Mazur-Puchała: Nie wypychamy dzieci na siłę do szkół
"Rodzice nie są po naszej stronie, nie chce im się siedzieć z dziećmi w domu, chcą je na siłę wypychać do szkół" - komentują nauczyciele po informacji, że od 18 stycznia dzieci klas I - III będą się uczyć stacjonarnie. Jestem mamą drugoklasisty i odliczam minuty do końca ferii. Czekałam na tę decyzję jak na zbawienie. Chcę, żeby mój syn wrócił do szkoły. Nie dlatego, że go nie lubię.
14.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 06:00
Oburzeni nauczyciele twierdzą, że rodzice sami nie wiedzą, po co mają dzieci. Że ich te dzieci w domu po prostu uwierają. Proponuję teraz spojrzeć na tę sprawę z drugiej perspektywy. Kiedy przed pandemią miałam urlop, był to dla mnie i mojego syna wręcz świąteczny czas. Piekliśmy pierniczki i ozdabialiśmy je lukrem. Graliśmy w planszówki. Oglądaliśmy filmy o dzielnych psach, jedząc popcorn. Najbardziej lubiliśmy jednak podróże. Łażenie po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, zaliczanie wszystkich rezerwatów przyrody w okolicy, zrobiliśmy razem prawie wszystkie trójstyki granic w Polsce. Każda minuta tego naszego czasu była dla mnie cudowna, nawet kiedy zdarzało nam się o coś sprzeczać.
Nie chodzi o to, że nie lubimy swoich dzieci
Nasza codzienność w 2020 roku zmieniła się o 180 stopni. Tydzień temu syn wykrzyczał, że mnie nienawidzi i jestem najgorszą matką na świecie. Rzucił we mnie piórnikiem (trafił), po czym podarł swój zeszyt do matematyki. Powód? Powiedziałam, że nadrobimy trochę zaległości szkolnych. Mój syn ma osiem lat i zaczął wagarować. Przy lekcjach online to banalnie proste, zwłaszcza kiedy mama pracuje zdalnie z drugiego pokoju, przeprowadza wywiady telefoniczne lub ma wideokonferencję. Żeby mieć wgląd w to, co dzieje się za ścianą, musiałabym się zwolnić z pracy. No więc ten ośmiolatek symuluje problemy z łączem internetowym, żeby nie pojawiać się na lekcjach. Albo na nich jest, ale zamiast robić zadania, buduje sobie z klocków i chwali się przed kolegami z klasy tym, co udało mu się stworzyć.
Dopiero po dwóch tygodniach takich zachowań ze strony mojego dziecka ktoś ze szkoły do mnie zadzwonił i powiedział, co się dzieje. Okazało się, że nie oddał prac plastycznych, nie robił prac domowych, nie przepisywał z czatu zadań do wykonania w zeszycie. I, co gorsza, nie zrozumiał, na czym polega dodawanie i odejmowanie do pełnych dziesiątek, więc teraz już nie wie, o co w tym chodzi.
Kiedy zaczęłam uzupełniać z nim zaległości i tłumaczyć to, co go ominęło, zaczęły się histerie. "Ja chcę się bawić, a nie ciągle uczyć! Nie jesteś moją panią! Źle to tłumaczysz! Szkoła jest głupia i nie będę się uczyć!". I tak to sobie trwa. Czas na pieczenie pierniczków, filmy o bohaterskich psach, spacery po rezerwatach: nie stwierdzono. Częstotliwość histerii i krzyków pod moim adresem: przynajmniej dwa razy dziennie. Nie da się być pedagogiem bez wykształcenia pedagogicznego, zwłaszcza jeśli jednocześnie ma się w tym samym czasie etat w redakcji. Czy jakiejkolwiek innej pracy, która wymaga robienia czegokolwiek innego niż stawianie pasjansa i picie kawy.
Drodzy nauczyciele, my, rodzice, wcale nie wypychamy swoich dzieci na siłę, bo ich nie lubimy. Wręcz przeciwnie – chcemy móc być dla nich kochającymi rodzicami, z którymi da się zrobić coś miłego po szkole. Którzy nie kojarzą się tylko z obowiązkami i trudnościami. Bo do tego się to w tym momencie sprowadza. Lekcje online w przypadku klas I – III nie mają wiele wspólnego z nauką, a głównym zadaniem rodziców jest tłumaczenie dzieciom, o co pani nauczycielce chodziło dziś na lekcji i jak zrobić tę pracę domową, bo "nie zrozumiałem".
Już 17 stycznia wybory Miss Polski. Spośród 23 kandydatek wybieramy Miss Polski Wirtualnej Polski. Oddaj swój głos - http://miss.kobieta.wp.pl/