GwiazdyNelli Rokita - żona źle strzeżona

Nelli Rokita - żona źle strzeżona

Nelli Rokita - żona źle strzeżona
07.08.2009 13:20, aktualizacja: 24.06.2010 16:55

On przez nią od­szedł z po­li­ty­ki, ona za­li­cza ko­lej­ną wpad­kę na sa­lo­nach. Choć Nel­li i Jan Ro­ki­to­wie zu­peł­nie do sie­bie nie pa­su­ją, od 20 lat są mał­żeń­stwem. I chy­ba już nie po­tra­fią bez sie­bie żyć.

MIŁOŚĆ I POLITYKA

On przez nią od­szedł z po­li­ty­ki, ona za­li­cza ko­lej­ną wpad­kę na sa­lo­nach. Choć Nel­li i Jan Ro­ki­to­wie zu­peł­nie do sie­bie nie pa­su­ją, od 20 lat są mał­żeń­stwem. I chy­ba już nie po­tra­fią bez sie­bie żyć.

Sza­tnia jed­ne­go z kra­kow­skich te­atrów. Jan Ro­ki­ta od­bie­ra płaszcz. Ten sam, o któ­ry ro­ze­gra­ły się dra­ma­tycz­ne sce­ny w sa­mo­lo­cie Lu­fthan­sy. Te­raz na je­go twa­rzy nie wi­dać ani śla­du za­cie­trze­wie­nia. Po­wo­li za­kła­da pal­to, ka­pe­lusz, do rę­ki bie­rze okry­cie żo­ny i mnó­stwo sia­tek. Bo­ha­ter mię­dzy­na­ro­do­we­go skan­da­lu sta­je z za­ku­pa­mi pod ścia­ną i cier­pli­wie cze­ka.

W tym cza­sie Nel­li bry­lu­je przy ban­kie­to­wym sto­le. Na­kła­da so­bie ko­lej­ną por­cję sa­ła­tek, któ­re wkła­da do ust mię­dzy jed­nym a dru­gim wy­bu­chem śmie­chu. Trwa to dłu­go. W koń­cu wkra­cza Jan Ro­ki­ta i jak naj­dy­skret­niej sta­ra się za­brać żo­nę do do­mu.

– Ja­nek ma świę­tą cier­pli­wość. Je­stem strasz­nie roz­piesz­czo­na przez oj­ca, któ­ry przy­zwy­cza­ił mnie do te­go, że od naj­bliż­szych wszyst­ko mi się na­le­ży – twier­dzi Nel­li Ro­ki­ta.

– Oni są jak ogień i wo­da – do­da­je za­przy­jaź­nio­na z mał­żeń­stwem by­ła wice­pre­zy­dent Kra­ko­wa Te­re­sa Star­mach. – Zna­ją swo­je wa­dy i na do­da­tek po­tra­fią mó­wić o nich z hu­mo­rem. Po­za tym trud­no, że­by po ty­lu la­tach Jaś­ka jesz­cze coś dzi­wi­ło w za­cho­wa­niu Nel­li. On już nie zwra­ca uwa­gi na jej wy­sko­ki. Pa­mię­tam, jak pierw­szy raz przy­szli z wi­zy­tą do mo­je­go bra­ta. Nel­li, któ­ra nie pi­je al­ko­ho­lu, od ra­zu ka­za­ła na­lać so­bie kie­li­szek wód­ki. Po czym na­wet go nie ru­szy­ła, tyl­ko wsta­ła od sto­łu i po­ło­ży­ła się na ka­na­pie. Mo­ja bra­to­wa się prze­ra­zi­ła, Ja­siek ją jed­nak uspo­ko­ił, że wręcz prze­ciw­nie. Nel­li po­czu­ła się u nich swo­bod­nie, więc jak w do­mu po­sta­no­wi­ła so­bie trosz­kę od­po­cząć.

– Ja­nek rze­czy­wi­ście ma z nią cięż­kie ży­cie. Jak coś chlap­nie, rę­ce opa­da­ją. Ale on też nie jest ide­ałem. To bar­dzo trud­ny czło­wiek. Nie­raz mó­wi­łem, że Ro­ki­ta nie ma przy­ja­ciół, za to ma mnó­stwo pro­ce­sów, i to za­rów­no z ko­mu­ni­sta­mi, jak i z PiS-ow­ca­mi – do­da­je współ­pra­cow­nik Ro­ki­ty jesz­cze z cza­sów So­li­dar­no­ści Zbi­gniew Fi­jak.

Mały barbarzyńca

Ten nie­ła­twy cha­rak­ter po­li­ty­ka prze­ja­wia się w je­go bez­kom­pro­mi­so­wo­ści. Ale to wła­śnie za­fa­scy­no­wa­ło stu­dent­kę z za­chod­nich Nie­miec, któ­ra w 1985 roku przy­je­cha­ła do Pol­ski na sty­pen­dium, by skoń­czyć pra­cę na te­mat: „Stra­te­gia i tak­ty­ka w roz­mo­wach z po­li­ty­ka­mi na przy­kła­dzie pol­skich po­li­ty­ków”. Mło­dziut­ka Nel­li tra­fi­ła pro­sto do Kra­ko­wa, do ko­leb­ki Nie­za­leż­ne­go Związ­ku Stu­den­tów. Już pod­czas pierw­sze­go ze­bra­nia za­in­try­go­wał ją mil­czą­cy chło­pak z ostat­nie­go rzę­du, któ­ry w sku­pie­niu słu­chał jej hi­sto­rii. A mia­ła co opo­wia­dać. Za­nim prze­pro­wa­dzi­ła się do RFN­-u, miesz­ka­ła w Gru­zji i na Sy­be­rii (do dziś został jej sły­szal­ny ro­syj­ski ak­cent). Prze­szła po­nie­wier­kę, na ja­ką by­ły ska­za­ne ro­dzi­ny więź­niów po­li­tycz­- nych. Jej oj­ciec zo­stał ze­sła­ny na kil­ka lat do obo­zu. Do sta­li­now­skie­go wię­zie­nia tra­fił też brat, w któ­re­go pro­ce­sie ja­ko dziec­ko uczest­ni­czy­ła i na­wet
zo­sta­ła wy­pro­szo­na z sa­li roz­praw.

– O ile w żad­nej mie­rze nie trzy­mam stro­ny so­wiec­kie­go są­du w kwe­stii me­ri­tum, to cał­ko­wi­cie je­stem po stro­nie so­wiec­kie­go są­du w kwe­stii usu­nię­cia Nel­li z sa­li. Nie by­ło mnie tam, ale je­stem pew­ny, że ob­ra­ża­ła tam­ten sąd swo­ją mi­mi­ką – ko­men­tu­je dziś z wro­dzo­ną iro­nią Jan Ro­ki­ta.

– Zdzi­wi­łam się, jak mi po tym ze­bra­niu po­wie­dzie­li, że wła­śnie ten chło­pak, któ­ry się w ogó­le nie od­zy­wał, jest sze­fem NZS­-u. Od ra­zu zro­bił na mnie wra­że­nie tą swo­ją szla­chet­no­ścią, ide­ali­zmem i do­bry­mi ma­nie­ra­mi – mó­wi Nel­li Ro­ki­ta.

A ma­nie­ry Jan Ro­ki­ta wy­niósł z kra­kow­skie­go do­mu. Po­nie­waż oj­ciec opu­ścił ro­dzi­nę jesz­cze przed je­go uro­dze­niem, wy­cho­wy­wa­ły go sa­me ko­bie­ty. Mat­ka i jej pięć sióstr. Jak po la­tach z po­dzi­wem sam wspo­mi­na, wszyst­kie by­ły świet­nie wy­kształ­co­ne, sa­mot­ne lub po roz­wo­dach i pew­nie przez to po­tra­fi­ły po­ra­dzić so­bie w każ­dej sy­tu­acji. Ma­łe­go Ja­sia roz­piesz­cza­ły, ale i wszech­stron­nie kształ­ci­ły. Ja­ko 9-la­tek tra­fił do chło­pię­ce­go chó­ru Fil­har­mo­nii Kra­kow­skiej.

– Ja­siek był wte­dy ta­kim che­ru­bin­kiem. Śpie­wał wy­so­kim so­pra­nem. Jeź­dzi­li­śmy po świe­cie, bo wy­ko­ny­wa­li­śmy pierw­sze dzie­ła Krzysz­to­fa Pen­de­reckie­go. Ja­nek trak­to­wał to strasz­nie se­rio – wspo­mi­na ów­cze­sny ko­le­ga Ro­ki­ty, Le­szek Mi­kos.

