To nie jest zabawne

To nie jest zabawne

To nie jest zabawne
11.10.2007 11:32, aktualizacja: 31.05.2010 21:06

W ostatnich tygodniach rodzice w Europie i Stanach Zjednoczonych baczniej przyglądają się zabawkom swoich dzieci. Koncerny wycofują z rynku kolejne partie niebezpiecznych zabawek, które zawierają szkodliwy ołów. Czyżbyśmy mieli do czynienia z zabawkową histerią?

W ostatnich tygodniach rodzice w Europie i Stanach Zjednoczonych baczniej przyglądają się zabawkom swoich dzieci. Koncerny wycofują z rynku kolejne partie niebezpiecznych zabawek, które zawierają szkodliwy ołów. Czyżbyśmy mieli do czynienia z zabawkową histerią?

Wiosną amerykański producent RC2 Corporation wycofuje z rynku 1,5 mln zabawek. Powód? W drewnianych kolejkach znajduje się bardzo szkodliwa dla zdrowia dzieci farba. W sierpniu i wrześniu koncern Mattel usuwa ze sklepów na całym świecie blisko 20 mln zabawek. Wśród nich są sprzedawane również w Polsce mebelki i figurki zwierząt, których farba zawiera ołów. Metal ten w zastosowanym w produktach stężeniu jest szkodliwy dla ludzi. Ze sprzedaży wycofano również zabawki zawierające małe magnesy mogące się z łatwością oderwać.

Kto jest winien?

Winą za wyprodukowanie niebezpiecznych zabawek do tej pory obarczano Chiny. To tam wytwarza się 80% wszystkich zabawek produkowanych na świecie. Tania siła robocza oznacza korzystne warunki cenowe dla firm z Zachodu. Dlatego ogromna większość zabawek wyprodukowanych w Chinach jest następnie pakowana do pudełek z logiem zachodnich koncernów i zapełnia półki sklepowe w Ameryce, Europie czy Australii. – Chiński producent był w przypadku zabawek Mattel tylko wykonawcą. To amerykański koncern zamówił taką, a nie inną konstrukcję produktów, a następnie zaakceptował ich wykonanie – powiedział w rozmowie ze „Światem Konsumenta” Han Bing, radca ekonomiczno-handlowy Ambasady Chińskiej Republiki Ludowej.

Ostatnio Thomas Debrowski, przedstawiciel Mattela, przyznał, że winne wyprodukowaniu niebezpiecznych zabawek były wady ich konstrukcji. Przed kamerami telewizyjnymi przeprosił szefa chińskiej agencji nadzorującej jakość produktów, naród chiński oraz konsumentów. We wrześniu przedstawiciele rządu USA oraz Chin opracowali wspólny plan wyeliminowania barwników z ołowiem z produkcji zabawek.

Ostre i bez ostrzeżeń

Podczas gdy jakość zabawek urasta do problemu światowej polityki międzynarodowej, w Polsce Inspekcja Handlowa przeprowadza kontrolę – spośród 1200 przebadanych zabawek z naszych sklepów niemal 40% miało wady. Co to oznacza? Niestety, duża grupa zabawek zamiast cieszyć, zagraża najmłodszym konsumentom. W przebadanych 1227 zabawkach szczególną uwagę zwracano na rozwiązania konstrukcyjne, oznakowanie, informacje dołączane do produktów oraz instrukcje i ostrzeżenia, od których zależy bezpieczne użytkowanie. Okazuje się, że kiedy wybieramy zabawkę dla naszego dziecka, istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie ona miała wadę konstrukcyjną. Ryzykujemy także, że nasza pociecha dostanie przedmiot niedbale wykonany, o ostrych krawędziach lub szczelinach. A jak może skończyć się wtedy zabawa? Zapewne każdy rodzic się tego domyśla…

Ale jak pokazują wyniki kontroli, nie tylko partacka robota producenta zabawki może stać się powodem wypadku. Bardzo ważne jest prawidłowe oznakowanie. Jak się jednak okazuje, w przypadku części skontrolowanych zabawek próżno go szukać. Niepokoi szczególnie fakt, że przedsiębiorcy często nie dołączali ostrzeżeń ani informacji o ryzyku związanym z używaniem zabawek przez dzieci poniżej trzeciego roku życia. Przez to najmłodsi konsumenci korzystali z wyrobów niezgodnie z ich przeznaczeniem i bez należytej opieki ze strony dorosłych, co – jak wynika z analiz Inspekcji Handlowej – jest najczęstszym powodem wypadków. Rola rodziców

Wśród zakwestionowanych przez Inspekcję produktów znalazły się między innymi pistolet na strzałki z przyssawką, stwarzający ryzyko udławienia się lub uduszenia w przypadku ich połknięcia czy zestaw rycerski, którego elementy mogły spowodować zranienie dziecka. Jak wynika z informacji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, liczba nieprawidłowości związanych z zabawkami co najmniej od dwóch lat utrzymuje się na podobnym poziomie. Specjaliści z Urzędu przypominają, że wiele zależy tak naprawdę od rodziców, którzy powinni dokładnie przyjrzeć się zabawce, zanim ją kupią. A co zrobić jeśli już kupiliśmy zabawkę zagrażającą dziecku? Najlepiej jak najszybciej powiadomić o tym Inspekcją Handlową.

Ołowiana histeria?

Akcje wycofywania zabawek z rynków Europy i Ameryki wzbudziły obawy rodziców: Skoro największy zabawkowy koncern świata nie dopilnował, by jego produkty były w pełni bezpieczne, to czy można ufać innym, mniejszym producentom? I na ile bezpieczne są pozostałe zabawki, którymi ich dzieci bawią się od dawna?

Rodzice nie są jednak bezradni. Pierwszą rzeczą, którą powinni zrobić, jest sprawdzenie, które zestawy zabawek były w ostatnim czasie wycofywane z rynku, a następnie odesłanie ich do producenta (dokładnie informacje znajdują się na stronie http://service.mattel.com). Co jakiś czas powinniśmy zrobić przegląd w pokoju naszych dzieci. Należy posegregować zabawki i wyrzucić zepsute, połamane oraz te, z których zaczyna odchodzić farba. Nie warto przechowywać również starych zabawek lub mebli, które mogły być pomalowane jeszcze farbą zawierającą szkodliwy ołów. Dziś jego stosowanie w zabawkach jest zabronione, co nie oznacza, że tak było zawsze. Jeśli więc w jakimś dziecinnym pokoju pozostały jeszcze na przykład ołowiane żołnierzyki, należy pozbyć się ich jak najszybciej.

Zabawki nie są jednak jedynym źródłem ołowiu w naszym domu. Ołów może znajdować się także w kurzu i pyle. Dlatego powinniśmy utrzymywać podłogi i meble w czystości i jak najczęściej usuwać z nich kurz. Należy też często myć dzieciom ręce oraz zabawki. Te ostatnie powinniśmy przechowywać nie na podłodze, a w czystym pojemniku lub innym niezakurzonym miejscu. Porządek to jeszcze nie wszystko. W walce z ołowiem pomoże właściwa dieta. Dania bogate w żelazo i wapń sprawią, że organizm dziecka będzie pochłaniał mniejsze ilości ołowiu. Co więcej, żywność należy przechowywać w pojemnikach bez zawartości tego metalu: najlepsze będą naczynia ze szkła, nierdzewnej stali lub z plastiku. A kiedy pakujemy naszym dzieciom drugie śniadanie do szkoły, koniecznie zawińmy je, zanim włożymy do pojemnika na śniadanie. I jeszcze jedna ważna wskazówka dla osób, które w domu mają stare rury z ołowiu: zawsze przez kilka minut powinny spuszczać zimną wodę, zanim nabiorą jej do picia oraz stosować filtry – to pomoże zmniejszyć
zawartość ołowiu, który pochłaniamy.

Jeżeli niepokoimy się o zdrowie naszego dziecka z powodu ołowiu, można wykonać proste badanie krwi. Powinny zrobić to przede wszystkim osoby mieszkające w dawnym budownictwie i w mieszkaniach, w których farba na ścianach jest już w złym stanie. Uwaga, nawet dzieci, które wyglądają na zdrowe, mogą mieć wysoki poziom ołowiu w organizmie.

Źródło artykułu:WP Kobieta