Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni
Masturdating zyskuje coraz większą popularność - i to nie tylko wśród singli, ale i osób w związkach. Jego nazwa może być myląca, bo wcale nie chodzi o zaspokajanie potrzeb seksualnych, ale o przyjemne spędzanie czasu samemu ze sobą.
09.09.2023 | aktual.: 05.01.2024 06:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Oto #HIT2023. Przypominamy najlepsze materiały minionego roku.
Tak naprawdę masturdating to coś, co w teorii powinien znać i robić każdy – jednak, jak się okazuje, w praktyce nie zawsze jest to takie proste. W natłoku zajęć, żyjąc pod presją czasu, będąc w związku czy wychowując dzieci, często zapominamy o swoich potrzebach. A jeśli idziemy do kina, jedziemy na wycieczkę czy wybieramy się do restauracji, zazwyczaj robimy to w towarzystwie partnera, przyjaciół czy rodziny.
Masturdating to zaś nic innego jak "randka z samym sobą"; jej celem jest lepsze poznanie siebie, swoich pragnień i potrzeb, tak często zaniedbywanych. Dla znacznej części społeczeństwa takie samotne spędzanie czasu – z wyboru! – i celebrowanie chwil to oczywistość, są jednak ludzie, którym trudno się było (lub wciąż jest) do tego przekonać. Samotne wyjście na kawę, pizzę, spacer czy do kina w oczach wielu osób jawi się jako coś nieprzyjemnego, dziwnego, nieakceptowanego społecznie. Wolą z tego zrezygnować, niż zrobić to samemu.
Tymczasem, jak wskazują wielbiciele masturdatingu, warto się przełamać, bo jeśli my nie lubimy spędzać czasu z samym sobą, to chyba warto się zastanowić, dlaczego tak jest…
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Miałam wrażenie, że patrzą na mnie z litością"
Ola ma 30 lat. Pół roku temu zakończyła związek i na razie nie chce wchodzić w żadną relację. Przyznaje, że samotność, której doświadczyła po rozstaniu, początkowo ją przerażała. Teraz zaś, jak podkreśla, jest "sama, a nie samotna".
– Całe życie byłam z kimś. Robiłam może miesięczne odstępy między kolejnymi związkami, tak się jakoś złożyło – mówi. – Zawsze miałam obok siebie partnera i pewnie to sprawiło, że w zasadzie nigdy nie spędzałam czasu sama. Jak facet gdzieś wychodził, to ja się umawiałam z koleżankami, jakieś samotne wieczory mogę naprawdę policzyć na palcach jednej ręki.
- Moja ostatnia relacja była bardzo burzliwa i stwierdziłam, że potrzebuję przerwy od związków. Nie zdawałam sobie chyba sprawy z tego, jaki to będzie dla mnie szok. W domu to jeszcze było do zniesienia, ale nagle nie miałam już towarzysza do rzeczy, które zawsze robiłam razem z partnerem. Kino, spacery, drink, jakaś jednodniowa wycieczka. Nie byłam do tego zupełnie przyzwyczajona - zdradza.
Nie ukrywa, że kiedy wychodziła gdzieś sama, czuła się oceniania przez innych ludzi, miała wrażenie, że patrzą na nią z litością.
– Oczywiście to było tylko w mojej głowie – śmieje się. – Ale naprawdę tak się czułam. Moje koleżanki zresztą też miały takie podejście, że samej do knajpy to wstyd, a do kina to już w ogóle porażka. Bo to znaczy, że albo jesteś brzydka i nikt cię nie chce, albo desperacko szukasz faceta. No i ja w to wierzyłam. Sama nawet tak myślałam wcześniej. Teraz wiem, że to głupota.
Zobacz także
Zaprzyjaźnij się ze sobą
Ela Trandziuk, psycholożka, seksuolożka, terapeutka par, filozofka, podkreśla, że to właśnie relacyjność pozwala nam doświadczać życia w sposób autentyczny, bliski, pogłębiony.
– Relacje z innymi to przestrzeń, w której poznajemy świat z różnych perspektyw i rozeznajemy, która i na ile jest mi teraz bliska – zauważa ekspertka. – Relacje z innymi to zaproszenie do tego, by aktualizować swoje potrzeby, wartości, poglądy. Relacje z innymi to hamak, na którym możemy odpocząć po wyczerpującym kryzysie, czasem już kolejnym. Ale to siebie mamy najbliżej i to relacja Ja z Ja jest tą, która towarzyszy nam przez całe życie. I dlatego warto rozpocząć budowę tej przyjaźni od teraz.
Strach przed samą sobą
Ola zaczęła od samotnych spacerów i nie ukrywa, że nie było to łatwe – wcześniej zawsze z kimś rozmawiała, a teraz nie miała do kogo się odezwać. Milczenie ją przytłaczało. Na początku obsesyjnie do kogoś dzwoniła lub pisała wiadomości, żeby tylko nie mierzyć się z ciszą.
– Aż wreszcie stwierdziłam, że coś tu musi być nie tak, skoro tak bardzo boję się być sama w swoim towarzystwie. Na kolejny spacer wyszłam bez telefonu. Przystawałam w ładnych miejscach, rozmyślałam, notowałam sobie różne rzeczy w notatniku. To było takie przyjemne! – mówi.
– Gorzej było z restauracjami, bo ciągle miałam wrażenie, że ktoś na mnie zerka. I wtedy przyszła ta myśl: "No i co z tego?". Poszłam sama do ulubionej knajpy na kieliszek wina, z książką. A potem do kina. I szczerze, akurat tam mnóstwo osób było bez osoby towarzyszącej. Zresztą światło gaśnie szybko i ludzie oglądają film, mają gdzieś, czy przyszłaś sama czy z kimś. Tylko do samotnych wyjazdów za granicę jeszcze się nie przekonałam, ale obserwuję w internecie podróżujące dziewczyny i myślę, że z czasem się odważę.
Takie miłe spędzanie czasu w swoim towarzystwie może nieść ze sobą wiele korzyści – zwłaszcza jeśli mamy problem z akceptacją siebie. Zyskujemy możliwość, by zajrzeć w głąb swojej głowy, mocniej chłonąć otaczający nas świat, pomyśleć nad swoim życiem. W końcu interesujące nas, dające nam satysfakcję rzeczy możemy robić sami, nie tylko w towarzystwie partnera czy koleżanki.
"Jeśli sama siebie nie lubisz, to dlaczego inni mieliby to robić?"
Magda jest w związku od czterech lat, ale podkreśla, że takie randki z samym sobą, nawet jeśli się ma partnera, są bardzo ważne. Według niej wiele osób o tym kompletnie zapomina.
– Jak się ma kogoś, to często wszystko robi się razem – mówi. – A wtedy człowiek zatraca siebie, nie wie już, czego sam chce, a czego chce partner. Mój chłopak na początku taki był. Kiedy mu powiedziałam, że idę sama na kawę, to doznał szoku. Że jak to, sama? Zaczął sobie wyobrażać, że go zdradzam. A ja po prostu chciałam sobie posiedzieć, przemyśleć różne rzeczy, odpocząć w swoim towarzystwie. On średnio lubi chodzić po muzeach, ja uwielbiam. No i co, mam go ciągać na siłę czy zrezygnować z mojej pasji? Po prostu chodzę sama, a jemu mówię, żeby zrobił coś dla siebie.
- Na początku miał opory przed tym, chciał iść ze mną, ale po co, skoro będzie tam znudzony i nieszczęśliwy. Ja z kolei nie znoszę horrorów, on kocha. Chciał mnie zabierać ze sobą, ale powiedziałam, że to nie ma sensu, niech idzie sam i się dobrze bawi. Trzeba dbać o siebie i swoje samopoczucie. Cieszę się, że teraz on również czerpie przyjemność z masturdatingu. W ogóle, co za okropne słowo! – śmieje się. – Zresztą uważam, że jeśli sama siebie nie lubisz i nie doceniasz, to dlaczego inni mieliby to robić?
Dyskomfort na początku jest naturalny
Według Eli Trandziuk warto skorzystać z pomysłów Oli i Magdy, które podpowiadają i pokazują, że są ścieżki i sposoby na masturdating, ale są też trudne chwile, kiedy można nie czuć się ani pewnie, ani dobrze we własnym towarzystwie.
– Niepewność to naturalny etap nauki, czyli zmiany znanego nam stanu na nowy – dodaje ekspertka. – Początkowy dyskomfort podczas spędzania czasu ze sobą, konfrontacja z poczuciem zawstydzenia i przekonaniami na temat masturdatingu to wspólne doświadczenie wielu osób. Sprawdź, co możesz dla siebie zrobić w miejscu i stanie, w których jesteś. Niepospieszanie, praktykowanie, uważność, wyrozumiałość dla emocji, które przychodzą. Jeśli pojawia się sytuacja, gdy nie wiesz, co możesz dla siebie zrobić, by poczuć się lepiej, pomyśl, co zrobiłabyś, zrobiłbyś dla swojego najlepszego przyjaciela. I zrób to dla siebie - podsumowuje.
Sonia Miniewicz dla Wirtualnej Polski