O tym nałogu nie mówi się głośno. Coraz więcej ofiar wśród kobiet
– Idąc po zakupy na osiedlu, wchodziłam do salonu gier w przejściu pod blokiem. Przez pół roku nikt w domu się nie zorientował – opowiada Ola. Iwona obstawiała w zakładach bukmacherskich, gotując obiad. Patrycja nałogowo kupowała zdrapki. Uzależnienie od hazardu ma nie tylko męską twarz.
Ola ma 36 lat, męża i córki bliźniaczki w wieku przedszkolnym. – Przez ponad trzy lata siedziałam z córkami w domu – opowiada. Początek macierzyństwa dał jej w kość. Któregoś dnia, wracając ze sklepu, wstąpiła do salonu gier znajdującego się w przejściu pod jej blokiem. – W środku zastałam dwie kobiety, co mnie zaskoczyło, bo spodziewałam się mężczyzn, ale też dodało mi otuchy – wspomina.
Pierwsza wygrana przyszła bardzo szybko. Wciągnęła się. – Teraz już wiem, że jest coś takiego jak "szczęście początkującego". To napędza, by grać dalej – mówi Ola. Automaty stały się dla niej odskocznią od codzienności. Nowym hobby. – Nie myślałam już tylko o zakupach, rachunkach, praniu, gotowaniu, sprzątaniu, pracy. Miałam coś więcej.
Aby móc zagrać, pod byle pretekstem wychodziła z domu. Namierzyła salon niedaleko swojej pracy i tam też zaczęła przychodzić. – Przez pół roku nikt się nie zorientował, choć grałam codziennie. To była pętla: jak wygrywałam, to grałam dalej. Jak przegrywałam, to też grałam, żeby się odegrać – opowiada Ola.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Początkowo próbowała udawać, że nie widzi topniejących pieniędzy na koncie. – Wierzyłam, że to przejściowe i niedługo znowu wygram – mówi. Któregoś dnia rozsądek podpowiedział jej, żeby spojrzała prawdzie w oczy i przeliczyła, ile straciła. – Wiedziałam już, że nie jestem na plusie, ale zaklinałam rzeczywistość. Miałam oszczędności, a nie mamy z mężem wspólnych kont, więc miałam za co grać – wyjaśnia Ola. W końcu się odważyła. Po kilku miesiącach była parę tysięcy w plecy.
Mąż w końcu zauważył, że z jego żoną dzieje się coś niedobrego. – Widział moje podenerwowanie. Zaczęłam zaniedbywać różne sprawy, zawalać, co było do mnie niepodobne. Doszło do tego, że zaczął podejrzewać mnie o romans. Wtedy wszystko mu powiedziałam – mówi Ola.
Od zdrapki do nałogu
To mit, że od hazardu uzależniają się wyłącznie mężczyźni – i że pod pojęciem "uzależnienie od hazardu" kryją się takie gry jak ruletka czy poker. – Tak naprawdę reklamy zakładów bukmacherskich są wszędzie. I są legalne. A internet ma każdy – mówi Iwona, która nałogowo obstawiała wyniki meczów.
Z badań CBOS-u z 2019 roku wynika, że w gry hazardowe gra 37 proc. Polaków powyżej 15. roku życia. Możliwości jest mnóstwo: można obstawiać wyniki sportowe on-line, grać na automatach czy w wirtualnych kasynach, kupować losy, zdrapki, kupony Lotto, uczestniczyć w konkursach SMS-owych.
– Kobiety coraz częściej uprawiają hazard. Coraz częściej też uzależniają się od niego i ponoszą tego konsekwencje. Statystycznie wciąż jest ich mniej niż mężczyzn, ale niech to nikogo nie uspokaja. Uzależnienie od hazardu dotyka kobiety i, podobnie jak w przypadku mężczyzn, niszczy im życie. Kobiety mają jednak większy opór do korzystania z pomocy. Z powodu wstydu i lęku zakładają, że muszą poradzić sobie same – tłumaczy Szymon Bartnicki, terapeuta uzależnień, autor projektu "Postaw na siebie!" służącego pomocy hazardzistom oraz ich bliskim. Sam w przeszłości zmagał się z uzależnieniem od hazardu.
Nie każdy grający się uzależni. Ale gdy granie staje się obsesyjne, odbywa się kosztem rodziny i życia osobistego, pojawia się problem. Iwona zaczęła obstawiać mecze, gdy czuła, że z powodu inflacji i rosnących kosztów życia, zaczyna brakować jej pieniędzy. Reklamę jednego z bukmacherów zobaczyła na Instagramie. – Szykował się wtedy ważny mecz Polaków. Interesuję się sportem, mam ogólne pojęcie. A ten bukmacher dawał bonus na start. Pomyślałam, że zaryzykuję 100 zł. Wygrałam – wspomina Iwona.
Euforia była ogromna. – Pomyślałam, że zaraz się dorobię. Rzeczywiście jest tak, jak mówią, że na fali szczęścia człowiek gra dalej, a kiedy przegrywa, chce się odegrać. To prosta droga, żeby narobić głupot, lekko mówiąc – dodaje Iwona.
Kiedy grała? – Prawie bez przerwy: gotując obiad, rano, zanim dzieci wstały, wieczorem przed snem, w pracy, w łazience podczas kąpieli. Chwila i zakład postawiony – tłumaczy. – Pamiętam swoją pierwszą "czarną serię", gdy przegrałam kilka zakładów z rzędu na spore kwoty. Od razu poszłam do męża, któremu wyznałam prawdę. Kazał mi ustawić blokadę na granie. Po kilku dniach, gdy ochłonęłam, znowu chciałam zagrać. Założyłam nowe konto u innego bukmachera.
Lek na całe zło?
Na szczęście mąż Iwony zachował czujność. To ich uratowało. Inaczej było u Patrycji, która zaczęła kupować zdrapki po śmierci mamy. Nie była wtedy z nikim związana. Nie ukrywa, że utratę matki bardzo przeżyła. Zdrapki pojawiły się właściwie znikąd. – Któregoś dnia po prostu kupiłam los i wygrałam. No to kupiłam kolejny. Potem zaczęłam kupować losy codziennie na zasadzie "a nuż się trafi". Nie trafiło się – mówi Patrycja.
Dlaczego kobiety się uzależniają i dlaczego w ogóle zaczynają grać? – Początki najczęściej wynikają z poszukiwań różnych form rozrywki – odpowiada Szymon Bartnicki. – Rozrywka ta ma dostarczyć ekscytację, być "odcięciem się" od codzienności i związanych z nią problemów. Hazard staje się "lekarstwem" na problemy w domu czy w pracy, na cierpienie psychiczne czy fizyczne, na różnego rodzaju napięcia, poczucie beznadziei i depresję. Hazard przynosi chwilową ulgę, dlatego kobiety zaczynają grać częściej, gdy tej ulgi potrzebują i w rezultacie się uzależniają.
Iwona – ta od zakładów bukmacherskich – zdała sobie sprawę, że "ciągnie ją do grania". I że to silniejsze od niej. Wyciąg z konta niezbicie wskazywał, że wydawała więcej, niż wygrywała. Na terapię wysłał ją mąż. Od terapeutki usłyszała, że najbardziej podatne na uzależnienia są osoby zagubione, niepewne siebie, z niskim poczuciem własnej wartości, zmagające się z problemami. – U mnie tak nie było. Po prostu brakowało mi kasy i czułam frustrację. Zagrałam, wygrałam, więc znowu zagrałam i poszło – komentuje Iwona.
– Trzeba się przełamać i zwrócić po profesjonalną pomoc – podkreśla Szymon Bartnicki. – Terapia uzależnień powinna kobietom pomóc odnaleźć inne niż hazard lekarstwo na zło, które je otacza. Celem terapii jest nie tylko to, by przestać grać. Pracując z osobami uzależnionymi od hazardu, moim głównym celem jest pomóc im uzyskać satysfakcjonujące życie. To proces, który wymaga czasu i wysiłku. Pamiętajmy jednak, że czas i tak upłynie, a wysiłek dostarcza przyjemnych rezultatów. Nie jest łatwo, ale warto.
Ola, która grała w salonie na osiedlu, opamiętała się dzięki wsparciu najbliższych oraz samopomocy. – Czytałam książki, artykuły, oglądałam webinary, słuchałam podcastów – mówi. Dowiedziała się, że osoby najsilniej uzależnione od hazardu potrafią kraść, zastawiać mieszkania czy uprawiać seks za pieniądze, żeby zdobyć fundusze. – Jedna kobieta założyła konto na OnlyFans. Za pieniądze z rozbieranych fotek grała – mówi Ola. W skrajnych przypadkach dochodzi do samobójstw.
Dziś Ola już wie, że jeśli w ogóle, to grać trzeba dla zabawy, na nieduże kwoty, a nie po to, aby w ten sposób zdobyć pieniądze na życie albo na ratę kredytu. – A przede wszystkim mnóstwo prawdy jest w powiedzeniu, że "grać trzeba umieć" – podsumowuje Ola.
* Imiona bohaterek zostały zmienione na ich prośbę
Ewa Podsiadły-Natorska dla Wirtualnej Polski
Jeśli masz problem z hazardem, skorzystaj z infolinii prowadzonej przez Instytut Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, adresowany do wszystkich osób z uzależnieniami behawioralnymi - 801 889 880 - czynny codziennie (także w weekendy) w godz. 17-22.