Polska modelka pobita przez chłopaka. Internauci nie dowierząją
- Bił, kopał i dusił – tak podsumowała swoje wyznanie na Instagramie polska modelka Nina Tarczyńska. Jak twierdzi, została mocno pobita przez chłopaka i pokazuje swoje posiniaczone ciało. Internauci szybko skojarzyli to wydarzenie ze sprawą pobicia Magdaleny Frąckowiak.
29.10.2017 | aktual.: 29.10.2017 16:53
Podczas gdy Magdalena Frąckowiak mierzy się komentarzami pod postem, na którym opublikowała "efekty" nieprzyjemnego spotkania z jubilerem, na Instagramie Niny Tarczyńskiej pojawiło się zdjęcie, na którym modelka pokazuje siniaki i stłuczenia. W długim wpisie tłumaczy, że została pobita przez swojego ukochanego, dodając, że niestety nie jest to pierwszy raz, gdy tak kończy się ich spotkanie.
_- Dlaczego musiałam tak dostać, żeby zapamiętać? Żeby przejrzeć na oczy? Żeby zrozumieć, kim jest ten chłopak, któremu tak bardzo ufałam? Nie wiem – _pisze Nina Tarczyńska.
- Przywiązanie, strach przed zmianą? Pewnie tak. Moja głupota. Mam nauczkę na całe życie. Żadna z nas nie zasługuje na takie poniżenie i na taki brak szacunku – dodaje modelka, dziękując jednocześnie wszystkim swoim przyjaciołom, którzy pomogli jej dojść do siebie po tym zdarzeniu.
Jak twierdzi w kolejnych zdaniach wpisu, sytuacja nie była jednorazowa, a ona była z ukochanym aż siedem lat! To wyznanie wstrząsnęło internautami. Wielu nie mogło uwierzyć, wielu zaczęło zadawać pytania o to, dlaczego nie odeszła wcześniej?
*- Czemu nie odejdzie... bo to jest właśnie te psychopatyczne przywiązanie. Manipuluje tobą, a ty o tym nie wiesz. Manipulacja psychiczna, dręczenie psychiczne, znęcanie psychiczne i fizyczne. Dlatego kobieta nie potrafi odejść jest uwięziona - *odpowiada na zarzuty jedna z fanek modelki na Instagramie.
*- Żyłam w takim toksycznym związku 6 lat. Nareszcie mogę cieszyć sie szczęściem. Jesteś silna!! Dasz radę - *komentuje inna internautka.
*- Kto nie był w takiej sytuacji, nie powinien się odzywać - *podsumowuje kolejna.
Niestety, wpis modelki to klasyczny przykład, który psychologowie znają doskonale. Kobiety bardzo często - mimo cierpienia - kontynuują toksyczne związki, licząc na to, że po kolejnym "przepraszam" i bukiecie kwiatów sytuacja już nigdy się nie powtórzy. Wiele chce być z draniem, bo wydaje się im, że mogą go zmienić, że następnego dnia będzie lepiej. Niestety to życie w okrutnej iluzji.
Zobacz także
Z pewnością historia Niny Tarczyńskiej pomoże innym ofiarom przemocy, a tym, które jej nie doświadczyły, ułatwi zrozumienie całego mechanizmu toksycznej miłości, ale pamiętajmy, że to tylko wpis na Instagramie.
Zarówno modelka, jak i każda inna kobieta, która została pobita, czy doświadczyła jakiegokolwiek rodzaju przemocy, powinna zgłosić to na policję. Tego typu historie naszym zdaniem nie powinny trafiać tylko i wyłącznie na konto społecznościowe. Jeśli tylko taki jest finał, trudno dziwić się innym negatywnym komentarzom, w których wybrzmiewa powątpiewanie w prawdziwość historii.
_- Mam naprawdę nadzieję, że jestem w błędzie, ale wygląda mi to na prowokacje, która będzie opłakana w skutkach dla prawdziwych ofiar przemocy. Dokładnie wczoraj takie samo zdjęice wstawiła inna modelka, która została rzekomo "pobita" przez pana z obsługi w sklepie. (…) Zdjęcie jest prawie identyczne, siniak na łokciu. Nie wiem, czy te zdjęcia są prawdziwe, czy chcecie się podpiąć pod akcję "metoo", aby zwrócić uwagę na problem przemocy, ale idzie to w złą stronę. Jeśli okaże się, że te oba zdjęcia to prowokacja, to miejcie świadomość, że prawdziwe ofiary przemocy nie będą później brane wiarygodnie. Część internautów dostanie znieczulicy i nie będzie reagować, gdy coś podobnego będzie miało miejsce w realu. Pracowałam z ofiarami przemocy domowej i niestety ich obrażenia wyglądają bardziej drastycznie niż tutaj siniak na łokciu, a powyżej nietknięta buzia w pełnym makijażu. Na innym zdjęciu jest kropelka krwi rozmazana po ręce… Mam nadzieję, że się mylę. Jeśli nie, please stop - _czytamy w jednym z komentarzy.
Wśród licznych komentarzy pojawia się wiele wątpliwosci, a internauci zaczynają się zastanawiać czy przypadkiem historia Magdaleny Frąckowiak i Niny Tarczyńskiej nie jest wyreżyserowana. To niefortunny zbieg okoliczności czy może coś w rodzaju akcji społecznej w social mediach?