"Sąsiedzi już kilka razy zorganizowali huczne imprezy", czyli działka w czasie pandemii
Gdy wokół szaleje koronawirus, ogródek działkowy często okazuje się jedyną oazą spokoju i relaksu. Chyba że sąsiad zza płotu robi grilla albo policjant postanawia wręczyć nam mandat za nieprzestrzeganie wprowadzonych przez rząd obostrzeń związanych z pandemią.
01.05.2020 | aktual.: 01.05.2020 12:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Marzena z Radomia oddziedziczyła niewielką działkę rekreacyjną po rodzicach. Mówi o niej tak: – Kiedy byłam nastolatką, nienawidziłam tego miejsca, bo kojarzyło mi się z wyrzeczeniami i pracą. Zamiast spotkać się z koleżanką czy posiedzieć przed telewizorem, w każdej wolnej chwili byłam ciągana przez tatę na działkę, bo trzeba było skopać grządki, podlać rośliny albo potrzymać drabinę, gdy tata postanowił załatać dach domku. Dlatego, gdy ogródek stał się moją własnością, zamierzałam go sprzedać. Teraz cieszę się, że tego nie zrobiłam.
Razem z mężem i dwójką małych dzieci, Marzena mieszka na siódmym piętrze w bloku, którego projektanci stwierdzili, że lokatorzy nie potrzebują balkonu. Gdy z powodu pandemii jej rodzina utknęła w domu, zamknięto także pobliski park i place zabaw, szybko okazało się, że działka jest dla nich wybawieniem. – To jedyne miejsce, gdzie moje dzieci mogą się przewietrzyć, poruszać i rozładować energię. Teraz w każdej wolnej chwili pakujemy się do samochodu, by uciec na ten nasz kawałek raju – śmieje się Marzena. – To na pewno bezpieczniejsze niż snucie się po mieście – dodaje.
Innego zdania był jednak patrol policji, który pewnego dnia pojawił się na terenie ogródków działkowych. Funkcjonariusz zaczął przekonywać Marzenę, że wyjazd na działkę nie służy "zaspokojeniu niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego", co tylko dopuszczał rząd w pierwszym okresie walki z pandemią koronawirusa.
Zobacz także: Siłaczki odc. 6. Cykl Klaudii Stabach. Dajemy kobietom wsparcie, na jakie zasługują
– Policjant pouczył mnie, że następnym razem mogę dostać mandat w wysokości 500 zł. Uznałam to za absurd, bo przecież przebywałam na działce tylko z najbliższą rodziną, z którą w przeciwnym razie musiałabym gnieździć się w ciasnym mieszkaniu pozbawionym balkonu. Gdzie tu logika? Oczywiście nie przestaliśmy odwiedzać działki. A policja na szczęście więcej się nie pojawiła – relacjonuje Marzena.
Grillowanie i hałasowanie
Po wprowadzonych przez rząd obostrzeniach związanych z koronawirusem wielu działkowców miało problemy z policją, która nadinterpretowała nowe przepisy i uznawała, że właściciele ogródków nie mogą z nich korzystać, a jeśli złamią zakaz, grozi im mandat.
Głos w tej sprawie zabrał Polski Związek Działkowców, wydając komunikat, że w świetle obowiązującego prawa nie ma podstaw do wymierzania kar. "(…) Działkowcowi przysługuje prawo własności do naniesień i nasadzeń zlokalizowanych na tej działce. Zakaz przebywania na działce byłby zatem równoznaczny z wprowadzeniem wobec działkowca ograniczenia w korzystaniu z chronionych ustawą praw majątkowych, a nawet prawa własności. W obecnych warunkach żaden przepis prawa powszechnego nie statuuje takich ograniczeń" – napisał Krajowy Zarząd PZD.
Po pewnym czasie sytuacja się unormowała. Na działce można przebywać, ale tylko samemu lub z osobami z najbliższego kręgu, z którymi mieszkamy na co dzień. Obecne przepisy nadal zabraniają gromadzenia się większych grup w innych celach niż związane z wykonywaniem czynności zawodowych lub zadań służbowych.
Dlatego na działce nie można urządzić grilla dla znajomych, o czym nie wszyscy pamiętają. Przekonała się o tym Dominika K. z Puław, która w czasie pandemii chętnie ucieka do ogródka należącego do jej rodziców. – Problem w tym, że sąsiedzi już kilka razy zorganizowali huczne imprezy, na których alkohol lał się strumieniami. To jest nie tylko uciążliwe, ale również niebezpieczne z powodów epidemiologicznych. Jeśli jeszcze raz się to zdarzy, zamierzam to zgłosić. Do tej pory tego nie zrobiłam, bo brzydzę się donosicielstwem. Jednak wszystko ma swoje granice. Szczególnie że po ostatniej imprezie zagadałam przez płot do sąsiada i zwróciłam mu uwagę, że łamie przepisy, a on mnie wyśmiał. Stwierdził, że na działkę przyjeżdża tylko jego najbliższa rodzina – denerwuje się Dominika.
Warto pamiętać, że naruszenie obecnie obowiązujących obostrzeń może okazać się bardzo kosztowne. Policjanci mają w swoim arsenale mandat karny do 500 zł, ale w przypadku rażącego złamania przepisów lub działania uporczywego – czyli np. powtarzania grillowych imprez – sprawa trafi do inspekcji sanitarnej, która rozpocznie postępowanie administracyjne. W tym przypadku kary okazują się znacznie bardziej dotkliwe – od 5 do nawet 30 tys. zł.
Bez względu na trwającą epidemię na działce warto dbać o dobrosąsiedzkie stosunki. W nie najlepszym tonie jest zbyt głośne słuchanie muzyki, ponieważ w sąsiednim ogródku ktoś może mieć ochotę na drzemkę lub po prostu trochę spokoju. Unikajmy również rozpalania dużych ognisk, by nie zadymiać sąsiadów, którzy nie mają też zwykle ochoty na wysłuchiwanie kłótni, szczególnie mocno wzbogacanych wulgaryzmami.
Wolnoć, Tomku…
Nawet przebywając na działce samotnie lub w gronie najbliższej rodziny, należy przestrzegać powszechnie obowiązujących zasad bezpieczeństwa. Unikajmy kontaktów z innymi osobami – jeśli sąsiadka ma ochotę na pogaduszki, rozmawiajmy przez ogrodzenie, a nie siedząc na jednej ławce. Zdecydowanie nie powinniśmy korzystać ze wspólnych urządzeń na placach zabaw czy w świetlicach ogrodowych. Warto też zachować ostrożność przy furtkach, bramach i na parkingach. W miarę możliwości należy dezynfekować klamki oraz kłódki.
Nie zapominajmy o myciu rąk. Gdy na działce nie mamy ciepłej wody, skorzystajmy z bieżącej. Zdaniem specjalistów lepszym rozwiązaniem jest umycie się w zimnej wodzie pod pompą niż w misce, do której dolejemy wrzątku. Dobre efekty przynosi też korzystanie z chusteczek nasączonych płynem dezynfekującym.
Rządowe rozporządzenie dotyczące obowiązku zakrywania ust i nosa w miejscach publicznych nie dotyczy ogródków działkowych. Noszenie maseczki w takich miejscach nie jest konieczne ani ze względów prawnych, ani epidemiologicznych. Choć, jak opowiada Dominika K. z Puław, jeden z jej sąsiadów nawet ogródek uprawia w maseczce. – Trochę to dziwne, ale jego sprawa. Jak to mówią: wolnoć, Tomku w swoim domku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl