Cierpiała od dziecka. Po latach postawiono jej diagnozę
– Jesteśmy zwykłymi ludźmi, mamy podobne kłopoty, doświadczenia, zmagamy się z tymi samymi problemami – zauważa w rozmowie z WP Kobieta Magdalena Mikołajczyk, blogerka, artystka kabaretowa, która właśnie wydała osobistą książkę "Jestem dość".
30.12.2022 | aktual.: 30.12.2022 18:09
ja też śpię zimą w skarpetach, pocę się pod pachami tak, że nie założę latem bluzki z rękawkiem. też mam takie pośladki, że każde majtki tną mi tyłek na pół w poprzek. też mam u góry rozmiar 34, a na dole 44. albo odwrotnie. ja też mam odrost i nie lubię gotować. źle znoszę święta i stresuje mnie kupowanie prezentów. ja też wyszłam kiedyś ze sklepu drugim wyjściem, bo przy pierwszym zauważyłam wujka, z którym nie chciałam się przywitać.*
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Ten stan, żeby móc o sobie powiedzieć: "Jestem dość" – to jest proces?
Magdalena Mikołajczyk: I tak, i nie, ponieważ każdy z nas jest "dość". Gdy się rodzimy i patrzą na nas rodzice, to niczego nam nie brakuje. Jesteśmy kompletni, piękni, dobrzy, wręcz idealni. Tylko potem, z powodu różnych sytuacji społecznych i kulturowych, zaczynamy w to wątpić. Stajemy się niewolnikami własnych wymagań i oczekiwań, zakładamy na siebie pręgierz. Ciągniemy za sobą wóz drabiniasty, z którym jest nam ciężko, ale nie pozwalamy sobie na życie w zgodzie ze sobą. Na słuchanie siebie. Tylko staramy się sprostać czyimś oczekiwaniom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czym więc jest stan "bycia dość"?
Stan "bycia dość" to przede wszystkim nie jest ignorowanie obowiązków czy "olewanie" świata. Chodzi o to, żeby nie robić nic ponad własne siły i możliwości. Gdy czasem nie mamy na coś ochoty, odpuśćmy. Zróbmy to później. Przestawmy te meble, jeśli mamy na to chęć – a nie, że opadamy z sił, ale jutro jest Wigilia, więc na przekór wszystkiemu będziemy szurać kanapą.
W książce pisze pani, że nienawidziła nawet swojego imienia. Ten stan niezadowolenia był bardzo głęboki. Brakowało pani czegoś w życiu?
Oczywiście, że mi brakowało i ja cały czas tego nie mam, buduję to. Gdy jednak ma się świadomość, co to jest, łatwiej się tego szuka, zamiast szukać po omacku. Ja miałam trudne dzieciństwo. Od zawsze lubiłam sobie pogrzebać patykiem i rozdrapać strupy, żeby sprawdzić, czy rany się zagoiły. Wewnątrz siebie szukałam przyczyn swoich stanów, lęków, braku pewności siebie. I wtedy, dawno temu, wylądowałam na pierwszej terapii.
Diagnoza?
Depresja. Ja w psychoterapiach jestem nadal, od wielu lat. Stany nasilenia lęków i poczucia beznadziei były u mnie na tyle silne, że musiałam brać i wciąż biorę leki. Zresztą bardzo się z tego cieszę, bo to oznacza, że jestem książkowa i na moją chorobę jest lekarstwo. Czyli można mi pomóc. Uważam, że w dzisiejszych czasach psychoterapia jest higieną – jak mycie zębów. Myślę, że nawet zdrowy człowiek powinien raz w życiu pójść do psychoterapeuty, chociażby po to, żeby usłyszeć, że jest zdrowy i nie potrzebuje pomocy. To właśnie terapia pozwoliła mi zrozumieć, że taka, jaka jestem, jestem okej.
Każdy może to w sobie odnaleźć?
Sądzę, że tak. To jest coś, o co trzeba i warto zadbać. Żeby być dość, nie trzeba robić nic szczególnego; trzeba po prostu przyjąć, że takim się jest i już. Często niełatwo nam się z tym zgodzić, gdy cały czas ktoś coś od nas chce, a i my ciągle czegoś od siebie wymagamy – nierzadko więcej, niż możemy dać.
moja rodzina, mój mąż, mój talent (wątpliwe gwarancje niebycia w chorobie) oglądają moją depresję z najbliższego bliska, z jakiego możesz sobie tylko wyobrazić. albo nawet nie możesz sobie wyobrazić, bo nigdy tam nie byłaś. i mam głęboką nadzieję, że nigdy nie przekonasz się, jak tam jest. jak ciemno może być w palącym słońcu i jak smutno na najbardziej kolorowej karuzeli z ukochanymi ludźmi, których sama urodziłaś. jak źle może być w nowym, pięknym domu, jak smakuje największa gorycz, choć w tym samym czasie zjadasz najsłodszy tort, który sama zrobiłaś.
Co złożyło się na to, że zachorowała pani na depresję? Choroba córki?