W do­mu tak­że był ra­czej po­waż­ny. Schlud­nie ubra­ny, sia­dał przy nie­raz skrom­nym, ale za­wsze nie­na­gan­nie na­kry­tym sto­le, na któ­rym wi­del­ce le­ża­ły na spe­cjal­nie prze­zna­czo­nych do te­go pod­staw­kach. Ten miesz­czań­ski sznyt prze­niósł do swo­je­go do­mu, nie mo­gąc się na­dzi­wić po­stę­po­wa­niu żo­ny, któ­ra twier­dzi, że jest ty­pem stu­dent­ki mo­gą­cej jeść na uli­cy buł­kę i po­pi­jać ją ke­fi­rem.

– Ale Ja­nek mi na to nie po­zwa­la. Mó­wi, że je­stem bar­ba­rzyń­cą – śmie­je się Nel­li, któ­ra do dro­bia­zgów nie przy­kła­da więk­sze­go zna­cze­nia. Ta­ka by­ła już wte­dy gdy się po­zna­li, więc dzi­siaj nie ma opo­rów przed stwier­dze­niem: „Wi­dzia­ły ga­ły, co bra­ły”, któ­re nie­raz pa­da z jej ust.

Miłość na zakręcie

Ich zwią­zek już na sa­mym po­cząt­ku zo­stał na­ra­żo­ny na cięż­ką pró­bę. Gdy skoń­czy­ło się sty­pen­dium i Nel­li wy­jeż­dża­ła do Nie­miec, Jan ro­man­tycz­nie się jej oświad­czył, wrę­cza­jąc bu­kiet ru­mian­ków. Ale je­chać za nią nie miał za­mia­ru.

– I tym mi też za­im­po­no­wał. Ni­gdy nie opu­ścił­by swo­jej oj­czy­zny, szcze­gól­nie, gdy by­ła w tak trud­nej sy­tu­acji jak wte­dy. Za to po­wie­dział mi, że je­go zna­jo­my, wy­kła­dow­ca na UJ, po­mo­że za­ła­twić dla mnie wi­zę. Pro­fe­sor na­pi­sał po­da­nie, ale oczy­wi­ście wi­zy nie do­sta­łam i nie mo­głam wró­cić do Kra­ko­wa – opo­wia­da Nel­li Ro­ki­ta.

By za­bić tę­sk­no­tę za uko­cha­nym, wpa­dła w wir pra­cy. – By­łam za­stęp­cą me­ne­dże­ra w fir­mie spro­wa­dza­ją­cej stat­ki z Ro­sji i re­mon­tu­ją­cej je w Du­ba­ju. Choć je­stem hu­ma­nist­ką, od­kry­łam w so­bie biz­ne­so­wa żył­kę i za­ra­bia­łam na­praw­dę wiel­kie pie­nią­dze – do­da­je.

Wte­dy przy­szła na świat jej cór­ka Ka­sia, któ­ra wła­śnie koń­czy stu­dia w Pa­mpe­lu­nie. O jej oj­cu Nel­li nie chce opo­wia­dać. Wspo­mi­na tyl­ko, że cór­ka te­raz trzy­ma szta­mę z oj­czy­mem, któ­ry nie jest w sta­nie ni­cze­go jej od­mó­wić. Ale wów­czas jej na­ro­dzi­ny spo­wo­do­wa­ły, że Nel­li by­ła roz­dar­ta mię­dzy pła­czą­cym dziec­kiem a ka­rie­rą.

– To naj­więk­szy pro­blem współ­cze­s­nej ko­bie­ty. My­śla­łam, że dziad­ko­- wie, niań­ki, za­baw­ki za­stą­pią jej ma­mę. Ale kie­dy Kaś­ka mia­ła 16 lat, przy­zna­ła mi się, że gdy tak cią­gle wy­jeż­dża­łam, to ona przy­tu­la­ła się do mo­ich su­kie­nek. I to, że pach­nia­ły per­fu­ma­mi Co­co Cha­nel, w ni­czym jej nie po­ma­ga­ło. Te­raz wiem, że po­win­nam by­ła po­świę­cić jej wię­cej cza­su.

Tak jak Ja­no­wi, z któ­rym kon­tak­to­wa­ła się tyl­ko te­le­fo­nicz­nie. Ale w pew­nym mo­men­cie i ten kon­takt zo­stał ze­rwa­ny. Przy­ja­cie­le do­nie­śli jej, że ich ko­le­żan­ka po­ma­ga mu opie­ko­wać się cho­rą ma­mą, no i że się Ro­ki­ta że­ni.

– Co mia­łam zro­bić? Nic nie zro­bi­łam, bo mam ta­ką fi­lo­zo­fię, że jak ktoś mnie nie chce, to je­go stra­ta. Za­czę­łam jesz­cze wię­cej pra­co­wać – mó­wi.

Fir­ma wy­sła­ła ją na roz­mo­wy do Ode­s­sy. Po dro­dze Nel­li za­trzy­ma­ła się w Kra­ko­wie. Za­dzwo­ni­ła do przy­ja­cie­la by­łe­go na­rze­czo­ne­go, że­by się do­wie­dzieć, jak Jan­ko­wi wie­dzie się w mał­żeń­stwie. „To ty nic nie wiesz? Oni już nie są ra­zem” – usły­sza­ła.

Mąż nie bez racji

Nie­ba­wem Jan i Nel­li wzię­li ślub cy­wil­ny. Z ko­ściel­nym mu­sie­li po­cze­kać, bo Nel­li by­ła pro­te­stant­ką.

– Ja­nek po­sta­no­wił mnie ochrzcić. Ja wte­dy by­łam jesz­cze dzi­ku­sem, bo nie mia­łam oka­zji po­znać Bo­ga po­przez ko­ściół. Ale chrze­ści­jań­stwo pol­skie mnie fa­scy­no­wa­ło. Po­do­ba­ło mi się, że lu­dzie grze­szą, a po­tem mo­gą się z te­go wy­spo­wia­dać. Du­żo roz­ma­wia­łam z oj­cem An­drze­jem Kło­czow­skim, któ­ry mnie chrzcił i bierz­mo­wał. Przy­szłam do nie­go kie­dyś z pro­ble­mem, o któ­ry po­kłó­ci­łam się z mę­żem. Ja­nek twier­dził, że w nie­bie bę­dzie tyl­ko ci­sza i mu­zy­ka Ba­cha. A mnie się to nie po­do­ba­ło. Chcia­ła­bym wię­cej roz­ryw­ki, za­ba­wy. Że­by tam by­ło we­so­ło. Oj­ciec An­drzej po­wie­dział mi wte­dy, że mój mąż też wszyst­kie­go nie wie. I to so­bie na dłu­go za­pa­mię­ta­łam – cie­szy się do dzi­siaj Nel­li. – Mi­mo te­go Ja­nek zo­stał mo­im oj­cem chrzest­nym. To on for­mo­wał mo­ją du­cho­wość, od­po­wia­dał na mi­lio­ny py­tań. Po­za tym, jak na oszczęd­ne­go kra­ku­sa przy­sta­ło, stwier­dził, że tak bę­dzie ta­niej, bo wszyst­ko zo­sta­nie w
ro­dzi­nie. Ale ro­we­ru ani ze­gar­ka nie do­sta­łam.

Za to do­sta­ła je­dwab­ną suk­nię ślub­ną, któ­ra oka­za­ła się nie­co za du­ża. – Te­raz bę­dzie ją no­sić Kaś­ka, bo jest ode mnie więk­sza. Ja­nek wy­brał spe­cjal­nie ta­ką prak­tycz­ną, w któ­rej moż­na cho­dzić na co dzień. U nas w do­mu nic nie mo­że się zmar­no­wać – śmie­je się Nel­li, któ­ra zwal­czy­ła już po ty­lu la­tach swo­ją wro­dzo­ną roz­rzut­ność.

– Na­wet ostat­nio Ja­nek chciał mi ku­pić su­kien­kę jak z baj­ki. Ale jak zo­ba­czy­łam ce­nę, to się nie zgo­dzi­łam. Te­raz tro­chę ża­łu­ję – stwier­dza Nel­li.

– Ja­nek ma świet­ny gust. Gdy­bym go słu­cha­ła, pew­nie wy­glą­da­ła­bym jak la­lecz­ka. On lu­bi, że­by ko­bie­ta cho­dzi­ła w fal­ban­kach, w szpil­kach. Nie mo­gę się z tym zgo­dzić, ce­nię so­bie kom­fort. A rę­ka­wicz­ki no­szę nie dla­te­go, że mi ka­że, ale dla­te­go, że mam aler­gię.

Bo ka­zać coś Nel­li to nie ta­ka pro­sta spra­wa. Jak sa­ma przy­zna­je, naj­waż­niej­sza jest dla niej ko­bie­ca god­ność, o któ­rą wal­czy z mę­żem. Nie­raz usi­ło­wał ją na­ru­szyć, ale Nel­li się nie da­ła.

– Kie­dy wy­szłam za Jan­ka, prze­sta­łam pra­co­wać. Wy­cho­wy­wa­łam cór­kę, zaj­mo­wa­łam się do­mem. Nie zno­si­łam te­go ro­bić, ale grzecz­nie pra­so­wa­łam mu ko­szu­le, choć on za każ­dym ra­zem miał pre­ten­sję, że coś jest nie tak. I jesz­cze krzy­czał, że je­stem le­niem, bo nie pra­cu­ję. A on mu­si mnie utrzy­my­wać. To bo­la­ło – wy­zna­je Ro­ki­ta.

Dla­te­go też, gdy miar­ka się prze­bra­ła, Nel­li po­sta­no­wi­ła udo­wod­nić mę­żo­wi, że po­tra­fi być nie tyl­ko sła­bą go­spo­dy­nią do­mo­wą. Zwią­za­ła się ze Stron­nic­twem Kon­ser­wa­tyw­no­-­Lu­do­wym, by nie­ba­wem przejść do Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej i zo­stać prze­wod­ni­czą­cą Eu­ro­pej­skiej Unii Ko­biet. Jan Ro­ki­ta nie mógł jej już wte­dy po­wie­dzieć, że jest „ni­kim”.

– Żad­na ko­bie­ta nie po­win­na być upo­ka­rza­na przez mę­ża. Tak­że w do­mu wy­ko­ny­wa­łam cięż­ką pra­cę. To, co ro­bi­łam, skła­da­ło się też na suk­ces mę­ża. Fa­ce­ci mu­szą zda­wać so­bie spra­wę z te­go, że po ślu­bie wszyst­kie pie­nią­dze są wspól­ne, nie­za­leż­nie od te­go, kto ile za­ra­bia – prze­ko­nu­je Nel­li.

Polityczne zapasy

To nie by­ła je­dy­na rzecz, w któ­rej nie zga­dza­ła się z mę­żem. Me­dia ko­men­to­wa­ły de­cy­zję Nel­li Ro­ki­ty, któ­ra mi­mo te­go, że Jan był po­li­ty­kiem Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej, prze­szła do Pra­wa i Spra­wie­dli­wo­ści, zo­sta­jąc do­rad­cą pre­zy­den­ta Ka­czyń­skie­go do spraw ko­biet. W tym sa­mym dniu Ro­ki­ta ogło­sił, że od­cho­dzi z po­li­ty­ki, do­da­jąc, że ro­bi to z mi­ło­ści do żo­ny.

– Ale nu­mer wy­cię­ła. Ja chy­babym żo­nę udu­sił – mó­wi je­den z po­li­ty­ków.

– Nie ak­cep­tu­ję te­go, co Nel­li zro­bi­ła, i po­wie­dzia­łam jej o tym. Przez nią Pol­ska stra­ci­ła Jan­ka – po­li­ty­ka na­praw­dę du­że­go for­ma­tu. A ona, jak do tej po­ry, nie za­ist­nia­ła na sce­nie po­li­tycz­nej – twier­dzi Te­re­sa Star­mach.

– Nel­li po­szła o je­den most za da­le­ko. Po­sta­wi­ła Jaś­ka pod ścia­ną – do­da­je Zbi­gniew Fi­jak.

Gło­sy zna­jo­mych Ro­ki­tów są zgod­ne. Choć nie­któ­rzy z nich do­da­ją, że rze­czy­wi­ście sy­tu­acja Ro­ki­ty w Plat­for­mie by­ła wów­czas bar­dzo trud­na. Zo­stał po­zba­wio­ny istot­nych funk­cji, prze­stał się li­czyć w par­tii. Więc to, co zro­bi­ła Nel­li, tyl­ko prze­wa­ży­ło sza­lę.

– Co czu­łam, gdy to wszyst­ko się sta­ło? By­łam wy­koń­czo­na. Wró­ci­łam do do­mu i po­ło­ży­łam się do łóż­ka. Ja­nek z ko­le­ga­mi pi­li whi­sky w dru­gim po­ko­ju. Sły­sza­łam, jak gło­śno roz­ma­wia­ją. Wiem, że by­li na mnie wście­kli. Mia­łam wszyst­kie­go do­syć. Chcia­łam się z tej afe­ry wy­co­fać. Gdy ko­le­dzy wy­szli, za­czę­li­śmy roz­ma­wiać. Nie kłó­ci­li­śmy się. On wi­dział, w ja­kim je­stem sta­nie. Czu­łam się bez­sil­na, za­gu­bio­na. No i on jak zwy­kle sta­nął na wy­so­ko­ści za­da­nia. Po­czuł się za mnie od­po­wie­dzial­ny. Prze­ko­nał mnie, że jak się po­wie­dzia­ło „a”, to trze­ba po­wie­dzieć „b”. Na in­ne za­cho­wa­nie ho­nor nie po­zwa­la – opo­wia­da Nel­li Ro­ki­ta. – Ale to rze­czy­wi­ście ja­kiś ab­surd, że ja je­stem te­raz po­słem, a Ja­nek sie­dzi w do­mu. Zro­bię wszyst­ko, by to zmie­nić, bo szko­da go dla Pol­ski.

– Wiem, że dla nie­go pierw­sze dni by­ły cięż­kie. Że­by się czymś za­jąć, za­czął re­mon­to­wać dom. Ale te­raz chy­ba mu ta­ka sy­tu­acja od­po­wia­da – twier­dzi Zbi­gniew Fi­jak. – Gdy­by jed­nak po­słu­chał Nel­li, kie­dy mu mó­wi­ła, że cho­dzi za pre­zy­den­tem, by do­stać tę po­sa­dę, to pew­nie by do ta­kiej sy­tu­acji nie do­szło.

Bo ci, któ­rzy zna­ją Ro­ki­tów, przy­zna­ją, że nie raz i nie dwa Jan trak­to­wał Nel­li z przy­mru­że­niem oka. Bar­dziej mu od­po­wia­da­ło, gdy by­ła tyl­ko je­go roz­bra­ja­ją­co na­iw­ną żo­ną, któ­ra cze­ka­ła w do­mu zobia­dem. Kie­dy się zbun­to­wa­ła i za­czę­ła wła­sną dzia­łal­ność po­li­tycz­ną, uda­wał, że te­go nie za­uwa­ża. – On czę­sto nie trak­tu­je jej po­waż­nie. Al­bo w ogó­le jej nie słu­cha. Sły­sza­łem, jak kie­dyś cze­kał na nią z ko­la­cją. W koń­cu się wku­rzył i za­dzwo­nił z pre­ten­sja­mi i py­ta­niem, gdzie jest. Na co ona ze spo­ko­jem od­po­wie­dzia­ła, że w Du­ba­ju. Prze­cież mó­wi­ła mu o tym wczo­raj, jak ro­bi­li za­ku­py na Kle­pa­rzu – opo­wia­da zna­jo­my pa­ry.

Te­raz Ro­ki­to­wie wi­du­ją się rza­dziej. Jan miesz­ka w Kra­ko­wie, Nel­li w War­sza­wie, gdzie jest po­słem na sejm. Jed­nak w pią­tek wie­czo­rem moż­na ją zo­ba­­­czyć, jak wy­sia­da z In­ter­ci­ty i wy­ma­­chu­jąc to­reb­ką, bie­gnie do tak­sów­ki, by jak naj­szyb­ciej zna­leźć się w do­mu.

– Bo oni się tak na­praw­dę świet­nie uzu­peł­nia­ją. Je­go kra­kow­ski kon­ser­wa­tyzm z jej ro­syj­sko­-nie­miec­ką ra­do­ścią ży­cia two­rzy wy­bu­cho­wą mie­szan­kę, bez któ­rej chy­ba nie po­tra­fi­li­by już żyć – twier­dzi Te­re­sa Star­mach.

A Nel­li Ro­ki­ta z wro­dzo­ną prze­ko­rą po­wta­rza mę­żo­wi: „Ko­cha­ny, ja le­piej w ży­ciu wy­bra­łam. Mam lep­sze­go mę­ża niż ty żo­nę. Masz pe­cha. Ucz się ode mnie”.

Wydanie internetowe

Źródło artykułu:Magazyn Sukces