"Zaczynają chodzić po mieszkaniach". Flipperzy stosują nowe metody
- Moja babcia nabrała się na działania flipperów i sprzedała mieszkanie "młodemu małżeństwu z malutkim dzieckiem" za 3/4 wartości rynkowej - oznajmia w rozmowie z Wirtualną Polską 30-letnia Aneta z Warszawy. To tylko jedna z historii pokazujących, jak łatwo jest nabrać się na ich chwyty.
01.12.2023 06:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Kupię mieszkanie w tym bloku", "Małżeństwo kupi mieszkanie w okolicy, za gotówkę" itp. To tylko przykłady zdań pojawiających się najczęściej na wrzucanych do skrzynek kartkach. Odpowiedzialni za nie są flipperzy, czyli osoby, które szukają mieszkań, aby kupić je w zaniżonej cenie, wyremontować "po taniości", a następnie sprzedać drożej. Część z nich idzie nawet o krok dalej, oferując się nie na kartkach, a banerach. Inni obiecują natomiast już nie tylko samą gotówkę, ale dodatkowe usługi, jak np. sprzątanie. Takie propozycje mają przyciągnąć jeszcze więcej potencjalnych klientów.
Gotówka, schudnięcie i pomoc w sprzątaniu
Jedną z kartek od flipperów, na której zaoferowano dodatkowo m.in. pomoc w schudnięciu "10-20 kg w 3-4 miesiące", opublikowała w mediach społecznościowych architektka i urbanistka Magdalena Milert. Chciała ostrzec internautów oraz ich bliskich przed coraz częściej stosowanymi chwytami.
- Szczerze mówiąc to pierwszy raz, kiedy natrafiłam na przykład tego typu działań z "usługami", czym byłam zdziwiona. Najczęstszym zjawiskiem jest jednak podszywanie się pod młode małżeństwa lub studenta, pisanie kartki odręcznie i jej kserowanie. A jak doniosła jedna z moich obserwatorek, która pracuje w punkcie ksero, na takie kopiowanie oczywiście jest brana faktura - oznajmia Magdalena Milert w rozmowie z Wirtualną Polską.
Nie sądzi jednak, by z dodawania przez flipperów innych usług do ofert kupna mieszkania powstał szerszy trend.
- To dość abstrakcyjne połączenie. Być może gdyby połączono to z jakąś propozycją inwestowania tych pieniędzy, byłoby to sensowniejsze - stwierdza.
Okazuje się jednak, że samo "kupię mieszkanie za gotówkę" w wielu przypadkach wystarczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Babcia sprzedała mieszkanie za 3/4 wartości rynkowej"
- Moja babcia nabrała się na działania flipperów i sprzedała mieszkanie "młodemu małżeństwu z malutkim dzieckiem" za 3/4 wartości rynkowej - oznajmia w rozmowie z Wirtualną Polską 30-letnia Aneta z Warszawy.
Zacznijmy jednak od początku. Babcia Anety, która jest rodowitą warszawianką, posiadała 70-metrowe mieszkanie w jednej z najbardziej pożądanych dzielnic w stolicy. Kilka lat temu zaczęła zmagać się z problemami zdrowotnymi, które sprawiały, że powoli przestawała radzić sobie sama. Rodzice Anety stwierdzili, że powinna zamieszkać z nimi, aby mogli sprawować pieczę nad jej zdrowiem i samopoczuciem. Nie sądzili jednak, że babcia będzie chciała im "pomóc", tracąc przy tym kilkaset tys. zł.
Kobieta znalazła w skrzynce ulotkę i sprzedała mieszkanie flipperom podszywającym się pod młode małżeństwo z małym dzieckiem.
- Stwierdziła, że skoro ma się przeprowadzić do moich rodziców, sprzeda mieszkanie, a pieniądze z niego podzieli pomiędzy siebie, rodziców i mnie - opowiada Aneta.
Ufając flipperom i ich zapewnieniom, że "pomogą w załatwieniu wszystkich formalności", babcia Anety sprzedała mieszkanie za znacznie niższą cenę. W efekcie straciła duże pieniądze, które były nie do odzyskania.
