Kofeina i endorfiny
„Kawa i papierosy” to jeden z najlepszych tytułów dla filmów, jakie kiedykolwiek wymyślono, jednak gdyby film miał się przyjąć jako nowojorski – musiałby się chyba nazywać „Kawa i bieganie”.
23.01.2008 | aktual.: 26.06.2010 15:12
„Kawa i papierosy” to jeden z najlepszych tytułów dla filmów, jakie kiedykolwiek wymyślono, jednak gdyby film miał się przyjąć jako nowojorski – musiałby się chyba nazywać „Kawa i bieganie”.
Kiedy razem ze znajomymi filmoznawcami i maniakami filmowymi robimy sobie „wieczór nowojorski”, kończy się to zazwyczaj tak, że po Woodym Allenie oglądamy „Seks w Wielkim Mieście”… Jednak zarówno przy „Hamlecie” z Ethanem Hawke, jak i przy „CSI: Kryminalnych zagadkach Nowego Jorku”, przyznajemy, że są dwie rzeczy wyróżniające nowojorczyka w kinematografii po 1980 roku: jogging i kawa w papierowym kubku.
Dyktatura kofeiny?
„I don't drink coffee, I take tea my dear” – śpiewa Sting w pierwszych słowach swojej piosenki o Angliku w Nowym Jorku. Już to, że zamiast kawy pije herbatę, ma go odróżnić od nowojorczyków… Czy to prawda?
Podobno z roku na rok nowojorczycy spożywają coraz mniej kawy. Nie widać tego jednak na filmach – Carrie Bradshaw nadal od razu po przebudzeniu wychodzi do sklepu na dole po kawę i pije ją praktycznie przez cały dzień. Tak naprawdę wystarczy spojrzeć na ulice Wielkiego Jabłka: co druga osoba dzieży dumnie kubek. Czy jest to ten ze Starbucksa, czy ten z najtańszą kawą ze sklepu na rogu – z napisem „We are happy to serve you” wykonanym w greckiej manierze (podobno prawdziwy nowojorczyk pije tylko taką, czarną i z dwiema kostkami cukru) – czy izotermiczny kubek z zabraną z domu mieszanką, nadal WYGLĄDAJĄ jakby pili kawę.
Prawie kawa
Kawę łatwo też znaleźć na konferencjach naukowych i spotkaniach AA, w bibliotekach, miejscach pracy… Wielkie dzbanki Americano są w każdym sklepie. Jednak gdyby zajrzeć do kubków nowojorczyków mieszkających na Manhattanie – szybko okazałoby się, że w większości znajduje się tam decaf (kawa bezkofeinowa) lub któraś ze starbucksowych mieszanek, na przykład Chai Latte lub Frapuccino, które prawdziwe ziarna kawy widziały tylko przez szybę szafki.
Podobno nowojorczycy piją coraz mniej kawy, bo dbają o zdrowie. Fakt, spożywają coraz więcej mieszanek organic doprawionych mlekiem ryżowym lub sojowym, jednak większość smakowych mikstur, które piją przy specjalnych okazjach (jak „świąteczne” edycje kaw doprawianych syropami o smaku placka z dynią, egnogga czy pierniczków), zawiera więcej kawy i tłuszczu niż porcja dobrych lodów. Run NY, run!
Jeśli jednak mamy do czynienia z prawdziwym nowojorczykiem – kawę tę szybko spali on podczas rytualnej przebieżki. Jogging mógł stracić nieco popularności w innych krajach, jednak w Central Parku nadal jest to niezwykle popularny rodzaj sportu. Niezależnie od tego, czy się biega, truchta czy idzie – Central Park jest odpowiednim adresem. Wystarczy wspomnieć sceny z Carrie, którą Miranda namawia na rzucenie palenia i która nawet biegnąc potrafi zatrzymać się na dymka.
Jednak zanim miłośnik ruchu założy dres, by spalić słodki napój kawowy, musi koniecznie wejść na którąś ze stron o bieganiu – dowie się, jakie są aktualnie najmodniejsze miejsca do joggingu, gdzie spotykają się single, a gdzie całe rodziny. W Internecie można też znaleźć informacje, o której godzinie biegają prawdziwi twardziele, a kiedy starsze panie, od której strony najlepiej wbiec nad staw imienia Jackie Kennedy Onassis, a także o tym, jak podobno trenują prawdziwi biegacze, czyli ci, którzy przygotowują się do New York Marathon…
Zawsze jest okazja
Maraton nowojorski to gigantyczna impreza – przez najważniejsze ulice całego Mahattanu i Brooklynu biegnie ponad 90 tysięcy osób, a wśród nich znane gwiazdy, politycy oraz sportowcy na wózkach i z protezami. Wiek nie ma znaczenia. Pokazuje to, jak bardzo nowojorczycy zaangażowani są w promowanie zdrowego trybu życia i jak bardzo doceniają tych, którzy przebiegną ponad 42 kilometry albo po prostu tego spróbują. Na trasie maratonu stoją tysiące ludzi, często z innych stanów lub krajów, którzy przybyli kibicować. Ten, kogo okna wychodzą na trasę biegu, ma wręcz moralny obowiązek urządzić tego dnia imprezę, podczas której goście będą – popijając o poranku lekkie koktajle i zjadając wielkie ilości finger food – komentować tempo i styl tych, co podjęli wyzwanie.
Prawie każdy, kto zaczyna biegać w Nowym Jorku, marzy o maratonie. To niezwykła cecha Amerykanów, która pozwala im podejmować wielkie wyzwania – marzenie o osiągnięciu dużego celu. I nie pomaga im w tym bynajmniej kofeina prosto z kubka niesionego w ręce przez pół miasta, lecz endorfiny – sport i współzawodnictwo dostarczają im bowiem niezwykła dawkę szczęścia.
ZOBACZ TEŻ:
Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto z Nowego Jorku nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, robi doktorat z gender i queer studies. Zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty...