GwiazdyChristmas czy Boże Narodzenie?

Christmas czy Boże Narodzenie?

Christmas czy Boże Narodzenie?
20.12.2007 13:25, aktualizacja: 28.05.2010 19:33

Mieszkając w Polsce nie wyobrażamy sobie Świąt Bożego Narodzenia bez najbliższej rodziny, dwunastu wigilijnych potraw, prezentów od świętego Mikołaja oraz dwudniowej świątecznej atmosfery.

Mieszkając w Polsce nie wyobrażamy sobie Świąt Bożego Narodzenia bez najbliższej rodziny, dwunastu wigilijnych potraw, prezentów od świętego Mikołaja oraz dwudniowej świątecznej atmosfery.

Tymczasem ci z nas, którzy mieszkają i pracują w Wielkiej Brytanii zauważą, że poza granicami kraju Boże Narodzenie może wyglądać zupełnie inaczej. Zapewne dostrzegą oni więcej różnic niż podobieństw pomiędzy angielskim Christmas a polskim Bożym Narodzeniem.

Zacznijmy od... choinki. W Wielkiej Brytanii w restauracjach i hotelach pojawiają się one już na początku września. O uroku ubierania choinki tuż przed świętami pamiętają tylko nieliczni Anglicy. Na centrach handlowych powiewają, dumnie niczym flagi państwowe, transparenty w stylu: „Father Christmas avalaible from 28 November” (Mikołaj będzie obecny w sklepie od 28 listopada).

Mikołaje są wszędzie i o każdej porze dnia i nocy... prócz Wigilii. Tradycja dawania prezentów przeniesiona jest w Anglii na 25 grudnia, czyli na polski pierwszy dzień świąt. Mikołaj zazwyczaj zostawia prezenty w nocy. Christmas Eve, czyli nasza polska wigilia nie ma nic wspólnego z tą, jaką znamy. Anglicy nie obchodzą wigilii, nie przygotowują dwunastu potraw, nie dzielą się opłatkiem, nie idą na pasterkę. 24 grudnia to dzień ostatnich zakupów, kiedy to - jak twierdzą wszyscy Brytyjczycy - można kupić prezenty po najniższej cenie.

25 grudnia, czyli Christmas Day to czas rodzinnego obiadu z indykiem i świątecznym puddingiem na stole. Namiastkę tego dnia można odczuć już na początku grudnia, kiedy to pracodawcy organizują dla pracowników tzw. Christmas Party, czyli kolacje w restauracjach lub np. integracyjne wyjście na kręgle. Podczas takiej imprezy Anglicy śpiewają świąteczne piosenki (zamiast „Bóg się rodzi” czy „Lulajże Jezuniu” rozbrzmiewają tam wesołe melodie w stylu Jingle bells” oraz „Santa Claus is coming to town”), bardzo dużo piją i dobrze się bawią.

Próżno szukać w tym czasie zadumy i spokoju. Można pokusić się o stwierdzenie, że ze nie wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, że Święta to okres narodzenia Boga. Zresztą Brytyjczycy nie są tak religijni jak Polacy.

Obiad świąteczny nie zawsze odbywa się w domu. Na miesiąc przed świętami restauracje i puby przyjmują zamówienia na tzw. „christmas dinner”. Także hotele prześcigają się w ofertach. Ze świątecznego menu można wybrać ulubione świąteczne potrawy oraz napoje. Poza najbliższą rodziną na taki obiad zapraszani są także przyjaciele i znajomi. Sami Anglicy przyznają, że 25 grudnia to dzień, kiedy pije się aż za dużo. Zresztą nie jest tajemnicą, że Wielka Brytania ma duży problem z alkoholizmem, szczególnie u niepełnoletniej młodzieży.

Nie pomagają w tym przypadku nawet ograniczenia, że alkohol możesz kupić tylko i wyłącznie powyżej 21 roku życia (czyli trzy lata później niż w Polsce). Jest to dosyć mocno przestrzegane we wszystkich hipermarketach, kiedy to podchodząc do kasy, zarówno kupujący jak i osoba towarzysząca musicie mieć ukończone 21 lat. Inaczej kasjerka nie sprzeda nawet jednego piwa.

Drugi Dzień Świąt to tzw. Boxing Day. Wtedy to też zaczynają się wielkie przeceny i wyprzedaże. Każdy więc biegnie do sklepu i kupuje lub wymienia. Od wtedy bowiem (w przeciągu miesiąca) można oddać „ niechciane prezenty” do sklepów – jest to na tyle popularne, że większość sklepów nie wymaga w tym celu nawet paragonów potwierdzających zakup. Shopping, czyli robienie zakupów można uznać za narodowe hobby anglików. I na tym kończą się święta.

W Anglii trudno znaleźć jest tzw. ducha świąt. Mikołaj nie ma nic wspólnego ze świętym, prezenty nijak nie są przemyślane. Anglicy dają coś nie zważając na to komu dają ani co to jest i czy ma jakieś znaczenie. Radość świąt w Anglii to radość kupowania. Zamiast dzielenia się opłatkiem wszyscy dobrze się bawią.

Nie można stwierdzić jednoznacznie, który sposób spędzania świąt jest lepszy a który gorsze – one są po prostu zupełnie inne. Angielskie Christmas to zabawa i alkohol. Polacy powinni być dumni z tego, ze wciąż kultywują tradycje rodzinnych świąt i północnych pasterek. Jednakże niekiedy moglibyśmy pożyczyć od Brytyjczyków trochę zabawy i radości, która - w ferworze przedświątecznych przygotowań - czasami gdzieś umyka. A wiec życzmy sobie przede wszystkim Wesołych Świąt!

Źródło artykułu:WP Kobieta