Koniec połączenia, dwója. Odpytywanie przez kamerkę to zmora dla wielu uczniów
Staś wykuł na pamięć materiał i włączył kamerkę, aby połączyć się z nauczycielką. Po kilkunastu minutach wybiegł z płaczem do swojego pokoju uprzedzając rodziców, że już nigdy nie odbierze połączenia od żadnego nauczyciela.
Ministerstwo edukacji kolejny raz wydłużyło termin zamknięcia placówek oświatowych i tym samym zmusiło wszystkich do dalszej nauki zdalnej. Abstrahując od różnego rodzaju problemów technicznych związanych z niewystarczającą liczbą komputerów w domach czy zawieszającym się Librusem, to pierwsze dni realizowania podstawy programowej w niecodziennych warunkach były zarówno dla nauczycieli, jak i uczniów atrakcyjne. Dawały możliwość odpoczęcia od spędzania długich godzin w szkolnych murach i poczucie większej swobody.
Jednak kolejne tygodnie pracy w takich warunkach sprawiają, że nauczyciele czują się w obowiązku weryfikować wiedzę podopiecznych. Już nie tylko wysyłają materiały do samodzielnego opracowania, ale zaczynają odpytywać. Nic dziwnego, wielkimi krokami zbliża się zakończenie roku szkolnego, a polska szkoła jest zainfekowana przywiązaniem do wystawiania ocen, sprawdzianów, odpytywania i wyciągania średniej ważonej.
Zarówno uczniowie, jak i nauczyciele oraz rodzice na poważnie podchodzą do cyferek, które pojawią się na świadectwie. Istnieje głęboko zakorzenione, błędne poczucie, że to właśnie pasek na świadectwie jest potwierdzeniem wiedzy ucznia.
Wypełnianie tego przekonania jest niemożliwe z dnia na dzień i jak się okazuje nie ma na to wpływu nawet szczerząca się pandemia, jakiej współczesny świat jeszcze nie widział.
Koniec połączenia, dwója
Magda, mama 9-letniego Stasia martwi się, jak syn poradzi sobie ze zdalnym nauczaniem. Chłopiec jest bardzo nieśmiały i choć dotychczas uczył się bardzo dobrze zdecydowanie lepiej sobie radzi w pracach pisemnych. Powodem niepokoju jest ostatnia lekcja angielskiego, w trakcie której garstka wybranych uczniów po kolei była indywidualnie przepytywana za pośrednictwem wideorozmowy.
– Syn długo się przygotowywał. Nauczył zadanych dialogów i słówek. Przepytywałam go wielokrotnie. W momencie, gdy usiadł przed ekranem, w którym pojawiła się nauczycielka, wyraźnie zaczął się stresować – wspomina matka chłopca, która w tamtym czasie przyglądała się sytuacji z drugiego końca pokoju.
Z każdym kolejnym pytaniem Stasia coraz bardziej paraliżował stres, uniemożliwiający poskładanie myśli w głowie i udzielanie poprawnych odpowiedzi. Momentem kulminacyjnym była sugestia nauczycielki, której wydało się podejrzanie, że chłopiec zerka na notatki. – Nie miał żadnych ściąg - zapewnia Magda.
Bezpodstawne zarzucenie dziecku oszukiwania podczas odpowiedzi czy wychodzenie z założenia, że bagatelizuje nauczyciela, sprawiło że Staś zamilkł. – Wtedy nauczycielka zaczęła zarzucać mu, że pewnie się nie nauczył, ale nie ma odwagi się do tego przyznać i lepiej byłoby dla niego, gdyby uczciwie wyjawił prawdę – dopowiada mama chłopca, która widziała załzawione oczy syna pod koniec rozmowy z nauczycielką.
W końcu poirytowana zachowaniem chłopca nauczycielka podsumowała odpowiedzi ucznia i na tej podstawie wystawiła mu dwóję. Wideorozmowę zakończono, a 9-latek wybiegł z płaczem do swojego pokoju, uprzedzając rodziców, że już nigdy nie odbierze połączenia od żadnego nauczyciela.
Kto zawinił?
Psycholog dziecięcy nie ma wątpliwości, że kontaktowanie się z nauczycielem poprzez kamerkę internetową jest stresujące dla uczniów, szczególnie tych młodszych. – To jest niecodzienna sytuacja. Uczeń jest przyzwyczajony do tego, że spotyka nauczyciela w szkole za biurkiem, a nie twarzą w twarz podczas łączenia się z własnego domu – mówi Justyna Święcicka w rozmowie z WP Kobieta.
Ekspertka zwraca uwagę na czynniki, które sprawiają, że przeprowadzenie rozmowy przez kamerkę nie jest łatwe dla każdego. – Musimy stworzyć odpowiednie warunki, znaleźć miejsce w domu, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Nie każde dziecko ma swój własny pokój i prywatny komputer. Ponadto musimy pokazać, jak mieszkamy, jak wyglądamy w domu. Odsłonić swoją prywatną, intymną sferę, którą niekoniecznie chcemy się dzielić. Wiele dorosłych osób nie ma ochoty tego robić i czuje się niekomfortowo, gdy musi dołączyć do służbowej wideokonferencji – zauważa psycholog.
W związku z tym nieśmiali, lękliwi, introwertyczni uczniowie znaleźli się w kiepskiej sytuacji. Dla nich bezpośrednia konfrontacja z nauczycielem, który patrzy prosto w twarz z ekranu komputera, w odległości kilkudziesięciu centymetrów, jest źródłem dodatkowego stresu, który i tak zapewne pojawia się z racji tego, że uczeń jest odpytywany na ocenę.
Liczy się indywidualne podejście
Doskonale o tym wie Łukasz Denisiuk, nauczyciel języka angielskiego z Gdańska. – Staram się podchodzić indywidualnie do każdego mojego ucznia i dostosowywać sposób weryfikowania jego wiedzy do jego umiejętności interpersonalnych – wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta.
Anglista przyznaje, że ma uczniów, którzy sami inicjują z nim kontakt, piszą wiadomości o różnych porach dniach i dopytują, ale również i takich, którzy starannie wykonują zadania, lecz nigdy nie nawiązują pierwsi rozmowy. – Ja to w pełni rozumiem i szanuję. Powoli odchodzi się od przekonania, że tylko te otwarte, przebojowe, wyrywające się do odpowiedzi osoby są dobrymi uczniami – mówi. – Nie zmuszajmy ucznia do rozmów wideo, jeśli widzimy, że to jest dla niego trudne – sugeruje.
- Nie zakładajmy z góry, że będzie ściągał i oszukiwał. Przecież również nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy materiały podesłane mailem, uczeń rozwiązał sam, czy może zrobił to za niego starszy brat albo rodzic – zwraca uwagę Łukasz Denisiuk.
Radę anglisty popiera psycholog Justyna Święcicka. – To jest trudny okres dla nas wszystkich, dlatego pozwólmy uczniowi odpowiadać w taki sposób, który oszczędzi mu niepotrzebnego stresu. Gdy widzimy, że zaczyna być poddenerwowany, to rozładujmy atmosferę, pytając o coś niezwiązanego z lekcjami albo zasugerujemy, że może wyłączyć obraz i jedynie mówić do mikrofonu – puentuje ekspertka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl