Mercat La Boqueria

Mercat La Boqueria

Mercat La Boqueria
Źródło zdjęć: © sxc.hu
31.08.2009 14:01, aktualizacja: 22.06.2010 21:39

Kulinarny raj? Miejsce lepsze niż muzeum? Cel spaceru, wycieczki, a nawet podróży dla tych co lubią, by ich zmysły były atakowane

Kulinarny raj? Miejsce lepsze niż muzeum? Cel spaceru, wycieczki, a nawet podróży dla tych co lubią, by ich zmysły były atakowane. Barceloński Mercat La Boqueria – to jeden z najlepszych i najpiękniejszych targów świata.

Wielka hala, ciemno, ale nad poszczególnymi stanowiskami palą się jaskrawe żarówki. Światło odbija się lub wsiąka - w zależności czy pada na mięsisty ser, czy stertę bananów. Pierwsze wrażenie – jestem w kalejdoskopie – lecz czy ktoś wymyślił tak doskonały kalejdoskop, w którym kręcą się nie tylko kolory, widoki, lecz również zapachy, dźwięki i smaki?

Zawrotu głowy dostaje się już przy wejściu – nie tylko dlatego, że przeczuwamy, iż we wnętrzu pieczary wilgotnej i pachnącej, coś się będzie działo – lecz również dlatego, że już przy wejściu można dostać kanapkę z dulce con leche (czyli po polsku kajmakiem), a chwilę później – wejścia strzegą cztery prosiaczki. Uśmiechnięte, ułożone w rozkosznych pozach – tyle że martwe…

Dalej też nie jest łatwo. Odradzam tę wycieczkę osobom o słabych nerwach: baranie łby, łypiące oczy, sznury jelit, pokłady flaków… A do tego przysmak koneserów na całym świecie: bycze jądra. Znam też takich, co zasłaniają sobie oczy na widok pełzających homarów i krabów uciekających ze stołu… Chmar krewetek. Zaciekawienie budzą za to wszelkie muszle: sercówki i mule, ostrygi i św. Jakub albo dziwne, patyczkowate skorupki z „robakiem” w środku. Można je – tak jak i resztę ryb (łypiących okiem piotroszy, raj i barwen) kupić i zażyczyć sobie przyrządzenia w pobliskiej knajpce z grillem. Idealne rozwiązanie jeśli nie chcemy nosić jedzenia do domu, lub nasz hotel nie przyjąłby wielkiej ryby…ale przede wszystkim dla tych, którzy nie mogą się doczekać tego, co zrobi z nimi lokalny kucharz…

Popijając wino, jedząc „coś” z grilla – koniecznie spójrzmy, czy mają tam szaszłyki, oraz jedno z dziwniejszych dań kuchni katalońskiej – kurczaka z homarem. Jeśli nie – może warto po prostu spróbować świeżych karczochów? Albo najlepszych wędlin i serów ze stoisk targowych? Przywożone z okolicznych regionów, są świeże i na pewno smaczne. Gwarantują to „lokalsi” kupujący na targu, którzy uchybienia uznaliby za osobisty afront. Wędliny i sery oferowane są nam w niewielkich ilościach, w porcjach „na ząb”, tak by spróbować i kupić kawałek tego, który akurat smakuje…

Nigdzie na świecie nie widziałam takiego wyboru warzyw. Nie widziałam też nigdzie stanowisk tylko z papryką chili (zasłaniać nos!) rozwieszoną na sznurach. Dzikie ilości oliwek czy wszelakich przekąsek można już znieść bez rozdziawiania buzi. Lecz gdy nagle okazuje się, że na targu tak hiszpańskim, można dostać również produkty chińskie czy … australijskie – radości nie ma granic.

Jednak to, za co cały świat kocha Boquerię to słodkości. Te tradycyjne, kolorowe. Sterty czekolad. Oraz owoce. Obrane, pokrojone, posiekane, przetarte. Podane w niezwykłych formach… I – proszę mi uwierzyć - sok truskawkowy z ostrużynami kokosa wygląda w świetle gołych żarówek tak, że trudno to pobić jakiemuś …artyście. „Niektórzy” nawet zapominają przez niego pójść do muzeum Picassa…

Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto ze swoich podróży nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…