Pieniądze to nie wszystko. "Zabawki i drogie stroje miały być rekompensatą"
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że wychowanie w dostatku pozwala na dobry start w dorosłość. Innego zdania jest Klaudia, którą przez całe dzieciństwo rówieśnicy oceniali przez pryzmat zawartości portfela rodziców. Przez lata miała problemy z zaufaniem drugiej osobie - zawsze podejrzewała, że wchodzi w nieszczerą relację. Aleksandra, mimo życia ponad stan, stwierdza, że latami brakowało jej jednego - czasu spędzanego z rodzicami. Nie chce, by jej dzieci spotkał podobny los.
11.11.2022 | aktual.: 11.11.2022 15:52
Klaudia mieszkała w niedużej podwarszawskiej miejscowości, gdzie każdy znał każdego. Zamożność rodziców powodowała, że przez lata nie mogła znaleźć prawdziwych koleżanek. Rówieśnicy postępowali wobec niej naprawdę okrutnie, przez co już jako kilkuletnia dziewczynka, czuła się wyalienowana z towarzystwa. Takich jak ona, wychowanych w dostatku, ale nie do końca szczęśliwych, jest więcej.
"Zazdrościłam koleżankom normalności"
Aleksandra dziś ma swoją rodzinę. Wraz z mężem wychowuje 17-letnią córkę i pięcioletniego syna. Sama pochodzi z domu, gdzie nigdy niczego nie brakowało. Kupowanie mebli, domowego wyposażenia czy ubrań było poniekąd na pokaz, aby zademonstrować innym, jak im się dobrze wiedzie. Dokładnie pamięta kolekcję encyklopedii, która dumnie prezentowała się na modnej w tamtych czasach meblościance. Mówi, że jej dzieciństwo wpłynęło na to, jak postanowiła ukierunkować swoje pociechy - nie chciała, aby odczuwały te same braki, co ona.
- Matka prowadziła własną firmę i do domu wracała tylko na weekendy. Wtedy była z kolei zbyt zmęczona, by się nami zająć. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek się z nami bawiła. Zabawki, drogie ubrania, wakacje, korepetycje itp. były poniekąd wyrazem jej miłości, bo ona sama w tym upatrywała szczęścia. Wraz z rodzeństwem już w latach 90. mieliśmy nowoczesne komputerowe kursy językowe, gry, które miały nas rozwijać. Ja przy najstarszym dziecku za bardzo poszłam w drugą stronę. Córka nie chodziła do przedszkola, bo wydawało mi się, że ważniejsza jest bliskość matki - wyznaje Aleksandra w rozmowie z Wirtualną Polską.
Sama Aleksandra podkreśla, że życie ponad stan, którego doświadczyła w dzieciństwie, nie sprawiał, że czuła się lepiej. Wręcz przeciwnie - zazdrościła koleżankom, które zimą lepiły z rodzicami bałwana, a na wspólne wakacje wyjeżdżali nie za granicę w egzotyczne miejsca, a nad polskie jezioro, ale wszyscy byli ze sobą bardzo zżyci i potrafili spędzać wspólnie czas. To sprawiło, że już jako dorosła osoba postanowiła uczyć dzieci zdrowego podejścia do pieniądza i dać im to, czego jej najbardziej brakowało.
Kobieta dodaje, że stara się nie oceniać swojej matki, która z kolei wychowywała się w bardzo skromnych warunkach. Myśli, że skupienie się na dobrach materialnych oraz chwalenie się swoim dorobkiem było dla niej pokazaniem, jak dobrze dba o rodzinę.
"Nie potrafią funkcjonować w prawdziwym świecie"
Agnieszka wraz z trojgiem rodzeństwa wychowywała się w przekonaniu, że mogą mieć wszystko. 35-latka nigdy nie czuła się lepsza od innych. Wspomina, że na podwórku dzieliła się swoimi zabawkami z innymi dziećmi. W miarę, jak dorastała, zdała sobie sprawę, że przedmioty i luksusowe życie nie są dla niej najważniejsze. Na sukces chce zapracować sama, bez pomocy rodziców, którzy oferowali wsparcie przy rozkręceniu biznesu. Niestety, jej młodszemu rodzeństwu trudno jest odnaleźć się w rzeczywistości po odcięciu od domowych funduszy.
- Starsza siostra jest w trakcie budowy domu. Ja pracuję i stworzyłam córce godne warunki życia. Ale młodsza siostra mieszka z czwórką dzieci na 40 mkw, nie umie rezolutnie gospodarować pieniędzmi i co miesiąc dzwoni po pożyczkę. Podobnie skończył nasz brat. Obydwoje nie potrafią utrzymać stałej pracy i poradzić sobie w życiu na własną rękę. Mieli za dobrze i nie szanują pieniędzy - relacjonuje Agnieszka.
Kobieta przyznaje, że świadomość, w jaki sposób może się skończyć spełnianie wszystkich zachcianek dziecka, zupełnie inaczej podchodzi do wychowania swojej córki.
- Dostaje to, o czym zamarzy, ale nie od ręki. Swoją postawą powinna na coś zasłużyć, zapracować, np. ocenami w szkole. Nigdy to nie wygląda tak, jak u mojej matki: "Jak chcesz, to masz". To nie jest tak, że odmawiam, ale trzeba znaleźć równowagę. Może i czasem przesadzam w drugą stronę, ale nie chcę, by w przyszłości córka była tak niezaradna życiowo, jak moje rodzeństwo - podsumowuje.
Mogą posiadać wszystko, ale nie to, co najcenniejsze
Obawy osób, które pochodzą z rodzin, gdzie drogie zabawki czy luksusowe wyjazdy miały niejako zrekompensować bliskość mamy i taty, nie są nieuzasadnione. Psycholożka dziecięca dr Aleksandra Piotrowska zauważa, że przy takich metodach wychowawczych pomijane jest to, co powinno być podstawą w każdej rodzinie.
- Bezwzględnie najcenniejszą i najważniejszą rzeczą, jaką dziecko może dostać od rodziców, to ich uwaga i czas, który mogą mu poświęcić. Żadne, nawet najwspanialsze gadżety, najdoskonalszy poziom materialny życia nie są w stanie kompensować braku czułości, tkliwości, wspólnych aktywności i działań z rodzicami - podkreśla dr Aleksandra Piotrowska w rozmowie z Wirtualną Polską.
Ekspertka zauważa, że stwierdzenie "bogaci nie poświęcają czasu dzieciom" jest zbyt uogólnione, bo równie dobrze taka sytuacja może wystąpić w każdej innej rodzinie.
- Ale bez wątpienia dostatek materialny i obdarzanie dzieci przedmiotami nie są w stanie zastąpić czasu wspólnego ofiarowywanego przez rodziców - zaznacza specjalistka.
"Teściowa zaczęła inaczej mnie traktować"
Dominika mieszka z narzeczonym i jego matką. Po tym, jak przyszła teściowa odwiedziła dom rodzinny kobiety, zmieniła do niej swoje nastawienie.
- Kiedy weszła do środka, widziałam zdumienie na twarzy. Nigdy nie lubiłam rozmawiać o pieniądzach, nie było to dla mnie ważne. Nie obnosiłam się z tym, w jakich warunkach zostałam wychowana. Po spotkaniu matka narzeczonego stwierdziła, że nie dołoży się nam do ślubu. Powiedziała też, że nie powinniśmy z nią mieszkać, skoro moich rodziców na pewno jest stać na kupienie mieszkania - zdradza Dominika.
Młoda kobieta tłumaczy, że owszem, w kryzysowej sytuacji może liczyć na swoich rodziców, jednak nigdy nie zamierzała żerować na ich pieniądzach.
- Po tej wizycie przyszła teściowa zupełnie inaczej mnie traktowała. Zaczęła wypominać, że za mało się dokładam, że ona nie będzie mi niczego fundować i muszę się nauczyć normalnego życia. Nikt nie będzie mnie traktować tak pobłażliwie jak rodzice. Miałam wrażenie, że zaczęła się do mnie i mojej rodziny dystansować oraz traktować nas pogardliwie - przyznaje ze smutkiem Dominika.
Zobacz także
"Byłam strasznie oceniana"
Klaudia wspomina szkołę podstawową i gimnazjum jako trudny czas. Pochodziła z bogatego domu. Wszyscy wiedzieli, że jej rodzice prowadzą wspólnie kancelarię. Co roku wyjeżdżali na dwutygodniowe wakacje za granicę, nigdy nie musiała o nic dwa razy prosić. Pieniądze rodziców były jednak pretekstem do okrutnego traktowania przez rówieśników.
- Kiedy dostałam lepszą ocenę, potrafili powiedzieć za moimi plecami, że rodzice płacą nauczycielom za moje stopnie. Często w prześmiewczy sposób zwracali uwagę na to, jak się ubieram. Było mi bardzo przykro - wspomina kobieta.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl