Podczas PMS i okresu cierpi nie tylko brzuch, głowa, ale i skóra. Jak o nią wtedy dbać?
Zjadanie zawartości szafek i lodówek, nudności, bóle głowy i wyjątkowo podłe samopoczucie to tylko niektóre z objawów zbliżającej się miesiączki. Prawdziwa katastrofa maluje się jednak na skórze. Włosy przetłuszczają się, jakby smarowało się je masłem klarowanym, twarz świeci się jak księżyc w pełni, a na środku czoła, nosa lub brody wyrastają pryszcze przypominające te z okresu końca podstawówki. Dlaczego tak się dzieje i czy da się jakkolwiek temu zaradzić - sprawdzamy.
Wszystkiemu, jak to w życiu kobiety winne są… hormony. To one odpowiadają za wymienione wyżej objawy. Wspólny mianownik zwiększonego apetytu, podenerwowania, zmęczenia oraz płaczliwości pozostaje podobny, niezależnie od tego ile się ma lat i jakie doświadczenia. Natomiast gorszy stan skóry dotyczy niemal każdej z nas.
Co bezpośrednio na niego wpływa? – W drugiej części cyklu dochodzi do wzrostu ilości progesteronu – to moment, kiedy pusty pęcherzyk Graafa zaczyna się przekształcać w tzw. ciałko żółte i zaczyna produkować progesteron, który ma przygotować błonę śluzową macicy do przyjęcia zapłodnionego jajeczka. A progesteron działa prołojotokowo, mogą więc w tym czasie pojawić się zaskórniki, skóra może świecić się bardziej niż zwykle, włosy się przetłuszczać. Osoby, które maja trądzik, mogą zauważyć zaostrzenie dolegliwości – mówi dr Agnieszka Rusin-Tupikowska specjalista dermatolog, ekspert medycyny estetycznej z gabinetu Wellderm.
Sebum powoduje, że włosy szybciej i mocniej się przetłuszczają i nawet po umyciu nie chcą się w żaden sposób ułożyć. Oprócz nich, przetłuszcza się skóra na ciele. U niektórych kobiet najwięcej zmian trądzikowych przed okresem pojawia się na plecach lub dekolcie. Nie da się też nie zauważyć, że podczas kilku dni przed okresem nawet u kobiet o ładnej skórze mogą pojawić się na twarzy pojedyncze zmiany trądzikowe. – Jakby nam było mało tej burzy hormonalnej, która wywołuje kiepskie samopoczucie, gorszy stan cery w drugiej fazie cyklu, jeszcze potęguje uczucie przygnębienia i obniża samopoczucie, które u niektórych kobiet wydaje się depresyjne – wyjaśnia Skin Ekspert Agnieszka Zielińska.
Jak można temu zaradzić? – Teoretycznie jedzenie słodyczy nie ma wpływu na stan skóry, w praktyce okazuje się, że ma. Podwyższa produkcję insuliny, która również wpływa na zwiększenie produkcji sebum. Dlatego pomimo, że podczas PMS mamy największe łaknienie na słodycze, warto zamiast zapychania się czekoladą, postawić na wysiłek fizyczny. Najlepiej negatywne emocje wyładować na zajęciach boksu czy kick boxingu. Zwizualizować sobie podczas treningu osoby, które nas w tym czasie denerwują i z całych sił się wyżyć. Ruch i zmęczenie fizyczne zwiększają ilość endorfin - hormonów szczęścia w organizmie i poprawiają tym samym nastrój. Czekolada też poprawia humor, ale na krótszą metę. Unikajmy więc jedzenia dużych ilości węglowodanów prostych i wypieków z białej mąki – radzi Skin Ekspert Agnieszka Zielińska.
Jeśli wiemy czego nie mamy jeść, może można też dać wskazówkę osobom wyjątkowo źle znoszącym PMS, co w ich jadłospisie znaleźć się powinno? Czy dietą możemy jakkolwiek wpłynąć na stan skóry? – Dieta jest tu niezwykle ważna! Można śmiało powiedzieć, że działa nie tylko na skórę, ale na funkcjonowanie całego organizmu podczas PMS, a co za tym idzie także na nasze samopoczucie w tych trudnych momentach. Pełnoziarniste pieczywo, kasze, dużo świeżych warzyw i wody to klucz do dobrego działania organizmu, w tym skóry. Warto też pomyśleć o suplementacji preparatami z zawartością cynku, witamin z grupy B, magnezu. Dzięki temu zadbamy o równowagę całego ciała. W kontekście skóry to o tyle ważne, że podczas PMS, bardzo często dużo krytyczniej patrzymy na siebie i nawet niewielkie grudki zapalne potrafią nas rozdrażnić. Zadbanie o siebie sprawi, że będziemy umiały spojrzeć na siebie nieco łagodniej, nawet podczas TYCH dni – wyjaśnia specjalista dermatolog.
Wiemy już, że skóra w trakcie PMS i okresu jest w gorszej kondycji, ale czy można to zmienić, albo chociaż zmniejszyć widoczne objawy burzy hormonalnej modyfikując pielęgnację? – Nie radziłabym robić wielkiej rewolucji w zmianie pielęgnacji, żeby nie zaburzyć równowagi hydro-lipidowej w skórze. Warto przede wszystkim zmienić nastawienie. Nie walczymy ze skórą i jej gorszą kondycją, tylko dbamy o nią. Poświęcamy jej czas i uwagę, zamiast wściekać się, że nie wygląda tak, jakbyśmy sobie tego życzyły. Po pierwsze można na nią nałożyć maseczkę nawilżającą, na przykład w płatku, w stylu produktów K-Beauty. Taka maseczka nas mobilizuje do tego, aby usiąść na 15 minut i się zrelaksować, co dobrze robi na głowę i poprawia samopoczucie. Po drugie, jeśli cera w tym czasie mocniej się przetłuszcza, warto ściągnąć nadmiar sebum, albo stosując piling, albo maseczkę z glinką czy maskę błotną. Ale sięgajmy tylko po te z naturalnych składników, żeby dodatkowo skóry nie podrażnić. Po trzecie, jeśli cera ma tendencję do szarego kolorytu (na co znów wpływa nadprodukcja sebum), możemy jej zafundować doraźną kurację z mocniejszą witaminą C w roli głównej. Zrobić maskę (w aptece lub gabinecie kupimy nawet taką 20-procentową) albo położyć serum. To zadziała na skórę rozjaśniająco i delikatnie złuszczająco. Będzie mieć ładniejszy koloryt. Po czwarte, kiedy podczas PMS czy okresu pojawiają się pojedyncze pryszcze, warto zastosować punktowy reduktor niedoskonałości (ja moim klientkom polecam ten Bielendy, z kwasem migdałowym, witaminą B3 i cynkiem), który szybciej wygoi stan zapalny w skórze i skróci żywot krostki – radzi Skin Ekspert.
Pryszcze na środku brody, nosa czy czoła to absolutny standard u kobiet w tym czasie. Czy można je „zabić w zarodku”? – Należy tak pielęgnować skórę, żeby nie dopuścić do powstania zanieczyszczeń. Jeśli wiemy, że mamy skłonność do powstawania wykwitów w czasie PMS, to najlepiej jest na ten czas zmienić pielęgnację. I tak do momentu owulacji należy skupić się na intensywnym nawilżaniu skóry, natomiast w drugiej połowie cyklu zmienić preparaty na te, przeznaczone do skóry trądzikowej, przetłuszczającej się, czyli działające bakteriostatycznie, delikatnie ściągająco, ograniczająco na produkcję łoju. Natomiast na pojedyncze stany zapalne potrzebujemy działania alertowego, czyli preparatów do miejscowego stosowania, które przyspieszają gojenie się zmian. Są to produkty do skór trądzikowych np. z nadtlenkiem benzoilu, kwasem salicylowym czy azelainowym, cynkiem, ichtiolem, zieloną glinką. Działają lekko złuszczająco i mobilizują skórę do regeneracji, sprawiają więc, że zmiany szybciej znikają – mówi Dr Agnieszka Rusin-Tupikowska.
Oprócz pielęgnacji domowej, warto też zaufać tej profesjonalnej i zadbać o skórę w gabinecie kosmetycznym lub dermatologicznym. – Polecam regularne oczyszczanie skóry peelingami w profesjonalnym gabinecie. Najlepiej, żeby była to seria 2-3 peelingów minimum dwa razy do roku – wiosną i jesienią. Z doświadczenia wiem, że nawet jeden porządnie złuszczający peeling na pół roku, znacznie poprawia funkcjonowanie skóry, sprawia, że praca gruczołów łojowych jest uregulowana, a martwy naskórek nie blokuje ich ujść. Dzięki temu ryzyko, że pojawią się zaskórniki i wykwity ropne jest mniejsze – poleca dermatolog.
Natomiast mając już tę wiedzę, co jeść, a czego unikać, że warto uprawiać sport i dać sobie trochę czasu na relaks - możliwe, że kolejny PMS nie będzie już takim koszmarem. A okres przebiegnie szybciej, bo spojrzymy na siebie nieco łaskawszym okiem. Co gorąco poleca Skin Ekspert.
– Kolejnym czynnikiem wywołującym niedoskonałości jest stres i kortyzol, który wzrasta w organizmie przez jego działanie. Dlatego w drugiej fazie cyklu, bądźmy dla siebie dobre i róbmy sobie małe przyjemności. Wyjdźmy na spacer, posłuchajmy muzyki. Jeśli nie jesteśmy w stanie wytrzymać bez słodkiego, zjedzmy kawałek czekolady, ale nie tabliczkę. I nie bądźmy niewolnicami hormonów! Odwróćmy myślenie o brzydkiej skórze podczas PMS i okresu. Większy stres wywołujemy same myśląc o niedoskonałej skórze niż fakt, że rzeczywiście mamy te niedoskonałości. Wiemy, że tak się dzieje ze skórą i wiemy, jak sobie z tym poradzić (patrz: cztery sposoby powyżej). I kiedy to poczucie bezpieczeństwa wzrośnie, poczujemy, że mamy nad hormonami kontrolę, uspokoimy się, to i skóra się uspokoi. Będzie mniej reaktywna. Nie ma sensu walić głową w ścianę, bo od tego tylko boli głowa, skoro obok tej ściany są otwarte drzwi. Wykorzystajmy tę wiedzę którą mamy, tę znajomość samych siebie i swoich słabości i zamieńmy walkę, która podnosi kortyzol w dbanie o siebie, które relaksuje – mówi Agnieszka Zielińska.