaparku nic by się pewnie nie stało, gdyby to wydarzenie było przedstawione jako wieczór dla dorosłych, którzy mogą wtedy bawić się tam w nieco inny sposób - proponuje.
Autor książki dodaje, że w przypadku tej formy promocji mamy również do czynienia z hipokryzją. - Krzyczące dziecko przedstawiane jest jako coś strasznego. Z kolei dorośli mają prawo do hałasu i głośnej imprezy. Dlaczego nikt nie pokazuje plakatów z rozwrzeszczanym, pijanym dorosłym? Odwróćmy więc sytuację i wyobraźmy sobie, że ktoś postanawia zrobić dzień spokoju, strefę ciszy w klubie nocnym: "Dzisiaj nie będzie dyskoteki, będziemy puszczać cichą muzykę i będziemy podawać drinki bezalkoholowe zamiast piwa. Hałaśliwym klientom wstęp wzbroniony".
- Wydaje mi się, że została tu użyta bardzo brzydka, dyskryminująca forma. Budowanie narracji, że dzieci są szkodnikami przy jednoczesnym zezwoleniu na to, żeby dorośli mogli być głośni, bardzo mnie oburza - ocenia Wiśniewski.
Co powinien w tej sytuacji zrobić właściciel? Czy zgodnie z zasadą "cancel culture" (z ang. kultura unieważnienia) miejsce straci renomę i klientów? - Niestety nie wierzę w "cancel culture". Ludzie wyrażają swoje oburzenie w mediach społecznościowych, piszą negatywne komentarze, ale raczej na nic się to nie przełoży. Pozytywne jest jednak to, że coraz więcej osób i media zwracają uwagę, że taka forma reklamy jest niewłaściwa. Negatywne komentarze pokazują, że społeczeństwo się zmienia i reaguje na działania związane z dyskryminacją. Przez wiele lat było przyzwolenie na takie zachowanie - stwierdza Michał R. Wiśniewski.
Właściciel aquaparku zabrał głos
Z pytaniem o to, dlaczego zdecydowano się na tak kontrowersyjny plakat, zwróciliśmy się do samego właściciela aquaparku. Okazuje się, że podjął już odpowiednie kroki w tej sprawie.
- O ile samo wydarzenie "dnia dla dorosłych" spotkało się z dobrym przyjęciem, to - rzeczywiście - sporo zastrzeżeń wzbudziła grafika promująca wydarzenie. Dlatego zdecydowaliśmy o zdjęciu plakatów, wycofaniu ulotek i grafiki z przestrzeni publicznej (oczywiście tej przestrzeni, na którą mamy wpływ) - poinformował redakcję Wirtualnej Polski Marcin Masłowski, pełnomocnik zarządu basenu.
Jego zdaniem całe wydarzenie miało powstać z inicjatywy klientów. - Zaznaczam, że rodzice z dziećmi to najlepsi klienci naszego aquaparku, natomiast taki dzień "tylko dla dorosłych" jest zorganizowany pierwszy raz w ponad 16-letniej historii Aquaparku. To odpowiedź na potrzeby naszych klientów, którzy regularnie zwracają się do nas z prośbami o organizowanie wydarzeń bez udziału dzieci - tłumaczy.
"Tylko dla dorosłych" w hotelach i restauracjach
Zakaz wstępu dzieci do aquaparku budzi skrajne emocje. Warto jednak wspomnieć, że w Polsce i na świecie istnieje wiele miejsc przeznaczonych jedynie dla dorosłych. Z reguły jednak są to hotele lub restauracje. Forma przekazu również diametralnie się różni.
Ekskluzywna restauracja w hotelu Leda, serwująca dania kuchni śródziemnomorskiej, promuje się jako "jedyna restauracja dla dorosłych w Kołobrzegu". Podobnie Gruzińska Galeria Wina i Sztuki w Krakowie, która reklamuje się jako miejsce tylko dla osób pełnoletnich i... czworonogów.
"(...) powstała po to, aby być miejscem relaksu i spotkań przy gruzińskim winie. W związku z tym uprzejmie informujemy, że nasz lokal dostępny jest tylko dla osób dorosłych. Rodziców i opiekunów z dziećmi przepraszamy, ale chcemy zapewnić naszym gościom ciszę i przestrzeń do odpoczynku. Oczywiście wszystkie grzeczne pieski są u nas zawsze mile widziane" - poinformowano w mediach społecznościowych.
"Świetnie, że bez dzieci"; "Super" - pisała część internautów. Nie zabrakło jednak głosów krytyki. "Byłam w Gruzji i nie spotkałam się z selekcją na wejściu... No ale każdy ma prawo ustanawiać swoje zasady i granice. Szanuję mimo wszystko, chociaż nie powiem, było mi trochę łyso w momencie, gdy zostałam wyproszona z synem. Na odchodne usłyszałam 'zapraszam bez dziecka'" - czytamy w komentarzach.
Takich miejsc nie brakuje również za granicą. "Poziom hałasu, brak miejsca na wysokie krzesełka do karmienia, sprzątanie często szalonego bałaganu oraz konieczność wzięcia odpowiedzialności za biegające po restauracji dzieci - te wszystkie czynniki zmusiły nas, abyśmy przejęli kontrolę nad sytuacją" - pisze na swojej stronie właściciel Nettie’s House of Spaghetti w Tinton Falls.
"Zdajemy sobie sprawę, że nasza decyzja zasmuci zwłaszcza tych, których dzieci są dobrze wychowane. Chcemy jednak wierzyć, że jest ona słuszna i przyczyni się do rozwoju naszego biznesu" - zaznacza restaurator.
Pytanie - gdzie przebiega granica między dbaniem o prawa dorosłych do ciszy i spokoju a dyskryminacją kilkulatków? "Pozwólmy dzieciom zachowywać się jak dzieci" - apeluje Michał R. Wiśniewski.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski agnieszka.wozniak@grupawp.pl