Szczur miał 52 cm bez ogona. "Nie dopuszczał nikogo"

Szczur miał 52 cm bez ogona. "Nie dopuszczał nikogo"

Elżbieta Suszczyńska od wielu lat zajmuje się deratyzacją
Elżbieta Suszczyńska od wielu lat zajmuje się deratyzacją
Źródło zdjęć: © Adobe Stock, materiały prywatne
27.01.2024 06:50, aktualizacja: 27.01.2024 10:22

- Najpierw muszę się rozejrzeć, zapoznać z nimi, a one ze mną. Później, gdy nabiorą zaufania, muszę zacząć być wredna i przechodzę do ataku. W końcu jestem kilerką, zabijam za pieniądze - mówi w rozmowie Wirtualną Polską Elżbieta Suszczyńska, jedna z niewielu szczurołapek w Polsce.

Dlaczego łapie szczury? Jak mówi - przez przypadek. W zawodzie pracuje od 42 lat, na "swoim" prawie 34. Choć zarządza, nie siedzi za biurkiem, tylko wciąż pracuje w terenie. A we Wrocławiu i okolicach na brak zleceń nie narzeka.

"Kiedy przyjdzie właściciel?"

- Szczury zaczęłam łapać przez przypadek. Po studiach zaszłam w ciążę, więc później szukałam pracy, która pozwoliłaby mi na spokojne wychowywanie dziecka i trafiłam do Zakładu Zwalczania Szkodników Żywności. W ciągu 10 lat z planistki stałam się kierowniczką, a po zamknięciu zakładu postanowiłam założyć swoją firmę, którą prowadzę do dziś - mówi Elżbieta Suszczyńska.

Wciąż jednak jej pojawienie się na miejscu zlecenia budzi zdziwienie i zainteresowanie. Sama zna tylko cztery inne kobiety, które zajmują się łapaniem szczurów.

- Zwykle słyszę pytanie, kiedy przyjdzie właściciel. Odpowiadam wtedy, że to ja jestem kilerką i zabijam za pieniądze. Prywatnie podobnie, gdy mówię, czym się zajmuję, ludzie biorą to za żart. Kiedy wyjaśniam, że walczę ze szczurami - nie dowierzają, często mówią, że to niemożliwe, żeby kobieta wykonywała taką profesję - przyznaje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Szczury i myszy to senny koszmar wielu ludzi. Pani Elżbieta gryzoni się nie boi, choć ma swoje lęki.

- Boję się pająków. Mam arachnofobię - przyznaje szczerze.

- To jak pani sobie radzi z takim zleceniami? - pytam. - Przecież pani firma zajmuje się też owadami.

- Jak to się mówi: Mam od tego ludzi - śmieje się.

Inteligentne stworzenia

Sama rozumie obawy ludzi, ponieważ - jak przyznaje - gryzonie są nosicielami wielu chorób zakaźnych i choć same nie chorują, to zarażają innych. Jednak, jak dodaje, szczur nigdy nie zaatakuje, jeśli nie poczuje się zagrożony.

- Co innego, gdy zapędzimy go w tzw. kozi róg. Jak każde żywe stworzenie, gdy nie będzie miał możliwości ucieczki, zacznie się bronić. Wtedy może zaatakować, choć zdarza się to niezwykle rzadko, raczej wybierze ucieczkę i będzie starać się nas unikać - tłumaczy.

- Szczury są bardzo inteligentne. Jeśli raz przeszły jakąś drogę i nie spotkały na niej żadnych przeszkód, będą ją powtarzać - dodaje.

Mimo ogromnego doświadczenia, pani Elżbieta przeżyła atak jednego z osobników, z którym walczyła. - Nie zauważyłam, że siedzi schowany za starym meblem w piwnicy i nadepnęłam mu na ogon. Wyskoczył w moją stronę na wysokość około metra. Na szczęście miałam w ręku dużą metalową latarkę, którą się obroniłam. Od tamtego zdarzenia bardzo uważnie patrzę pod nogi - mówi.

Tropienie, zaufanie, atak

Sam proces łapania szczurów zależy od miejsca, w którym się pracuje. Zwykle - jak mówi pani Elżbieta - w piwnicach i altanach śmietnikowych konkretnej wspólnoty mieszkaniowej prace zajmują około tygodnia. W dużych chlewniach, gdzie przebywa 15 tys. świń, może zamieszkiwać nawet pół miliona szczurów, więc wszystko trwa dłużej.

- Najpierw muszę się rozejrzeć, zapoznać z nimi, a one ze mną. Później, gdy nabiorą do mnie zaufania, niestety muszę zacząć być wredna i przechodzę do ataku. W końcu jestem kilerką, zabijam za pieniądze. Jednak zawsze humanitarnie, nie jestem sadystką i zadawanie bólu nie sprawia mi przyjemności. Dlatego stosuję takie metody, dzięki którym zwierzęta nie cierpią - podkreśla.

Pani Elżbieta nie chce powiedzieć, jak dokładnie zdobywa zaufanie swoich "przeciwników". - Pewne tajemnice muszą pozostać tajemnicami - mówi. Zdradza jedynie, że szczury są wrażliwe na zapach, dlatego używa konkretnych perfum. Od czasu do czasu, polując na gryzonie, nuci sobie też coś pod nosem.

- Mogę jedynie powiedzieć, że choć to nietypowy zawód dla kobiet, spryt i tzw. kobieca intuicja przydają się zdecydowanie bardziej niż siła fizyczna. Trzeba być uważnym, szukać drobiazgów, śladów sierści i myśleć w podobny sposób jak one - dodaje.

"Od pola do stołu"

Pani Elżbieta zwraca jednak uwagę na to, że w Polsce występują przede wszystkim szczury wędrowne, dlatego często "jednorazowa akcja" nie wystarcza, bo po kilku miesiącach gryzonie mogą pojawić się ponownie w danym miejscu. Szczególnie przyciągają je te, w których łatwo o pożywienie.

- Jak to się mówi, szczury zwalczamy "od pola do stołu", czyli wszędzie, gdzie jest zboże, pasza, karma dla zwierząt i żywność, mogą się pojawić szczury. Niestety, również w miastach, gdzie wiele osób zostawia worki z odpadami pod śmietnikami, a szczury bardzo szybko się nimi interesują - przyznaje.

- Teraz realizowałam zlecenie na jednym z wrocławskich osiedli. Na parkingach nowe, modne samochody, a spod jednego z nich wybiega 15 szczurów. Ludzie pytają, co robić. Sprawa jest prosta, zwalczyć i dbać o to, co dookoła, żeby nie przyszły nowe - stwierdza.

Wrocław miastem szczurów?

W internecie memy, na których widać szczury, często pojawiają się w kontekście Wrocławia. W mieście odbywa się tez cykliczna deratyzacja. Elżbieta Suszczyńska przyznaje, że nie musi oglądać zabawnych obrazków, bo ma takie na co dzień.

Gdy pytam o pojawiające się historie o szczurach wychodzących z toalety, specjalistka przyznaje, że to nie tylko możliwe, ale i powszechne. - Zdarza się coraz częściej. W ostatnim roku co tydzień miałam przynajmniej jedno takie zgłoszenie - komentuje.

Jak mówi, nie tylko nadrzeczne położenie Wrocławia sprzyja zamieszkiwaniu go przez gryzonie. - Miasto leży na kanałach i ma pod powierzchnią wiele przejść podziemnych, wykorzystywanych przez Niemców w czasach II wojny światowej do przemieszczania się i przekazywania poczty. Teraz te korytarze wykorzystują szczury.

- Taki Plac Grunwaldzki, przy którym znajduje się Akademia Rolnicza czy Medyczna - te wszystkie miejsca były ze sobą połączone. Wiele tuneli się zapadło, inne zamurowano, a niektóre są przez szczury uaktualniane, gryzonie drążą korytarze dalej. Zresztą wszystkie poniemieckie budynki są co najmniej podpiwniczone, a podziemia czasami są głębsze. Dom Renoma ma np. trzy kondygnacje w dół. Ja dotarłam prawie do drugiej, ale na planach była jeszcze trzecia - wylicza.

Najgorsze zlecenie

Gdy pytam panią Elżbietę o najgorsze zlecenie, odpowiada, że wiele takich miała.

- Zwykle, gdy coś wydaje mi się najgorsze, otrzymuję kolejne, które zaskakuje mnie jeszcze bardziej - przyznaje.

- Miałam jednak taki przypadek, że na dziewięć chlewni w ośmiu udało się sytuację opanować, a w ostatniej cały czas coś było nie tak. Po pewnym czasie odkryłam, że zamieszkiwał ją jeden samiec, szczurzy senior, który był na tyle silny, że nie dopuszczał do tego miejsca nikogo i nie dotykał niczego, co mu zostawiałam - wspomina.

- Dobre dwa tygodnie poświęciłam, siedząc tam nocami i śledząc jego ruchy, aż odkryłam, że mieszkał na strychu, nad chlewnią. Gdy już to odkryłam, udało się go zneutralizować w dwa dni, jednak był to największy szczur, jakiego w życiu złapałam. Bez ogona miał 52 cm długości - przyznaje.

Pani Elżbieta wspomina też zlecenie sprzed lat, gdy po skończeniu akcji, szczury trzeba było wywozić ogromną przyczepą.

- Po tygodniu zadzwonił do mnie dyrektor chlewni i powiedział, że narobiłam mu największych problemów, jakie miał do tej pory. Zapytałam, czy jakiegoś szczura pominęłam, ale okazało się, że nie. Musiał po prostu odmówić przyjęcia trzech dostaw paszy i zapłacić karne odsetki. Tyle tygodniowo zjadały mu wcześniej szczury. Zresztą, do dziś opiekuję się tym gospodarstwem i trzymam rękę na pulsie - podsumowuje.

Joanna Bercal-Lorenc, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta