Kwarantannę spędza w 9‑metrowej kawalerce. Opowiada, jak wygląda życie na tak małej przestrzeni
Lilia Charniuk wynajmuje malutkie mieszkanie w Poznaniu. Trenerka personalna, na co dzień, prowadzi bardzo aktywny tryb życia i rzadko bywa w domu. Pandemia koronawiursa zmusiła ją jednak do szybkiego przystosowania do zupełnie nowych warunków.
03.04.2020 | aktual.: 03.04.2020 19:41
Lilia Charniuk jest trenerką personalną i instruktorką jogi, prowadzi własną działalność oraz kanał na YouTube’ie – Trener Lilka. Mieszka w Poznaniu, gdzie wynajmuje mieszkanie, które metrażem odpowiada wielkości jednego, niewielkiego pokoiku.
– Jeśli chodzi o wynajem mikrokawalerki, to była szybka decyzja. Wyprowadziłam się z poprzedniego mieszkania i przekoczowałam na walizkach u brata, przeglądając ogłoszenia w poszukiwaniu nowego lokum. Na początku szukałam pokoju lub po prostu zwykłej kawalerki. Ceny większości kawalerek w Poznaniu przekraczają jednak mój budżet, bo zaczynają się od 1400 zł, a za pokój można zapłacić około 900-1000 zł. Przy wynajmie pokoju, trzeba mieć jednak na uwadze, że będziemy dzielić z kimś kuchnię i łazienkę. Oglądałam różne mieszkania, a gdy znalazłam to małe, pomyślałam, że wolę już zapłacić 1000 zł i mieszkać samemu w malutkim mieszkanku, niż dzielić z kimś obcym jakąś wspólną przestrzeń – opowiada.
Nie była przyzwyczajona do życia w czterech ścianach
Największym wyzwaniem dla Lilii było rozpakowanie wszystkich rzeczy na zaledwie 9 mkw. Doszła do wniosku, że najważniejsze jest umiejętne i praktyczne rozmieszczenie wszystkich przedmiotów na niewielkiej przestrzeni.
– Moje mieszkanie ma wąski korytarz, po prawej stronie jest łazienka oraz pokój połączony z kuchnią. Stoi w nim łóżko piętrowe, pod którym postawiłam mały stolik oraz krzesło. Naprzeciwko łóżka znajduje się niewielki aneks kuchenny i lodówka, którą ustawiłam w taki sposób, by mogła mi służyć również za szafkę nocną – mówi. – W kawalerce mieszkam z kotem, który wbrew pozorom bardzo dobrze się tutaj odnajduje. Zaletą jest piętrowe łóżko, na które się wspina – dodaje.
Lilia Charniuk przed kwarantanną niewiele czasu spędzała w mieszkaniu, traktując je przede wszystkim, jako miejsce do spania.
– Prowadziłam aktywny tryb życia, organizowałam treningi na siłowni oraz zajęcia z jogi. W tygodniu przez większość czasu byłam poza domem, sporo czasu zajmowała mi praca oraz same dojazdy. Weekendów też raczej nie spędzałam w mieszkaniu. Chętnie wychodziłam do miasta, spotykałam się ze znajomymi. Lubię, gdy wokół mnie coś się dzieje – mówi.
Gdy pojawiły się pierwsze doniesienia o epidemii koronawirusa, Lilia Charniuk się przestraszyła. Z informacji pozyskanych w Internecie dowiedziała się, że istnieje problem niewystarczającej liczby testów i tak naprawdę nie sposób zdiagnozować wszystkich zarażonych.
– Cały czas siedziałam i czytałam wiadomości, patrząc, jak szybko wirus się rozprzestrzenia. Później zamknięto placówki edukacyjne. Na siłowniach też było coraz mniej ludzi, ale moi podopieczni wciąż do mnie przychodzili – wspomina. – W końcu jednak zamknięto siłownie i szkoły jogi. Wtedy spotykałam się jeszcze z bratem, jeździłam na rowerze, nagrywałam treningi w pustym studio, a następnie udostępniałam je w sieci – dodaje.
W momencie, gdy wprowadzono obostrzenia, właścicielka studia jogi wypowiedziała umowę najmu lokalu i Lilia nie mogła dłużej nagrywać tam swoim treningów. Od tego czasu youtuberka przestrzega kwarantanny i nie wychodzi z malutkiej kawalerki.
– Staram się dokładnie zagospodarować sobie dzień. Najważniejsze, że nie zostałam całkiem bez pracy, bo nadal rozpisuję plany treningowe dla podopiecznych, przeprowadzam też konsultacje dietetyczne i treningi online. Po pracy nagrywam vlogi, montuje je, odpowiadam na pytania internautów. Staram się podchodzić do wszystkie zadaniowo, przez co naprawdę szybko mija mi dzień – tłumaczy.
Lilia podkreśla, że ma szczęście, że nie brakuje jej zajęć, gdyż jej zdaniem to właśnie bezczynność byłaby teraz najgorsza.
