GwiazdyCo nam daje wakacyjny romans?

Co nam daje wakacyjny romans?

Co nam daje wakacyjny romans?
05.06.2008 09:52, aktualizacja: 25.05.2010 22:58

Wakacyjny romans najczęściej kończy się wraz z jesiennym deszczem. Ale to wcale nie znaczy, że zerwanie nie boli aż do pierwszych śniegów. Dlaczego wakacyjne zauroczenia są takie nietrwałe i co zrobić, by jak najmniej bolało przy rozstaniach?

Wakacyjny romans najczęściej kończy się wraz z jesiennym deszczem. Ale to wcale nie znaczy, że zerwanie nie boli aż do pierwszych śniegów. Dlaczego wakacyjne zauroczenia są takie nietrwałe i co zrobić, by jak najmniej bolało przy rozstaniach?

Żeby zrozumieć losy wakacyjnej miłości, trzeba zdawać sobie sprawę z jakich pobudek w ogóle się zaczyna. Najważniejsze jest to, że na wakacje zabieramy ze sobą, oprócz zwykłych walizek, cztery zupełnie niezwyczajne bagaże.

Pierwszy bagaż

W czasie wakacji ujawniają się w nas niewyczerpane pokłady entuzjazmu, energii do tej pory tłumionej przez codzienną rutynę. Jest w nas gotowość, mniej lub bardziej świadoma, której na imię „Przygodo przybywaj!”. Chcemy przeżyć wakacje intensywnie, maksymalnie je wykorzystać, nasycić się nimi, bo są takie krótkie.

Drugi bagaż

Syndrom psa zerwanego z łańcucha. Mamy obniżony poziom samokontroli. Kto widział, jak taki psiak wygląda, wie o co chodzi. Do tej pory byliśmy spętani napięciami, obowiązkami, pracą, przymusami. I wreszcie swoboda! Jesteśmy zachłyśnięci się wolnością.

Trzeci bagaż

Sceneria wakacyjna, romantyczna dekoracja. Pasuje do naszych marzeń. Choć to banalne, każdy w głębi serca marzy o spacerach plażą o zachodzie słońca, szeptach na wydmach, szalonych dyskotekach, mrocznych lasach, w których miło przytulić się do bezpiecznego ramienia. To wszystko czyni nasze serca podatnymi na oszałamiającą miłość.

Czwarty bagaż

Staramy się być trochę inni, jesteśmy w nowym środowisku. Nagle piękniejemy, jesteśmy weseli, opaleni, modnie i zalotnie ubrani. Mamy okazję odegrać rolę, której do tej pory nie odgrywaliśmy. To bardzo kuszące. Możemy być hrabianką podróżującą incognito, nieślubnym dzieckiem dyplomaty. Trochę tym, kim by się chciało być, a nie kim się jest. Pakiet naszych akcji na wakacyjnym rynku rośnie, lato usprawiedliwia nawet drobne fałszerstwa.

Miłość jak grypa

To wszystko znaczy, że przeżywamy coś na kształt obniżonej odporności organizmu, wakacyjna miłość jest jak grypa. Jeśli kogoś poznajemy, wszystkie oczekiwania, które mieliśmy odnośnie romansu wakacyjnego, projektujemy na tę osobę. Zaczynamy mniej lub bardziej świadomie, odgrywać rolę, którą sobie gdzieś wcześniej w wyobraźni napisaliśmy. I ten ktoś również odgrywa swoją rolę. Warunki są bardzo świąteczne, siła naszych uczuć i przeżyć spotęgowana. To czyni romans wyjątkowo atrakcyjnym. Ale tak naprawdę to trochę zaczadzenie. Rzadko zdajemy sobie sprawę, że przeżywane zauroczenie nie jest rzeczywistą siłą uczuć, tylko składową wszystkich naszych „bagaży”.

Wakacje dobiegają końca i...

Scenariusze romansów są do siebie bardzo podobne. Również rozstania. Mają swój czas, jest szereg zaklęć i przyrzeczeń. Pożegnanie następuje w romantycznych okolicznościach, z wymianą adresów. I wracamy do swojej rzeczywistości, do siebie samych codziennych. Wakacje stają się tylko filmem, którego byliśmy głównymi bohaterami, ale on się skończył.

Bardzo ciekawe były doświadczenia osób, które przeżyły pewien eksperyment. W październiku wróciły do miejsc, w których wybuchła ich wielka, wakacyjna miłość. I jak się okazało, wcale nie była to podróż sentymentalna. Wręcz przeciwnie, przerażające rozczarowanie. Miały poczucie, że są na scenie, gdzie wiszą resztki dekoracji, a sztuka, w której grali, już jest zdjęta z afisza. Po powrocie do domu wakacyjne wspomnienia stają się tylko wspomnieniami, romans też. Nie da się budować uczucia tylko na przeszłości. By związek się rozwijał musi mieć swój czas bieżący.

Napięcie przez duże N

Wakacyjna para może się odwiedzać, ale każde jest już w zupełnie innej czasoprzestrzeni. Spotkanie z kimś poznanym na wakacjach, np. po miesiącu, rzadko jest radosną kontynuacją letniego szaleństwa. Dawny ukochany wydaje nam się obcy. Często pytamy: „Co się z tobą stało?! Czy już mnie nie kochasz?” Mamy wrażenie, że to jest teraz ktoś zupełnie inny i szczerze mówiąc tamta osoba myśli to samo o nas. Obiecujemy pisać do siebie codziennie. Jeśli dotrzymujemy słowa, to zdajemy sobie relację z dwóch zupełnie różnych rzeczywistości.

Co jego mogą obchodzić twoje koleżanki, albo ciebie jego impreza? Czytanie ciągle o tym czego się nie zna jest denerwujące. Z drugiej strony, jak długo można pisać listy miłosne pełne napięcia uczuciowego, przez duże N? Nasze życie idzie zupełnie inną drogą. Nie mamy wspólnego świata. I to nie jest tak, że chłopak oszukał, bo obiecał miłość i wierność. Kiedy przyrzekał, nie kłamał. Oczywiście czasami romans ma szansę przetrwać, np. jeśli pochodzimy z tego samego miasta. A zakochiwać się tak czy inaczej oczywiście warto! Osoby, które widzą wszystko we właściwym świetle mają potem bardzo ładne wspomnienia. Są nagrodzone właśnie nimi.

Potrzebna czujność

Trudno też na wakacjach ciągle myśleć, że ta miłość i tak się kiedyś skończy. Nie zdajemy sobie z tego sprawy i to cudownie, bo inaczej uczucie straciłoby cały urok. Aczkolwiek trzeba uważać na niebezpieczeństwo totalnego zachłyśnięcia się. Wakacje wydają się tak fascynujące, że na ich ołtarzu składa się wszystko. I podejmuje różne nierozważne decyzje. Np. te dotyczące życia seksualnego.

Potem okazuje się, że to był błąd. Po wakacjach pojawiają się telefony w sprawie dzieci i strach przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Oczywiście nie chodzi o to, żeby być sztywniakiem i wszystkiego sobie odmawiać. Ale trzeba wiedzieć, gdzie zaczynają się pewne nieodwracalne konsekwencje. Potrzebna jest czujność i zdrowy rozsądek.

Smakuj wakacje

Choć czujność i wakacje to raczej pojęcia wykluczające się. Syndrom psa zerwanego z łańcucha sprawia, że rzadko o niej myślimy. Swoboda stwarza ochotę do wypróbowania różnych rzeczy, których nigdy nie próbowaliśmy. Bardzo chcemy być aktorami wakacji, a nie siedzieć za kulisami. Wakacje tak naprawdę to swoisty, coroczny rytuał. Trzeba je smakować, delektować się nimi. Jak dobrym winem, które się smakuje, a nie pije jednym haustem. I naprawdę nie róbmy sobie zbyt dużo nadziei jeśli chodzi o romanse wakacyjne, a tym bardziej nie podejmujmy decyzji, które mogą się okazać nieodwracalne. Lepiej w długie, listopadowe wieczory wyświetlić sobie romantyczny film o wakacyjnej miłości, którego było się główną bohaterką. I popatrzeć nań z uśmiechem, bez goryczy, żalu a tym bardziej poczucia tragedii.