"Powinni ich wrzucić do krematorium". Homofobia rośnie w Polsce w siłę
"Ty k…o, ty szm..o, ty dzi..o pie…na. (…) Frajerze, ci...o, pi...o, ty ch..u, za..bie ciebie, powieszę cię za jaja". Kolejne epitety lecą w jego stronę. Projektant Jackob Buczyński stoi na środku miasta, w środku dnia. Obok niego wściekły mężczyzna. Wokół nich masa innych ludzi. Głuchych i ślepych, bo przecież ci, którzy głusi i ślepi by nie byli, jakoś by zareagowali. Ale jednak nie reagują.
10.07.2020 16:42
Może nie reagują dlatego, że "Polska bez LGBT jest piękniejsza"? Tak przecież napisał niedawno na Twitterze Joachim Brudziński. A Joachim Brudziński to poseł do PE, kiedyś wicemarszałek Sejmu, minister spraw wewnętrznych i administracji. Na Wikipedii piszą, że jest też wykształcony, obronił doktorat. Działał w Duszpasterstwie Akademickim Jezuitów.
Taki człowiek musi wiedzieć, co mówi. Jest wykształcony, warto go słuchać. Dlatego tym odważniej i chętniej trzeba atakować całą społeczność LGBT. Bez LGBT przecież Polska jest piękniejsza. Tak powiedział Brudziński.
Nienawiść rośnie w siłę
– Ostatnie tygodnie przyniosły wiele agresji, słownej i fizycznej, wiele pobić – mówi Yga Kostrzewa, rzeczniczka Stowarzyszenia Lambda Warszawa. I dodaje: – Dostrzegam związek pomiędzy tymi pobiciami a ostatnimi wypowiedziami polskich polityków na temat społeczności LGBT. Ale to nie jest tak, że dziś jeden polityk coś powie, a jutro w odniesieniu do jego słów coś się wydarzy. Nienawiść narasta w społeczeństwie przez lata.
1 czerwca o godz. 14.30 samobójstwo popełnia model Michał Demski. Gej. 10 czerwca prezydent Andrzej Duda ogłasza Kartę Rodziny, w której zapisano m.in. zakaz propagowania "ideologii LGBT". 11 czerwca swój słynny wpis na Twitterze zamieszcza wspomniany wyżej poseł Brudziński. Dwa dni później, 13 czerwca, prezydent Duda spotyka się z wyborcami w Brzegu, gdzie mówiąc o społeczności LGBT, używa słów: "próbuje nam się wmówić, że to ludzie, a to jest ideologia".
Nawiązuje do słów arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, który w grudniu 2019 r., w przedświątecznym wywiadzie dla tygodnika "Do Rzeczy", "tęczową zarazę" porównał do epidemii cholery. I stwierdził: - Jeśli mówimy, że LGBT jest ideologią będącą rodzajem umysłowej zarazy, to tym samym stwierdzamy, że jest czymś, co nas atakuje oraz nam zagraża i przed czym trzeba ratować siebie, a także innych.
Nienawiść narasta. Przyzwolenie na piętnowanie inności idzie z samiutkiej góry.
Ojciec nie chciał mnie znać
Grześka Miecznikowskiego poznałam dawno temu. Zadzwoniłam zapytać go, co słychać, bo przecież też jest gejem, wie, jak miewa się społeczność LGBT i czy faktycznie czuć w jej szeregach nienawiść, większą niż zwykle.
– Czuć, choć żadnych oficjalnych danych w temacie nie ma, bo nikt w Polsce nie prowadzi odrębnych statystyk dotyczących przestępstw na tle nienawiści seksualnej, jeśli można to tak ująć – odpowiedział mi.
Ma rację. Opublikowany w maju raport ILGA – Międzynarodowego Stowarzyszenia Lesbijek i Gejów, Biseksualistów i Transseksualistów – jasno dowodzi, że w ostatnich latach w kategorii przeciwdziałania przestępstwom z nienawiści i mowie nienawiści nie zrobiliśmy żadnych postępów, mimo apeli RPO Adama Bodnara, by dopisać agresję wobec osób LGBT do artykułów 119 § 1, art. 256 § 1 i art. 257 kodeksu karnego.
Na wieść o śmierci Michała Demskiego Grzegorz się rozpłakał. I wyliczył, ile razy sam został za swoją inność pobity. Pod klubem Pogłos w Warszawie, na marszu w Białymstoku, wiele tych miejsc było. Grzegorz pamięta je doskonale, bo zostało mu po nim wiele pamiątek: gigantyczna blizna pod dolną wargą, częściowo uszkodzone nerwy dolnej wargi od kopnięcia korkowym butem, brak czucia.
– Trudniejsze stało się dla mnie wyraźne mówienie, śpiewanie, ba, nawet całowanie – mówi. I dodaje: – Moja mama, za każdym razem, gdy gdzieś wychodzę, zwłaszcza kiedy idę na jakąś manifestację, powtarza po kilka razy, żebym na siebie uważał. Ale wcześniej, gdy byłem jeszcze dzieckiem, wiele razy obrywałem też w domu. Ojciec bił mnie, bo nie pasowałem do jego wizji świata. Nie takiego chciał mieć syna.
Igrzyska śmierci
– Kiedy powiedziałeś rodzicom o swojej orientacji? – pytam.
