Kilka słów o małżeństwie

Kilka słów o małżeństwie

Kilka słów o małżeństwie
23.05.2006 16:57, aktualizacja: 30.05.2010 14:14

Czy małżeństwo jest instytucją anachroniczną? Niewątpliwie w ostatnim czasie ulega dość radykalnym przeobrażeniom i dzięki nim właśnie wydaje się bezkonkurencyjnym modelem związku kobiety i mężczyzny.

Małżeństwo - to przedmiot badawczy od dawna interesujący sam w sobie, wystarczy choćby wspomnieć monografię tej instytucji -"Fizjologię małżeństwa" autorstwa Honoriusza Balzaca. Czy małżeństwo jest instytucją anachroniczną? Niewątpliwie w ostatnim czasie ulega dość radykalnym przeobrażeniom i dzięki nim właśnie wydaje się bezkonkurencyjnym modelem związku kobiety i mężczyzny.

Pozycja małżeństwa w "nowoczesnej" rzeczywistości nie jest niczym zagrożona. Inne wolne związki, konkubinaty, "kocie łapy" są najczęściej efektem mody, przelotnego snobizmu; ewentualnie braku pewności co do dalszego sposobu urządzenia sobie życia, braku... odpowiedzialności lub też posiadają jeszcze inną owianą tajemnicą jednostkową motywację.

Odwieczna krytyka
Od zawsze małżeństwo było poddawane miażdżącej krytyce, zwłaszcza z męskiej perspektywy, bo, po pierwsze - to mężczyźni o nim pisali, po drugie - mężczyznom lżej i przyjemniej być kochankami niż mężami. Złośliwi (i błyskotliwi) powiadają, że jedynym małżeństwem radującym mężczyznę są zaślubiny córki.

Podstawowe argumenty "przeciw" wg mężczyzn
W małżeństwie kobieta jest często przeszkodą w realizacji marzeń mężczyzny, staje niejako między nim a jego pragnieniami. Słowem - małżeństwo utwierdza mężczyznę w miejscu. Wznoszenie się ponad swój stan, dołączenie do ludzi najbardziej w świecie cenionych, wypływanie na tzw. szerokie wody traktowano jako przywilej ludzi nieżonatych i... rozumnych.

Wielokrotnie mówiono o małżeństwie jako karze dla mężczyzny (metaforyka pozbawienia wolności, kajdan małżeńskich czy galer jest powszechnie eksploatowana). Kara polega zaś przede wszystkim na rezygnacji z większości swoich praw i mnożeniu w zamian obowiązków. Wątek kary małżeńskiej i światowego życia streszcza taki aforyzm: Są mężczyźni, którzy mają to, na co zasłużyli. Pozostali są kawalerami.

Gdzieś zaraz po rezygnacji z praw czyha na mężczyznę despotyzm kobiety, która chce mężem sterować, prowadzić go za rączkę (o tych, które nie umiały wpływać na męża mawiano - gąski, o tych, które nie chciały - święte). To bodaj najpoważniejsze wady instytucji małżeńskiej od strony męskiej. Zagrożenia bez względu na płeć
Zagrożenia dotyczące obu "udziałowców" związku małżeńskiego są nie mniej liczne. Przede wszystkim małżeństwo postrzegane bywa jako skuteczny sposób zabicia uczucia, jest "kuracją z miłosnej choroby". Bo miłość jest idealna, małżeństwo - realne. Potem okazać się może, iż to formalne połączenie obejmuje ludzi duchowo obcych, których współżycie jest kontaktem z "zewnętrznym", politurą, obwolutą książki. I nikt nie zagląda do środka, nie wczytuje się w tekst. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest małżeńska nuda. Jak powiedział pewien literat, ziewanie staje się jedynym uzasadnieniem otwierania ust. Obok nudy stoi obojętność - czy jest coś gorszego między ludźmi?

Powszechne sposoby wyjścia z opresji - też mankamenty małżeństwa
Gdy małżonkowie zachowają w tej sytuacji dość "pędu życiowego", to mogą wybrać ucieczkę. Typ ucieczki zależeć będzie od konstrukcji psychicznej nieszczęśnika. Będzie to ucieczka w inny związek - zdrada (nie bagatela w kodeksie obyczajowym, bagatela w praktyce). Albo eskapizm, ucieczka w fantazję, tj. ckliwe wspomnienia o niegdysiejszym partnerze lub (co częstsze) własne, starannie pielęgnowane wyobrażenia o nim. W obu wypadkach związek się powiększa, jest to przyrost realny bądź idealny.

A dobre strony małżeństwa?
Uwaga! "Sprawie małżeńskiej" nie towarzyszy tylko tak gorzka refleksja. Równolegle traktowana była jako "piękna rzecz". Ziemia stawała się w dobrym małżeństwie niebem, człowiek czuł się tu w końcu bezpieczny. Ale być w dobrym małżeństwie - to niełatwe. Zawsze podkreśla się znaczenie obopólnego wkładu - przyjaźni, rozmowy i codziennego odbudowywania tego gmachu.

Aktualizacja zagadnienia
Piszę o złych stronach małżeństwa więcej, ponieważ młodzi ludzie stający na ślubnym kobiercu najczęściej nie zdają sobie sprawy z tego, co ich czeka. Poza tym zasmucają "martwe" już - mimo krótkiego stażu - związki małżeńskie. Ludzie pobierają się, nie znając się
Ideały współczesności rozchodzą się w różnych kierunkach. Z jednej strony rzeczywistość kształtuje pokolenie ludzi dojrzałych (dzisiejsze pięćdziesięcio-, sześćdziesięciolatki), które niejednokrotnie przekazuje dzieciom wzorzec szybkiego ustabilizowania się (czytaj ustatkowania się w małżeństwie).

Wzorzec potraktowany jako jedynie możliwy
Z drugiej strony kusi młodych bogactwo dookolnego świata, wielość możliwości... i chciałoby się co nieco spróbować z tej bogatej oferty rzeczywistości. Niejednokrotnie poważna konfrontacja z tym, co dookoła, następuje po ślubie. Wtedy ludzie dopiero określają swoją tożsamość. Wtedy też małżonek okazuje się kimś zupełnie innym.

Czy jest na to sposób?
Nie powiedziałabym jednak za sceptycznie nastawionymi krytykami tej zacnej instytucji, że nie ma znaczenia z kim się ożenisz, bo i tak nazajutrz okaże się on/ona kimś zupełnie innym. Należałoby dać sobie trochę czasu i - choć brzmi to banalnie, ale jest powszechnie zaniedbywane - poznać siebie, rozpoznać otaczającą rzeczywistość, nie poddawać się standardowym rozwiązaniom rodziców i nie zauroczyć się jedynie zupełną nowością, odmiennością drogi małżeńskiej.

Żenić się należy w każdym przypadku. Jeśli ktoś dostanie dobrą żonę, będzie szczęśliwy, gdy dostanie złą, może stać się filozofem - mówi Talleyrand. O młodzi! Oby jedno i drugie nie stało się tylko człowiekiem nieszczęśliwym!

Joanna Kania