Gdy nikt nie patrzy, sięgają po alkohol. Są wśród nich lekarki, prawniczki i policjantki

Gdy nikt nie patrzy, sięgają po alkohol. Są wśród nich lekarki, prawniczki i policjantki

Wysoko funkcjonujący alkoholik może ukrywać swój nałóg latami
Wysoko funkcjonujący alkoholik może ukrywać swój nałóg latami
Źródło zdjęć: © Getty Images
03.06.2023 06:00

Alkoholiczki wysokofunkcjonujące piją z wielu powodów. – To lekarki, prezeski, polityczki, profesorki, prawniczki. Postrzega się je jako kobiety sukcesu, a one czują się nieszczęśliwe – mówi mgr Kinga Rochala, psycholożka i psychoterapeutka MindHealth Centrum Zdrowia Psychicznego.

Ewa Podsiadły-Natorska: Często trafiają do pani alkoholiczki wysokofunkcjonujące?

Mgr Kinga Rochala, psycholożka i psychoterapeutka: Bardzo często. Tylko przestrzegam przed używaniem takich sformułowań jak alkoholiczka, alkohol, narkomanka, narkoman.

Dlaczego?

Są stygmatyzujące, etykietujące, zawstydzające. Jakie mamy wyobrażenie takiej osoby? Jako człowieka zdegradowanego, upodlonego, który z powodu nałogu ma widoczne zmiany fizyczne. W przypadku osób wysokofunkcjonujących to tak nie wygląda.

A jak?

Uzależnienie jest niezauważalne. Takie osoby znajdują się na wysokich stanowiskach, są wykształcone, świetnie funkcjonują w życiu i społeczeństwie. Moi pacjenci z tym problemem byli bardzo dobrymi pracownikami, niczego nie można im było zarzucić. Nałóg potrafili ukrywać przez bardzo długi czas, wzorowo wywiązując się ze swoich obowiązków. Bardzo dużo na siebie brali.

Kobieta wysokofunkcjonująca uzależniona od alkoholu często bywa w gorszym stanie psychicznym, źle się czuje, doświadcza lęków, próbuje utrzymać wszystko w ryzach, aby nic nie wymknęło jej się spod kontroli. To typowe objawy towarzyszące tej chorobie. Żeby odreagować, w domowym zaciszu, gdy nikt nie patrzy, sięga po alkohol. Później doświadcza wyrzutów sumienia, kaca moralnego, więc pije, żeby je zagłuszyć.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nie dostrzega, że ma problem?

Bywa różnie. Czasem ktoś mówi: "Przecież to tylko bąbelki". Albo "tylko lampka wina". A alkohol to alkohol. Nie ma znaczenia, czy to jest wino, piwo czy wódka. Jeśli alkohol staje się codziennością, z czasem zaczyna wymykać się spod kontroli. To jest niestety bardzo podstępna choroba, którą kobiety – mężczyźni zresztą też – często wypierają. Pojawia się mechanizm iluzji, zaprzeczeń. "Ja nie mam problemu, przecież bardzo dobrze funkcjonuję w domu, w pracy, jestem lubiana, wywiązuję się ze swoich obowiązków".

Taka osoba wydaje się szczęśliwa i spełniona, na pozór prowadzi doskonałe życie rodzinne i zawodowe, dobrze odnajduje się w społeczeństwie. A mierzy się z ogromnymi problemami i trudnościami. I jest w tym osamotniona. Trudno jej zgłosić się po pomoc, zwłaszcza gdy pełni ważną funkcję – jest lekarką, prezeską, polityczką, profesorką, prawniczką. Postrzega się ją jako kobietę sukcesu, a ona czuje się nieszczęśliwa.

Miała pani kontakt z takimi kobietami?

O, tak. Przez lata pracowałam w państwowych oddziałach odwykowych, gdzie trafiały również osoby wysoko funkcjonujące. W jednej z jednostek było bardzo dużo mundurowych – również kobiet: policjantek, żołnierek, kobiet zatrudnionych w ochronie państwa, wysokich stopniem. Były niesamowicie poblokowane. Wiedziały, że mają konkretne zadania do wykonania, żyły w permanentnym stresie.

Niestety, mundurowym szczególnie trudno przyznać się do tego, że ma się problem. To są osoby nauczone radzenia sobie same ze wszystkim. Szukanie pomocy w ich wypadku jest odbierane jako słabość. Lekarki i lekarze mają podobnie. Pomagają innym, nie zauważając problemu u siebie – albo nie chcąc go dostrzec czy rozwiązać.

Piją, bo…?

Z wielu powodów. Moje wysoko funkcjonujące pacjentki poprzez alkohol najczęściej regulują emocje. "Jest mi trudno, smutno, to napiję się dla poprawy samopoczucia. Jak odnoszę sukces, jest mi przyjemnie, dostaję awans, podwyżkę, to też się napiję i podbiję sobie nastrój, uczczę to. A jak jest przestrzeń na nudę, monotonię, to też się napiję, bo w ten sposób urozmaicę sobie czas".

Mówimy o doskonałym kamuflażu tej osoby – zarówno przed innymi, jak i przed sobą. Tylko granica, kiedy nałóg zaczyna wymykać się spod kontroli, jest cienka. Zdarza się, że otoczenie zaczyna dostrzegać, że coś jest nie tak, ale zamiast pomóc deprecjonuje problem, nieświadomie dając przestrzeń, żeby uzależnienie się rozwijało. Na szczęście zdarzają się też mądre osoby w otoczeniu, które sugerują, że może warto poszukać pomocy. Chcą w jakiś sposób dotrzeć do osoby uzależnionej, żeby jeszcze bardziej nie skomplikowała sobie życia.

Dotarcie do niej – jak sądzę – nie jest proste.

Niestety, nie. Takie osoby często nie chcą zobaczyć swojego problemu, nie przyznają się do niego, bo się wstydzą, obawiają się linczu. To jest szczególnie częste u kobiet. Bo przecież kobiecie nie wypada pić. Kultura, tradycja i stereotypy wciąż są bardzo silne. Podobnie jak mit matki-Polki. Z osobami uzależnionymi pracuję od ok. 10 lat i powoli zauważam, że coraz więcej kobiet decyduje się podjąć nad sobą pracę. Jeszcze do niedawna do gabinetów, poradni i oddziałów odwykowych trafiali głównie mężczyźni. Teraz również kobiety. Na pewno jest to przełom.

Zaczynamy inaczej myśleć o uzależnieniach?

Z jednej strony jest większa otwartość na ten temat, na mówienie o chorobie, na rozpoczęcie terapii. Z drugiej strony wciąż słyszy się: "Gdyby chciała, to by nie piła". To tak nie działa – mówimy przecież o chorobie! Potrzeba mnóstwo pracy, cierpliwości, zaangażowania, uważności, żeby wyjść z nałogu. Osoba uzależniona często nie rozumie siebie, dlatego sięga po substancję, żeby doświadczyć ukojenia, ulgi, relaksu, żeby coś się choć na chwilę zmieniło, żeby ciągle nie myśleć. W inny sposób nie jest w stanie dać sobie przyzwolenia na odpoczynek. Moje pacjentki mają bardzo wysokie wymagania wobec siebie. Zawieszają sobie poprzeczkę wysoko i trudno im temu sprostać.

Można być predysponowanym do uzależnienia?

Jest wiele czynników mogących wywołać uzależnienie. Jedno to biologia i czynniki psychologiczne. To, jak ktoś sobie radzi z niepowodzeniami, napięciami, stresem, ale też z radościami, sukcesami. Bardzo ważny jest także czynnik społeczny. Niektórzy pracują w firmach, w których jest dużo konferencji, wyjazdów, kolacji, gdzie dostępność alkoholu jest wysoka. To są sytuacje towarzyszące wysokim stanowiskom – kierowniczym, menedżerskim. I takie osoby bardzo często wpadają w uzależnienie.

Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (159)
Zobacz także