– Dość spontanicznie powiedziałem ojcu, kiedy miałem 16 lat. Wyrzucił mnie wtedy z domu. Tułałem się po mieście i zastanawiałem, czy nie rzucić się z mostu. Ostatecznie pomogli znajomi, ale było ciężko. Wtedy nie było jeszcze tak powszechnego dostępu do internetu, nie było skąd dowiedzieć się o ewentualnych instytucjach, które mogą zaoferować pomoc takim jak ja. Byłem w tamtym czasie potwornie samotny. Dziś już wiem, że takich ludzi jest więcej. Takich nastolatków, które z dnia na dzień tracą dom, bo rodzice nie chcą mieć syna geja czy córki lesbijki. Oni dziś mają dostęp do internetu, ale na realną pomoc od państwa też nie bardzo mogą liczyć.
System opieki społecznej takich ludzi jak oni nie chce dostrzec. Podobnie jak policja, urzędy miasta, rząd. Nie ma funduszy na to, by stworzyć dla gejów, lesbijek czy biseksualistów kompleksową sieć wsparcia. Kilka lat temu w Warszawie przez półtora roku działał hostel interwencyjny LGBT, współprowadzony przez Stowarzyszenie Lambda. Krótko, bo na dłużej nie starczyło pieniędzy. Miasto nie włączyło się w jego finansowanie, a fundusze z programu Obywatele dla Demokracji, dzięki którym uruchomiono hostel, szybko się wyczerpały. Udało się pomóc tylko – albo aż – 60 osobom.
– Dziś ta młodzież, która musi z dnia na dzień wyprowadzić się z domu, choć przecież nie jest jeszcze samodzielna, bo często ciągle się uczy, musi radzić sobie na własną rękę – mówi Kostrzewa. – Zdarza się tak, że znajduje schronienie w jakiejś noclegowni, ale gdy tylko obsługa czy współlokatorzy zorientują się lub dowiedzą, jakiej ta osoba jest orientacji seksualnej, i oni zmuszają ją do odejścia. Historia z tułaczką zaczyna się od początku i nie zawsze zmierza do szczęśliwego końca.
Obyś szybko umarł
– Kiedy ostatnio rozmawiałeś z ojcem? – pytam znów Grześka.
– Może ze 12 lat temu? Zadzwonił do mnie na służbowy telefon, znalazł go chyba gdzieś w sieci, na stronie agencji, w której wówczas pracowałem. Powiedział, że jestem śmieciem, wstrętnym pedałem, nieudacznikiem i że może lepiej dla całego świata byłoby, gdybym szybko umarł, na przykład na AIDS. Wyobraź sobie, że nie żałuję, że więcej się nie odezwał.
– A mama?
– Akceptuje mnie. Tak samo, jak ja akceptuję siebie, choć czasami zazdroszczę osobom heteronormatywnym. One bez problemu mogą założyć własną rodzinę, nie boją się wyjść na ulicę, nie są wyzywane, wyrzucane z domów za sam fakt, że są "inne". Nie muszą walczyć o szacunek. Mama o homoseksualizm podejrzewała mnie chyba od zawsze. Już jako dziecko miałem wyraźnie inną wrażliwość niż ojciec i brat. Kiedyś, kiedy rozpadł się mój związek i spotkałem się właśnie z mamą, będąc wtedy faktycznie w nie najlepszej formie, zapytała tylko, czy to prawda, że w tym związku byłem z tą i tą osobą. Potem zadzwoniła na telefon zaufania dla rodziców, wypaliła stos papierosów i przyjęła tę informację do wiadomości (śmiech). Dziś bardzo mnie wspiera. No i mam przyjaciół.
To ważne, jeśli nie najważniejsze, ta świadomość, że jest ktoś, kto kocha, wspiera, akceptuje i zawsze pomoże.
– Proszę pamiętać, że – zwłaszcza kiedy jesteśmy młodzi i dopiero budujemy swoją tożsamość – każde krytyczne słowo zostawia po sobie ślad – zaznacza Kostrzewa. – Krytyka, brak akceptacji ze strony otoczenia, brak jakiegokolwiek wsparcia, to wszystko wsiąka w młodego człowieka i w najlepszym razie prowadzi do obniżenia jego samopoczucia, depresji, a w najgorszym do jego samobójczej śmierci.
A ta ostatnia wcale nie jest szczególnie rzadka. Z danych Stowarzyszenia Lambda Warszawa wynika, że około 70 proc. młodzieży LGBT zdecydowało się przynajmniej raz na próbę samobójczą. To bardzo wysoki odsetek, który wynika właśnie z silnej presji często homofobicznego otoczenia.
Umiera najczęściej sam homoseksualista, ale bywa, że z rozpaczy i poczucia beznadziei życie odbiera sobie jeden z rodziców. Ten, który nie może się pogodzić z odmiennością potomka. Tak, jak to było z bohaterem artykułu, który Grzegorz podesłał mi na Facebooku kilka dni po naszej rozmowie. Tytuł tekstu brzmiał: "Dowiedział się, że syn jest gejem. Wziął sznur i poszedł się powiesić".
Ale presja i homofobia nie znikną, póki przykład nie pójdzie z góry – od rządzących.
Zmiany trzeba chcieć
– To są kwestie systemowe – zaznacza Kostrzewa. – We wszystkich krajach, które wprowadziły w ostatnich latach możliwość zawierania związków partnerskich czy małżeństw jednopłciowych, automatycznie i bardzo szybko wzrósł poziom akceptacji. Musiał wzrosnąć, bo równość zapisana w prawie jest dla wielu obywateli niepodważalna. Przyjmują do wiadomości, że tak po prostu jest, nie ma tu przestrzeni na to, by rozważać, czy to jest normalne, czy nie, zboczone, czy nie.
Według badania Dalia Research w Polsce około 5 proc. obywateli identyfikuje się jako LGBT. Dla osób w wieku 14–29 lat jest to ok. 10 proc., dla osób w wieku 30-49 – 1 proc., a dla osób w wieku 50-65 – 4 proc.