Depresję prawdopodobnie mam od dziecka, choć teraz nikt nie jest w stanie tego stwierdzić. Może jest to depresja genetyczna, wrodzona, może nabyta, a może jedno i drugie, bo na depresję ma wpływ kilka czynników. Na pewno jednak choroba córki jej nie wywołała. To raczej moment, kiedy córka wyzdrowiała, sprawił, że mój organizm pozwolił sobie na odpuszczenie. Dopóki moja córka była w potrzebie i w medycznej intensywnej opiece, trzymałam się w pionie, a gdy odetchnęłam, to już upadłam.
Bloguje pani od 10 lat. Czy książka "Jestem dość" powstała w oparciu o korespondencję z czytelnikami?
Nie, absolutnie, ponieważ ludzie, którzy do mnie piszą z podobnymi problemami, nigdy nie słyszą ode mnie rad. Ja tych historii nie wykorzystuję, bo nie jestem specjalistką, tylko obcą babą z internetu. Dzielę się swoimi doświadczeniami, ale nikomu nie radzę. Choć tak, dostaję wiadomości z prośbą o pomoc, ale gdy czytam e-maila z wiadomością: "Jak ty mi nie pomożesz, to nikt mi nie pomoże", nie mogę brać tego na klatę, obciążać się tym. W podobnych stanach zawsze odsyłam do fachowców.
Widzi pani w sobie zmianę na przestrzeni, powiedzmy, ostatnich lat?
Wszystko, co robię, to forma treningu psychologicznego i wyrabianie w sobie odpowiednich nawyków. Jasne, że mogę siedzieć i mówić, jak to jest źle – i wtedy będzie źle. Natomiast im więcej znajdę rzeczy do cieszenia się nimi, tym będę czuła się lepiej.
Każdemu przytrafiają się rzeczy dobre i złe – pytanie, w którą stronę zwrócimy swoją uwagę. Ja chcę zwracać uwagę w stronę rzeczy, które mnie budują, a nie burzą. Dziś wiem, że nawet żyjąc z depresją, można trzymać się malusieńkich kół ratunkowych, dzięki którym funkcjonuję bardzo dobrze. Oczywiście w tym procesie nie można pominąć psychoterapii i farmakoterapii.
Mnie pomaga też to, że kiedy wprowadzam się w dobre samopoczucie, okazuje się, że pomagam innym. Czytelnicy piszą mi o tym, dziękują. Jesteśmy zwykłymi ludźmi, mamy podobne kłopoty, doświadczenia, zmagamy się z tymi samymi problemami, które wywołują w nas te same emocje. Właśnie o tym napisałam książkę. Chciałabym, żeby każdy mógł poczuć, że może być "dość".
Ma pani dwie córki. Wychowuje je pani teraz inaczej? Częściej pani odpuszcza?
Mam bardzo dobrą relację z córkami (mają 11 i 9 lat – przyp. red.). W procesie dochodzenia do "jestem dość" córki oraz mąż towarzyszą mi od początku. Ja cały czas słucham tego, co moje dzieci mają mi do powiedzenia. Bardzo chcę im towarzyszyć w życiu, nawet bardziej niż je wychowywać. Muszę im oczywiście wyznaczyć granice i zapewnić poczucie bezpieczeństwa, ale chcę być uważną na ich potrzeby.
Chętnie się przed panią otwierają?
One są otwarte od początku. U nas nigdy nie było tematów tabu, zawsze byliśmy szczerzy względem siebie. Córki mogą nas pytać o trudne rzeczy. Jeśli powiedzą nam, że są z czegoś niezadowolone, to my nie odpowiemy "dzieci i ryby głosu nie mają". To buduje wzajemne zaufanie.
Uważa pani, że ma dobre życie?
Uważam, że mam bardzo dobre życie. Pomimo trudnych sytuacji i doświadczeń żyję w bardzo interesujący sposób. Spotkało mnie mnóstwo ciekawych rzeczy. Moje życie jest stabilne, satysfakcjonujące, mam sukcesy na różnych polach. To nie muszą być wielkie osiągnięcia jak np. skakanie z klifów w Brazylii. Raczej to, że mam komu zrobić pranie, komu powiedzieć, że zostawił brudny kubek nie w tym miejscu. Mam męża, który mnie bardzo dobrze rozumie, z którym się uzupełniamy. Mam pracę, która mnie tak satysfakcjonuje, że czasem myślę: "O rany, przecież to nie jest praca" (śmiech). Po prostu zwykłe żyćko jest fajne.
hej, dziewczynko, jesteś dość. taka, jaka jesteś. twarda i miękka. właśnie taka. cała. jesteś potrzebna. jesteś ważna. bądź.
* Cytaty pochodzą z książki Magdaleny Mikołajczyk "Jestem dość", wyd. Muza 2022.
Magdalena Mikołajczyk - autorka bloga matkojedyna.com, artystka kabaretowa, standuperka, konferansjerka, autorka skeczy, scenariuszy, monologów i piosenek oraz książki pt. "Jestem dość".
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!