GwiazdyNienawidzę świąt!

Nienawidzę świąt!

Nienawidzę świąt!
Źródło zdjęć: © wp.pl
18.12.2008 12:15, aktualizacja: 25.05.2010 22:18

Zwykle cieszymy się na święta i mamy ku temu wiele powodów. Spotykamy się z całą rodziną, co w innych okolicznościach rzadko jest możliwe. Są jednak osoby, dla których święta to tylko męczący i stresujący okres.

Zwykle cieszymy się na święta i mamy ku temu wiele powodów. Spotykamy się z całą rodziną, co w innych okolicznościach rzadko jest możliwe. Przy okazji składania życzeń mamy okazję podziękować wszystkim za to, co dla nas zrobili. Obdarowujemy najbliższych prezentami i sami je otrzymujemy. Na stołach czeka na nas mnóstwo pysznych dań. Odpoczywamy od szkoły lub pracy. Możemy nadrobić książkowe i filmowe zaległości. Słowem – święta są naprawdę super. Tylko czy dla każdego? Czy wszyscy kochają Boże Narodzenie?

Święta dla wielu są bardzo stresującym czasem. Przede wszystkim ze względu na rodzinę. Łatwiej ją kochać na odległość. Gdy nagle w jednym miejscu spotyka się wiele osób o tak różnych usposobieniach, o konflikt bardzo łatwo. Do głosu dochodzą dawne animozje, ktoś się z kimś pokłócił o coś dziesięć lat temu i spór nie został jeszcze rozwiązany, o czym zainteresowanym przypomina się między ubieraniem choinki, a wypatrywaniem pierwszej gwiazdki. Ponadto wielu ludziom wydaje się, że nie ma nic złego w głośnym krytykowaniu członków swojej rodziny. W końcu na zachowanie, czy wygląd krytykowanego narzeka się dla jego własnego dobra. Zapomina się o tym, że takie uwagi należy wygłaszać w cztery oczy, bo na forum temat zostanie ochoczo podjęty i cały posiłek minie pod znakiem tępienia kuzynki Matyldy za nadwagę lub wujka Romana za faux pas, które popełnił wobec cioci Tekli.

Brak rodziny to drugi powód, dla którego ludzie nie lubią Świąt. Chciałoby się powiedzieć, że i tak źle, i tak niedobrze. Życie w pojedynkę jest ciężkie, ale podczas Bożego Narodzenia ten ciężar staje się nie do udźwignięcia. Dla jednej osoby nie chce się sprzątać, gotować, ładnie ubrać. Osoba samotna może kupić sobie prezent, tylko co to za radość? Nie ma się z kim dzielić opłatkiem, a kolędy, śpiewane w pojedynkę, brzmią smutno. Chyba właśnie dlatego nawet najbardziej antyrodzinne osoby te dni wolą spędzić z najbliższymi. Nawet jeśli wiedzą, że wybuchnie kilka większych awantur i ktoś się na kogoś poważnie obrazi.

Święta wiążą się z przymusem, do którego można się przyzwyczaić, ale którego nie można chyba polubić. Wymaga się od nas okazywania sympatii ludziom, których nie lubimy. Gdy nie daj Boże manifestujemy komuś niechęć, napomina się nas: „Bądź miły, są święta”. Przymusza się nas do robienia rzeczy, na które nie mamy ochoty, np. do śpiewania kolęd (nie każdy jest urodzonym wokalistą), do znoszenia z uśmiechem przykrych życzeń („Obyś w przyszłym roku był dla mnie lepszy i mniej kłótliwy” lub „Obyś w końcu znalazła sobie narzeczonego, bo już najwyższy czas”), do przymierzania prezentów gwiazdkowych i prezentowania się w nich całej rodzinie (nie każdy musi nas oglądać w nowym biustonoszu), chodzenia na pasterkę (niektórzy wolą się wyspać i iść do Kościoła na zwykłą, godzinną mszę).

Wszyscy też musimy mówić, że uwielbiamy święta, bo jeśli powiemy coś wręcz przeciwnego, przyczepia się nam etykietkę odludka i gbura. Święta są sporym finansowym obciążeniem. Inaczej mówiąc – nie każdego stać na to, by mieć taką Gwiazdkę, jaką sobie wyśnił. Wielu rodziców nie będzie mogło kupić swoim dzieciom tych prezentów, które byłyby spełnieniem ich marzeń, wiele pań domu nie będzie mogło zastawić stołów tak suto, jakby tego chciało. Co z tego, że nie te rzeczy są najważniejsze? Dla tych, którzy nie mają pieniędzy, sprawy te urastają do rangi wielkiego problemu. Co innego, kiedy rezygnuje się z czegoś, mając wybór. Co innego – gdy stan Twojego konta decyduje za Ciebie.

Niektórzy nienawidzą świąt, bo ich zdaniem nastąpiła zupełna komercjalizacja. Reklamy gwiazdowe lecą w telewizji od początku listopada, a mikołajkowe akcesoria można kupić zaraz po Dniu Wszystkich Świętych. Zamiast kartek, wysyła się świąteczne smsy, wybierając w telefonie opcję „Wyślij do wielu”. Odwiedziny Mikołaja w domu, w którym są dzieci, trzeba zarezerwować i opłacić już latem. Ludzie prześcigają się w kupowaniu sobie nawzajem coraz to większych i droższych prezentów, a tłok w sklepach jest nie do zniesienia.

Ważne staje się, by się najeść do syta i z talerzem na brzuchu obejrzeć kolejne powtórki stałego repertuaru świątecznych filmów, w których Duch Bożego Narodzenia zawsze zwycięża. Koniecznie też trzeba tak ustalić godzinę kolacji wigilijnej, by móc obejrzeć świąteczne odcinki ulubionych seriali. A Święty Mikołaj to już nie biskup w długim płaszczu, tylko gruby, czerwony dziadzio z amerykańskim „ho ho ho!” na ustach. Tradycyjnym wigilijnym napojem nie jest już barszcz czy kompot z suszonych owoców, ale cola. Dla wielu Boże Narodzenie to czas przykrych wspomnień. Przecież ludzie nie przestają chorować i umierać, bo jest Boże Narodzenie. Życie toczy się swoim zwykłym trybem, nawet w między 24 a 26 grudniem. Wspomnienia o tych, którzy odeszli właśnie w tych dniach, są wyjątkowo bolesne. Święta są smutne także dla tych, którzy do wigilijnego stołu po raz pierwszy zasiadają w składzie okrojonym o bliską im osobę, którzy mieli do kupienia jeden prezent mniej niż w poprzednim roku.

Powinniśmy być wyrozumiali dla tych, którzy nie lubią Świąt Bożego Narodzenia – na pewno mają swoje powody. Naszym zadaniem jest sprawić, by zmienili zdanie, ale nie przez natrętne nagabywanie, że są w błędzie, albo przez wykładanie wszystkich argumentów, które świadczą na korzyść Gwiazdki. Naszym nastawieniem i stworzoną przez nas atmosferą możemy sporo zwojować. Świąteczny Duch może naprawdę zwyciężyć – zupełnie jak w tych naiwnych amerykańskich produkcjach. Tylko nic na siłę.