Pojechała na tydzień nad morze. Po powrocie gorzko pożałowała
Małgorzata nie jest zadowolona z wakacyjnej wymiany mieszkań. - Zostałam z pluskwami - ujawnia. Żaneta twierdzi natomiast, że dzięki temu może jeździć na urlop z rodziną kilka razy w roku.
W sieci nie brakuje stron i grup na platformach społecznościowych, w których zupełnie obce sobie osoby wymieniają się mieszkaniami - zwłaszcza w trakcie wakacji. Choć wiele z nich, dzieląc się swoimi doświadczeniami, podkreśla, że mają za sobą udane wymiany, niektórzy piszą, że to był ich "pierwszy i ostatni raz".
- Po wymianie zostałam z pluskami - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Małgorzata Duda, która raz zdecydowała się na wymianę mieszkaniami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wymieniła się mieszkaniami z obcymi
Małgorzata mieszka na co dzień w Krakowie. W zeszłym roku zamarzyła, by spędzić choć tydzień nad polskim morzem. Zachęcona pozytywnymi opiniami w mediach społecznościowych, dołączyła do jednej z grup na Facebooku umożliwiających wakacyjną wymianę mieszkań. Szybko znalazła parę z Gdańska, która zaoferowała swoje lokum.
- Najpierw odezwałam się do nich w komentarzu, potem w wiadomości prywatnej. Okazało się, że pasują nam te same terminy na wymianę. Wybraliśmy jeden z nich. Wszystko przebiegło tak sprawnie i szybko, że byłam szczerze zaskoczona, chociaż wcześniej miałam ogromne obawy - opowiada.
Stres towarzyszył jej do samego końca. Kiedy nadszedł dzień wymiany, pojechała pociągiem do Gdańska. Dotarła do mieszkania, które okazało się być takie, jak na zdjęciu - z jednym wyjątkiem
- Było trochę brudno. Nie było jakiejś tragedii, ale mieszkanie nie było tak wysprzątane, jak moje, które przygotowałam dla nich - relacjonuje Małgorzata. Jako że nie chciała robić z tego powodu problemu, chwyciła za środki czyszczące i ogarnęła lokum. Następnego dnia obudziła się jednak z kilkoma pogryzieniami.
- Na początku myślałam, że to może jakieś muszki albo komary, bo miałam otwarte okno przy łóżku. Ale nie zwracałam na to szczególnej uwagi. Przecież byłam nad morzem, a to się zdarza. Tych pogryzień było już pod koniec pobytu więcej, ale stwierdziłam, że nie ma się czym martwić, że znikną - dodaje w rozmowie z Wirtualną Polską.
"Jak zobaczyłam je pod moim łóżkiem, mało nie zwymiotowałam"
Małgorzata wróciła do swojego mieszkania w Krakowie po tygodniu spędzonym nad morzem. Sytuacja niestety się powtórzyła - po pobycie pary w jej mieszkaniu również nie było zbyt czysto.
- Kilka dni później znowu ugryzienia. I było ich już dużo. Większość miałam na rękach, były obok siebie, w grupkach. Nie dawało mi to spokoju, więc poczytałam sobie w internecie, co to może być. Prawie dostałam zawału, gdy pierwszą rzeczą, jaka mi się wyświetliła, były pluskwy - wspomina.
Kiedy wyczytała w sieci, które miejsca sprawdzić, by dowiedzieć się, czy w domu znajdują się szkodniki, od razu to zrobiła.
- Jak zobaczyłam je pod łóżkiem, mało nie zwymiotowałam. Nie było po prostu innej opcji - mieli to ci ludzie. Byłam tak wściekła, że napisałam do nich wiadomość. Oni oczywiście udawali zaskoczonych i wypierali się, że to na pewno nie od nich. Gdy oznajmiłam im, że będą musieli pokryć koszty związane z dezynsekcją, przestali odpisywać. Kontakt się urwał - mówi.
Jej wymiana mieszkaniami zakończyła się wizytą specjalistów i opryskiem na pluskwy.
- Byłam stratna kilkaset złotych. A odchodząc już od pieniędzy, przez kilka dni spałam na podłodze, bo nie miałam gdzie. Bałam się i spać i budzić. Pierwsze co robiłam rano, to oglądałam swoje ciało, czy nie ma nowych ugryzień - dodaje.
- Osobiście już nie zdecyduję się na taką wymianę, bo mam po prostu uraz. Prawda jest taka, że nigdy nie wiemy na kogo trafimy - czy nie będą to osoby, które nie utrzymują podstawowej higieny ciała i czystości - podsumowuje.
"Musieliśmy zrobić malowanie"
Negatywne doświadczenie z wakacyjną wymianą mieszkań ma także Natalia, która tak jak Małgorzata, zdecydowała się na wymianę tylko raz. Powód? Przymusowe odmalowanie mieszkania, które zostało pozostawione ze zniszczonymi ścianami.
- Razem z mężem wymieniliśmy się mieszkaniami z rodziną z Zakopanego. Oni przyjechali do naszego mieszkania na Mazurach, nad jeziorem, a my do nich. Od razu zaznaczyli w wiadomości, że mają dwójkę małych dzieci, ale są dobrze wychowane i na pewno nic nie zniszczą. Nie widzieliśmy żadnych przeciw, więc wymieniliśmy się na tydzień wakacji - opowiada Natalia w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Sama wymiana przebiegła super. Gdy pojechaliśmy na miejsce, wszystko było jak trzeba. Czysto, schludnie. Naprawdę nie mogę napisać nic negatywnego. Jednak kiedy wróciliśmy do naszego mieszkania, musieliśmy zrobić malowanie - chociaż wcześniej takiego nie planowaliśmy. Na ścianie w jednym pokoju pozostawiono znaki po ciemnych albo brudnych walizkach. Ktoś po prostu musiał nimi przejechać po farbie - opowiada.
Choć według niej, nie była to wielka szkoda, wymagała nieplanowanego wydatku. - Nie powiedziałabym, że odradzam takich wymian, ale każdy, kto się na nie decyduje, musi się liczyć z tym, że ktoś coś zniszczy, porysuje albo stłucze. Życie - stwierdza.
"Możemy jeździć na wakacje kilka razy w roku"
- Dzięki temu, że wymieniamy się z innymi ludźmi, możemy jeździć na wakacje kilka razy w roku - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Żaneta Kowalska, która zachwala wymiany mieszkaniami.
W przeciwieństwie do Małgorzaty i Natalii, ona widzi w nich same plusy. - Po pierwsze, oszczędność. Apartamenty na wynajem i hotele są w sezonie bardzo drogie. Wymieniając się mieszkaniami z innymi, oszczędzamy mnóstwo pieniędzy. Płacimy tak naprawdę tylko za dojazd, wyżywienie i atrakcje. A jeżeli ktoś chce zaoszczędzić jeszcze bardziej, może żywić się w domu i płacić mniej - twierdzi.
- Po drugie, możemy przeznaczyć pieniądze na coś innego. W naszym przypadku są to atrakcje, ponieważ wakacje i ferie zimowe spędzam z mężem i dwójką dzieci. W zeszłym roku wymieniliśmy się z inną rodziną na mieszkanie w górach, a za zaoszczędzone pieniądze wykupiliśmy dzieciom naukę jazdy na nartach - dodaje.
Podkreśla jednak, że jej zdaniem wymiany mieszkaniami nie zadowolą każdego. - Jeżeli ktoś liczy na luksusowy pobyt, nie ma zamiaru gotować lub przygotowywać posiłków, chce mieć wszystko podstawione pod nos, nie odnajdzie się w tym - zauważa.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.