Blisko ludziCo wzrusza Stanisławę Celińską?

Co wzrusza Stanisławę Celińską?

„Urodziłam się po wojnie i widziałam zgliszcza Warszawy. Mając w sobie taki obraz, zrozumiałam, że trzeba śpiewać o niej głosem jakby przyprószonym popiołami jej historii” - mówi Stanisława Celińska o swoim ukochanym mieście i o płycie nim inspirowanym. Co jeszcze wzrusza aktorkę i wokalistkę, co ceni na scenie, a co w pracy nad serialem? Rozmawia Mariola Morcinková.

Co wzrusza Stanisławę Celińską?
Źródło zdjęć: © AKPA

16.08.2016 | aktual.: 16.08.2016 12:04

W 2012 roku wraz z pianistą Bartłomiejem Wąsikiem wydała pani płytę „Nowa Warszawa“, a w roku 2015 płytę „Atramentowa“. Która z nich jest ważniejsza i dlaczego?

Trudno powiedzieć. W przypadku płyty „Nowa Warszawa“ śpiewałam bardziej delikatnym niż do tej pory głosem, była dla mnie szczególną płytą. Chciałam w sobie i w słuchaczach przywołać obraz Warszawy - miasta, które wiele przeszło. Urodziłam się po wojnie i widziałam zgliszcza Warszawy. Mając w sobie taki obraz, zrozumiałam, że trzeba śpiewać o niej głosem jakby przyprószonym popiołami jej historii. Na płycie „Nowa Warszawa“ znalazły się utwory znane, w nowych aranżacjach Bartłomieja Wąsika. Na płycie „Atramentowa“ jest kilka utworów śpiewanych przez innych wykonawców, ale przeważnie są piosenki napisane dla mnie. Niedługo po „Atramentowej“ nagraliśmy z Maciejem Muraszko płytę „Atramentowa – Suplement“. Tam znalazły się utwory z moimi tekstami.

„Atramentowa“ to tytuł płyty, ale również nazwa trasy koncertowej. Skąd pomysł na taką nazwę?

Myślę, że żadna trasa koncertowa nie ma swojej nazwy, zapewne chodzi pani o tytuł koncertu, który jest na plakatach. Nazwa „Atramentowa“ pochodzi od pierwszej piosenki nagranej z Maciejem Muraszko - Atramentowa Rumba. Moja córka, która jest autorką okładki płyty, skróciła nazwę do „Atramentowej“. Taką nazwę łatwo zapamiętać i oddaje ona klimat albumu.

Co jest dla pani najważniejsze w tych koncertach? Czy mają one z reguły ten sam program, czy jednak się różnią? Zgadza się pani z teorią, że tak jak nie ma dwóch tych samych spektakli, tak nie ma dwóch tych samych koncertów?

Oczywiście, że tak. Traktuję te koncerty jak spotkania. Ponieważ za każdym razem przychodzą inni ludzie, moja kondycja też jest inna i inna jest pogoda – koncerty różnią się między sobą. Najbardziej ruchoma i improwizowana jest część łącząca poszczególne utwory. Staram się, żeby to było żywe, w związku z tym wyczuwam publiczność i jej emocje. Kiedy jest zbyt poważnie, staram się wprowadzić trochę humoru, a czasami przygotowuję ludzi do odbioru poważnej piosenki.

O czym najczęściej mówi pani na scenie podczas swoich występów?

Najczęściej mówię o mojej ukochanej babci Janeczce…

Potrafi pani wskazać piosenkę z płyty „Atramentowa“, która podczas koncertów jest najbardziej lubiana przez słuchaczy?

Ogólnie największe wrażenie na słuchaczach robi utwór „Wielka słota“. Piosenka, która mnie, jak i wszystkich odbiorców na każdym koncercie chwyta za serce.

Od strony wokalnej w której z piosenek czuje się pani najlepiej na scenie?

Różnie. Bardzo lubię utwór „Czarny Orfeusz“.

Jakiś czas temu w kinach wyświetlano film z pani udziałem - „Wszystko gra“. Podobno to jedyny taki film w historii polskiego kina. Co jest w nim takiego wyjątkowego?

Wyjątkowe jest to, że występuje w nim połączenie słowa z muzyką i tańcem. Babcia skrywa tajemnicę własności domu, ale nie chcę jej ujawniać, żeby widzom nie zepsuć przyjemności oglądania filmu.

W filmie znalazły się największe polskie przeboje. Ma pani wśród nich swoją ulubioną piosenkę?

Mam dwa takie utwory. „Tych lat nie odda nikt“ oraz „Małe tęsknoty“.

Przejdźmy do serialu „Barwy szczęścia“. W życiu pani bohaterki - Amelii dochodzi do zaskakujących zwrotów akcji. Może pani coś opowiedzieć o najbliższych jej perypetiach?

Nie chcę zdradzać za dużo, mogę tylko powiedzieć, że pojawia się syn Amelii. Jak się okazuje jej relacje z dziećmi kiedyś nie były pozytywne. Była zbyt rygorystyczna i wymagająca. Najprawdopodobniej dlatego utraciła z nimi kontakt.

W czym tkwi sukces tego serialu, że jest tak lubiany przez widzów?

W serialu jest dużo prawdziwych, ludzkich wątków. Czasami udaje mi się zobaczyć odcinek i jestem wtedy zaskoczona, ile w naszym serialu jest życiowej prawdy. Poruszane są także tematy kontrowersyjne. Podoba mi się również wielowątkowość, no i... gra aktorska.

Zobacz także: Tego się nie spodziewała. Karolina Porcari o powrocie do Polski

Źródło artykułu:Imperium Kobiet
Komentarze (18)