Blisko ludziNie bądź sknera, kup pampera. Dwie mamy pomagają chorym dzieciom

Nie bądź sknera, kup pampera. Dwie mamy pomagają chorym dzieciom

Nie bądź sknera, kup pampera. Dwie mamy pomagają chorym dzieciom
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Magdalena Drozdek
24.02.2017 10:58, aktualizacja: 24.09.2018 10:04

- Jałowo było. Chciałyśmy razem ze znajomymi zrobić jakąś akcję pomocową. Paula mówi: „masz jakiś pomysł?”. Znałam jedno hospicjum dziecięce, sama miałam już wtedy synka, więc stwierdziłam, że powinnyśmy pomóc właśnie potrzebującym dzieciom - opowiada w rozmowie z WP Kobieta Kinga Błaszczyk, jedna z matek-założycielek akcji „Nie bądź sknera, kup pampera”.

Prosta akcja, nieskomplikowany pomysł - Kinga Błaszczyk i Paulina Stepków trzy lata temu przy herbacie stwierdziły, że chciałyby pomagać. Dwie przyjaciółki z jednego osiedla w niewielkim Józefowie pod Warszawą wpadły na pomysł, by zacząć od drobnych zbiórek. Wybór padł na hospicja. Dla ośrodków, które opiekują się często chorymi dziećmi, każda pomoc jest na wagę złota.

Zadzwoniły i zapytały, czego im potrzeba. „Coś konkretnego dla tych dzieci na miarę możliwości: pieluchy, chusteczki, słoiczki” - usłyszały. No i się zaczęło. Nazwa pojawiła się w równie ekspresowym tempie. Nośne „Nie bądź sknera, kup pampera” przyjęło się od razu. Dziewczyny pocztą pantoflową namówiły znajomych, by włączyli się w zbiórkę. W końcu każdy może kupić choćby paczkę pieluch - nie potrzeba do tego wielkich funduszy.

- Znajomi zaczęli zapraszać znajomych, włączyły się szkoły i różne firmy. Nawet się nie zorientowałyśmy, kiedy nazbierało się tak dużo chętnych do pomocy, że musiałyśmy założyć komitet społeczny, by działać legalnie. To przeszło nasze najśmielsze oczekiwania - opowiada Kinga.

Myślały, że włączy się w to może kilka osób. Sami działacze hospicjum nie spodziewali się, że w ogóle dostaną coś więcej poza kilkoma paczkami. - Powtarzali: „dobra, dobra, jakoś to przywieźcie”. No tak, tylko my potrzebujemy ciężarówki do tego. Jak zobaczyli te wszystkie rzeczy, to byli w szoku. Zwykła, lokalna akcja przyniosła taki efekt - wspomina.

U Pauliny w piwnicy zrobiły składzik na pieluchy. Piętrzące się stosy pieluch zapełniły całe pomieszczenie.

Obraz
© Facebook.com

Miejsce przez Boga zapomniane

Paula pracuje w biurze reklamy jednej z dużych korporacji. Wychowuje rocznego synka Olka. Kinga jest mamą na pełen etat. Ma dwóch synków. Franek ma rok, Antoś 3,5. Szuka pracy, hobbystycznie organizuje akcje krwiodawstwa. Sama jest honorowym dawcą krwi.

- Każdy ustala sobie w życiu jakieś priorytety. Wyniosłyśmy z domu przeświadczenie, że nie żyje się tylko dla siebie. Ja to już w ogóle jestem totalnym społecznikiem. Nie rozliczamy innych matek. Jeśli kobieta spełnia się w macierzyństwie, spędzając każdą godzinę tylko u boku dziecka, a jak ono położy się spać, to godzinami pierze i prasuje, to ja to rozumiem - opowiada Kinga. - Nie wszyscy lubią tracić czas. Niektórzy moi znajomi tak właśnie widzą naszą pracę nad akcją. Że ten czas powinno się spędzać z dziećmi, z mężem. A dla nas to raptem kilka wieczorów, kiedy nasze dzieci nas nie mają przy sobie. One teraz uczą się ode mnie, że warto pomagać innym, że nie można żyć tylko dla siebie i patrzeć na życie egoistycznie.

„Nie bądź sknera, kup pampera” to ich dziecko. Kolejne w rodzinie. Pierwsza akcja przerosła ich oczekiwania. Wieczorami jeździłyśmy naszymi pamperowozami i zbierałyśmy te dary. Bez pomocy innych ludzi to by się nie udało. Natomiast to nie jest coś nie do przeskoczenia. Jeśli się chce, a nam się bardzo chciało, to można zrobić naprawdę wiele - dodaje.