– Staram się szukać pozytywów. Moja kawalerka, chociaż mała, jest dobrze zagospodarowana. Wystarczy odrobina starania, a w tak wąskim korytarzyku znajdzie się nawet miejsce do ćwiczeń. Nie narzekam. Jest mi tutaj całkiem wygodnie. Towarzystwa dotrzymuje mi kot, którego obecność naprawdę podnosi na duchu – opowiada Lilia. – Bardzo często rozmawiam przez telefon i robię wideokonferencje. Zobaczymy, co będzie dalej, ale na razie to zastępuje mi fizyczny kontakt z drugą osobą. Staram się również być w stałym kontakcie z rodzicami. Nie martwią się tym, że jestem zamknięta w 9-metrowym mieszkaniu, bo wiedzą, że się nie nudzę i jestem bezpieczna.
Mamy wpływ na to, jak spędzamy kwarantannę
Małgorzata Osowiecka psycholog z Uniwersytetu SWPS, zauważa, że w okresie epidemii koronawirusa wiele osób musi się mieścić na bardzo małej przestrzeni, jednak to, jak odnajdziemy się w takich realiach, jest kwestią indywidualną.
– To zrozumiałe, że dla kogoś 9 mkw. jest małą przestrzenią, jednak są również osoby, które dotkliwe odczują zamknięcie w 30-metrowym lub nawet 100-metrowym mieszkaniu. Jeżeli jesteśmy od dziecka przystosowani do życia na małej przestrzeni z dużą liczbą osób, później w życiu dorosłym, jest nam łatwiej dostosować do podobnej sytuacji. To, czy ktoś postrzega taką sytuację, jako trudną, zależy od naszego wychowania, przyzwyczajeń – podkreśla psycholog. Zdaniem Małgorzaty Osowieckiej zamknięcie na małej przestrzeni wbrew pozorom może mieć zarówno plus, jak i minusy.
– Na początku u niektórych może pojawić się stan depresyjny, mamy prawo czuć się zdezorientowani, jeśli pracujemy zdalnie, może też być nam trudno przystosować się do pracy w tego typu warunkach – wymienia. – Jeśli jest to 9 mkw., to wyobrażam sobie, że strefa wydzielona do pracy i obszar wypoczynku, są w zasadzie jednym miejscem. Zazwyczaj zaleca się, aby wypoczynek odbywał się w takim miejscu, z którego nie widać miejsca pracy, a w tym wypadku jest to praktycznie niemożliwe. U niektórych osób takie długotrwałe zamknięcie w małej przestrzeni może wywołać chandrę, a z czasem również depresję, przez co możemy mieć gorszą koncentrację.
Psycholog zwraca jednak uwagę na fakt, że człowiek jest istotą, która bardzo szybko przystosowuje się do nowej sytuacji.
– To, że na początku odczuwamy przykre emocje, złość, smutek jest bardzo naturalne, ale to te odczucia są czynnikami motywującymi do działania. Często dzięki nim zaczynamy szukać dla siebie jakiegoś wyjścia. Znam osoby, które teraz otwierają okno lub balkon, zakładają kurtkę, czy płaszcz i siedzą z komputerem właśnie przed otwartym oknem. To namiastka przebywania na powietrzu.
Zobacz także
Są również osoby, które wykorzystują czas w zamknięciu do odnowienia wielu znajomości. Dzielą się różnymi przeżyciami na internetowych forach, używają komunikatorów i jeszcze bardziej lgną do ludzi, niż przed kwarantanną – mówi. – Badania pokazują, że angażowanie się w takie nietypowe sytuacje, niezależnie czy są one pozytywne, czy negatywne sprzyjają naszej twórczości. Możemy znajdować nietypowe rozwiązania nurtujących nas dotąd spraw, zaczniemy wychodzić poza schemat, stając się bardziej pomysłowymi i kreatywnymi.
Według Małgorzaty Osowieckiej nie możemy czekać na to, aż ktoś nam w tej sytuacji pomoże, a problemy rozwiążą się same. To właśnie bierne czekanie byłoby teraz najgorszą postawą.
– Wszyscy jesteśmy w trudnej sytuacji, ale od nas zależy, jak ją przeżyjemy. Dobrze jest wprowadzać każdego dnia konkretny plan działania. Fakt, że będziemy realizować nasze postanowienia, uczyć się czegoś czy przykładowo, ćwiczyć nawet na tej małej przestrzeni, da nam poczucie wewnętrznej kontroli nad wszystkim. To pokazuje nam, że sobie radzimy i panujemy nad sytuacją. Nie bądźmy bierni i nie czekajmy bezczynnie, patrząc, co przyniesie kolejny dzień – mówi.
– Nie oznacza to jednak, że powinniśmy tłumić swoje emocje. Przeciwnie, mamy prawo poczuć się gorzej i powinniśmy dzielić się emocjami z osobami bliskimi. Mówmy, co się dzieje w naszym życiu, co się zmieniło. Nie zapominajmy, że w końcu sytuacja się unormuje. Wciąż możemy planować to, co będzie za pół roku, czy za rok. Choć nadal jest to niewiadomą, pamiętajmy, że kwarantanna nie będzie trwać wiecznie i w końcu będziemy mogli wyjść z naszych domów i wrócić do normalności – podsumowuje psycholog.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl