Problemy z przedszkolem

W całym kraju w przedszkolach brakuje miejsc. Rodzice odchodzą z kwitkiem, a opiekunki do dzieci zacierają ręce i życzą już sobie nawet 2 tys. zł miesięcznie.

Problemy z przedszkolem
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

14.05.2007 | aktual.: 31.05.2010 21:30

W całym kraju w przedszkolach brakuje miejsc. Rodzice odchodzą z kwitkiem, a opiekunki do dzieci zacierają ręce i życzą już sobie nawet 2 tys. zł miesięcznie.

Sezon zapisów do przedszkoli trwa w najlepsze, ale niewielu ma szansę, że ich pociecha zostanie przyjęta. W większości miast w Polsce rodzice bliscy są staczania bitew, a i tak odchodzą od drzwi przedszkoli z kwitkiem. - Wszędzie mówią, że na liście rezerwowej czeka od kilkunastu do kilkudziesięciu chętnych. Co mam więc zrobić z synem? - skarży się Krzysztof Twarowski z Dąbrowy Górniczej, tata trzyletniego Oskara. - Co roku mamy nadmiar chętnych - odpiera Maria Ciemięga, wicedyrektorka dąbrowskiego Przedszkola nr 20. - Nie możemy przyjąć więcej dzieci, bo wszystkie sale są już zajęte. Dlatego o kolejności przyjęć decydują m.in. sytuacja rodziny i miejsce zamieszkania.

Przybyło dzieci

Tłok jest nie tylko w Katowicach, miejsc brakuje prawie we wszystkich miastach, np. w Bydgoszczy, Olsztynie czy Krakowie. - W naszej okolicy jest co najmniej jedno przedszkole za mało, a dzielnica cały czas się rozbudowuje i przybywa młodych małżeństw z dziećmi - mówi Halina Hincmann, wicedyrektora Przedszkola nr 29 w Radomiu, gdzie wpłynęło ponad 250 podań na 150 wolnych miejsc. Powodów przepełnienia jest kilka. - W latach 2003-04 urodziło się po prostu więcej dzieci - uważa Lidia Kaźmierczak z Przedszkola nr 20 w Bydgoszczy. Przedszkolanki zauważyły także, że rodzice chętniej niż kiedyś powierzają im swoje dzieci: - Skończyły się czasy, kiedy przedszkole było tylko przechowalnią. Teraz oferta edukacyjna jest bardzo bogata - twierdzi Irena Gabinecka, dyrektorka przedszkola Promyczek w Bydgoszczy. - Rodzice uświadomili sobie, że tu dziecko szybciej się rozwija, uspołecznia i więcej uczy, niż siedząc w domu z mamą czy babcią - dodaje. Część zapobiegawczych rodziców złożyła podania do kilku placówek.

Babcie i opiekunki

Urzędnicy próbują problem rozwiązać. Często przenoszą zerówki z przedszkoli do podstawówek. Ale to wciąż mało. Niestety, o budowach nowych placówek można na razie pomarzyć. - Miasto zaplanowało w budżecie budowę nowego przedszkola, ale to zajmie co najmniej dwa lata - mówi Teresa Wiśniewska, dyrektor wydziału edukacji w olsztyńskim ratuszu.

Kto ma niedaleko babcię lub dziadka, kłopot ma mniejszy. Ale wielu młodych rodziców skazanych jest na wynajęcie opiekunki. Te w ostatnich latach na brak pracy narzekać nie mogą. - Dostają minimum 10 zł za godzinę pracy - mówi Joanna Wrzosek, psycholog z firmy JPB Doradztwo Personalne. Zdarza się, że niania kasuje nawet 2 tys. zł miesięcznie.

- Moimi jedynymi kwalifikacjami było to, że studiowałam na pedagogice, a dostałam pracę bez problemu - śmieje się Karolina z Warszawy, która dorabiała, niańcząc dzieci. - Zarabiałam 50 zł dziennie, do tego pełne wyżywienie. Moje koleżanki dostają nawet dwa razy tyle...

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)