Blisko ludziMama Tomasza Komendy o życiu po wyroku skazującym syna. "Dla ludzi byłam matką potwora"

Mama Tomasza Komendy o życiu po wyroku skazującym syna. "Dla ludzi byłam matką potwora"

Tomasz Komenda wciąż czeka na odszkodowanie
Tomasz Komenda wciąż czeka na odszkodowanie
Źródło zdjęć: © ONS.pl
Anna Podlaska
19.09.2020 12:33

Tomasz Komenda 20 lat temu został niesłusznie skazany na 25 lat więzienia za gwałt na nieletniej i nieumyślne spowodowanie śmierci. Po 18 latach dostał drugie życie, został uniewinniony i czeka na odszkodowanie. Jego matka, Teresa Klemańska, jak piszą Wysokie Obcasy, nie opuściła ani jednej wizyty u syna w więzieniu. Przez lata, kiedy Komenda przebywał w zakładzie, była opluwana, wyzywana, za co nigdy nie usłyszała słowa: przepraszam.

Teresa Klemańska, matka Tomasza Komendy udzieliła wywiadu WO m.in. w związku z premierą filmu o sprawie syna "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy". Wyznała, że wyszła po kilkudziesięciu minutach projekcji, kiedy współwięźniowie znęcają się nad głównym bohaterem. Sceny z filmu to jednak nie fikcja, a brutalna, więzienna rzeczywistość.

"W filmie jest dużo przemocy i ta przemoc naprawdę była. Jak Tomek siedział, to mi nie opowiadał o niej, nie musiał. Widziałam jego siniaki, skaleczenia, oko podbite. Mówił, że się uderzył w głowę, jak ćwiczył. Udawałam, że mu wierzę, ale wychodziłam załamana. Widziałam, jak się rozgląda po sali przestraszony, czy już tam mu ktoś nie przywali. Jak szedł do nas, to zawsze ostatni" – powiedziała Teresa Klemańska.

Tomek o wszystko pytał: "Czy mogę iść do toalety?"

Po 18 latach odsiadki Tomasz Komenda wyszedł z zakładu karnego, został oczyszczony z zarzutów, uznany za niewinnego. Mama Tomka wspominała w wywiadzie, że minęło sporo czasu, zanim nauczył się żyć.

"Najgorszy był pierwszy miesiąc. Tomek o wszystko pytał: 'Czy mogę iść do toalety?', 'Czy mogę sobie wziąć chleba?'. 'Tomek – mówiłam. – Jesteś u siebie'. Do pracy się bałam wychodzić, bo bałam się, że sobie coś zrobi. Dzwoniłam do niego z pracy, mówiłam, że już jadę" – mówiła Teresa Klemańska. Opowiadała, że jak wychodził do brata, to bała się czy wróci, czy po drodze, ktoś nie zrobi mu krzywdy. Teraz Tomasz Komenda mieszka ze swoją partnerką Anną, oczekują na przyjście na świat syna. Z mamą, Tomek widuje się raz w tygodniu. Pani Teresa podkreśla, że pępowina została odcięta.

"Pękło mi serce"

Dalej w rozmowie pani Teresa wspomina dzień, w którym zabrali Tomka. Przytacza też scenę z filmu.

"W dniu, w którym zabrali mi Tomka, pękło mi serce. W filmie to jest inaczej pokazane – że ja jestem w domu i tak strasznie krzyczę. Ale ja nie widziałam, jak Tomka zabierali" – powiedziała. Zaznaczyła, że o tym fakcie poinformowała ją koleżanka. Później, kiedy sprawa zrobiła się medialna, jej życie stało się piekłem.

"Jak zaczęli o tym mówić w telewizji, to ja już byłam matką potwora. W sklepie ekspedientka mi powiedziała, że matki mordercy nie obsłuży. Jak jeszcze proces trwał, to nam ktoś zgniłe mięso na klamce powiesił, na całą klatkę śmierdziało" – tłumaczyła. Dodała, że ludzie pluli jej pod nogi i wyzywali ją. Nigdy nie usłyszała słowa: przepraszam.

Dwa lata temu Tomasz Komenda został uniewinniony i zwolniony z więzienia. Jego pełnomocnik Zbigniew Ćwiąkalski wniósł o 18 mln zł odszkodowania. Jak mówi Teresa Klemańska, sprawa ugrzęzła a odszkodowania nie ma.