W drugim roku akcji Paulina była już świeżo upieczoną mamą, Kinga była w dziewiątym miesiącu drugiej ciąży. Modliła się, żeby nie urodzić przed zakończeniem akcji. Udało się zebrać prawie 700 pieluch, 100 pieluchomajtek, tysiąc słoiczków i góry innych artykułów do pielęgnacji maluchów. Zaprzyjaźnione przedszkole udostępniło im sale na magazyn. Piwnica już nie wystarczała.

Od zeszłego roku zbierają też dla Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego w Otwocku - dla maleńkich dzieci, które spędzają tam pierwsze miesiące swojego życia. - Byłyśmy tam, widziałyśmy te dzieci. To miejsce trochę zapomniane przez Boga i ludzi. Chciałyśmy jakoś pomóc - przyznaje Kinga.

Takich miejsc jest tylko kilka w Polsce. Fundacja Rodziny Adopcyjnych, która działa już prawie 20 lat, otoczyła opieką prawie 650 dzieci, a 600 z nich znalazło swoją rodzinę. Potrzeby mają jednak ogromne. - Mało kto zasługuje na pomoc tak bardzo, jak takie ośrodki. Działają bezpłatnie. To wariaci, którzy poświęcają swój czas wolny, by pomagać maluchom. A różne dzieci trafiają do tych ośrodków. Są te zdrowe, które bardzo szybko znajdują swoje rodziny. Ale są też te chore, które po tym, jak skończą roczek, trzeba przenieść do jakichś zakładów opiekuńczo-leczniczych, do opieki społecznej. Serce się łamie na ten widok - opowiada.

Obraz
© Facebook.com

Polskie sknery

Niedawno zakończyła się ich trzecia zbiórka. Dziewczyny uruchomiły lawinę pomocy, bo w akcję włącza się coraz więcej osób, także tych z pierwszych stron gazet.

- Jesteśmy bardzo zaskoczone, jak ludzie pozytywnie zareagowali na nasz pomysł. Tak myślę, że kluczem jest to, że nie daje się pieniędzy, tylko kupuje się coś konkretnego. Zrobić przelew to chwila. Tutaj trzeba iść do sklepu, a nie każdy się zna, bo nie każdy ma dziecko. Ludzie pomagają na miarę możliwości. Odbierałyśmy telefony od osób, które chciały wpłacać naprawdę duże kwoty na konta hospicjów. Kupowali monitory oddechu i przeróżny sprzęt. Są tacy, którzy kupią tylko słoiczek jedzenia za 3 złote, i są tacy, co od razu chcą wpłacać ogromne kwoty. Każda pomoc jest cenna - mówi Kinga.

Jak przyznaje, ich rodzinny Józefów to zagłębie artystyczne i większość gwiazd miały na miejscu. Pomogła Magdalena Różdżka, Anna Dereszowska, zbiórkę wsparli Grzegorz Markowski i Bogdan Rymanowski.

Zaczęło się od kilku pieluch, a skończyło się na tysiącach zebranych pampersów, kilku tysiącach opakowań specjalistycznego mleka, materacach oddychających, kompletach pościeli, monitorach dziecięcych itd. Teraz dziewczyny odbierają telefony z całej Polski.

- Coś wspaniałego. Ile ludzi dziś organizuje podobne zbiórki w swoich miastach, ile my ludzi poznałyśmy dzięki tej akcji. Brakuje słów, żeby to opisać. My jesteśmy matkami tej akcji i większa część projektu to nasza ciężka praca, ale teraz można powiedzieć, że jesteśmy już bardziej koordynatorkami akcji - przyznaje. - Marzenie jest takie, by akcja przyjęła się w całej Polsce. Już w tym momencie mamy sygnały z innych miast. Już za chwilę ruszają zbiórki we Wrocławiu i w Katowicach. Jeśli ktoś chciałby zorganizować zbiórkę w swojej społeczności, to najlepiej, by zgłosił się do nas poprzez fanpage na Facebooku „Nie bądź sknera, kup pampera”. My prześlemy logo akcji, pomożemy z plakatami, podzielimy się naszymi doświadczeniami w organizacji.

Sknery z całej Polski, szykujcie pieluchy!