- Cała historia brzmi jak sen, ale taka była rzeczywistość. Babcia nie miała świadomości, że sprzedaje mieszkanie osobom, które tak naprawdę są oszustami. Bo nie wiem, jak inaczej można nazwać ludzi, którzy nabierają w ten sposób seniorów. Oczywiście, mogła nam o tym powiedzieć, zapytać o zdanie i wtedy by do tego nie doszło. Chciała dobrze, a wyszło źle. Najgorsze, że nie dało się już nic z tym zrobić - podsumowuje.
"Ktoś wystawił na sprzedaż mieszkanie moich rodziców"
Oszustwa, jakich dopuszczają się flipperzy, nie dotyczą jednak tylko osób starszych. Na chwyt flipperów nabrali się rodzice Marty*.
- Kilka lat temu moi rodzice chcieli sprzedać mieszkanie, żeby kupić mały dom za miastem. Nie wiedząc o tym, że istnieje coś takiego jak flipping, zadzwonili pod numer, który był podany na kartce w skrzynce. Małżeństwo szukało mieszkania w tej okolicy, więc rodzice stwierdzili, że być może spodoba im się ich lokum - opowiada Wirtualnej Polsce Marta.
Para była wstępnie zainteresowana ofertą. Najpierw poproszono jednak o zdjęcia lokalu, które miały pokazać, jak wygląda on w środku. Zadano pytania dotyczące ceny, metrażu, liczby pokoi oraz remontów. Rodzice Marty nie wiedzieli, z kim mogą mieć do czynienia.
- Kilka dni po wysłaniu zdjęć przeglądałam oferty mieszkań na sprzedaż, bo chciałam zobaczyć, za jaką cenę można wystawić to mieszkanie. Wtedy natrafiłam na ofertę, w której zamieszczono zdjęcia mieszkania moich rodziców z informacjami, że mieszkanie jest w dobrym stanie, ale można je jeszcze wyremontować według potrzeb ewentualnego kupującego, a cena jest "do negocjacji" - wspomina.
Rodzice Marty zaczęli dzwonić pod podany numer telefonu, jednak nikt nie odbierał.
- W końcu nie czekali i zgłosili to na policję. Wyjaśnienia trwały, bo sprawa skończyła się w sądzie, ale udało nam się ją wygrać. Okazało się, że flipperzy wystawili mieszkanie moich rodziców ze zdjęciami, które otrzymali, bo chcieli sprawdzić, za jaką cenę mogą je od nich kupić, by później sporo na nim zarobić. Nie przewidzieli jednak, że natrafię na ofertę - podsumowuje.
Widzisz taką kartkę w skrzynce? Uważaj na flipperów
Czy możemy ochronić się przed flipperami? Magdalena Milert twierdzi, że pewne zdania czy zachowania powinny sprawiać, że w głowie zapali się nam czerwona lampka.
- "Szukam mieszkania w okolicy, może być do remontu, osoba prywatna" - napisane odręcznie i skserowane, czasami dorysowany obrazek rodziny, domu. To typowe dla flipperów. Chcę tu przestrzec zwłaszcza osoby starsze, które mogą skusić się, dzwoniąc i chcąc się dowiedzieć, np. ile kosztuje ich mieszkanie. Edukujmy rodziców i dziadków, że takie oferty nie są wrzucane do skrzynek przez prawdziwe małżeństwa czy studentów - zaznacza.
- Flipperzy zaczynają teraz chodzić po mieszkaniach i wprost pytają o metraż - czasami sugerując, że np. starsza pani nie potrzebuje takiego dużego mieszkania, bo ogrzewanie pewnie sporo ją kosztuje, a przecież emerytura jest niska i może potrzeba pieniędzy na leki. Empatyczna przykrywka sprawia, że można skusić się na takie zagrywki, a po podpisaniu wstępnej umowy, obarczonej wysokimi karami, nie można się wycofać. To realne przykłady, z którymi się spotkałam i mam nadzieję, że rozpowszechnienie tego tematu sprawi, że świadomość wzrośnie - mówi.
*Imię zmieniono na prośbę rozmówczyni.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.