Złe ziemie – perła Południowej Dakoty
Latem palące, bezlitosne słońce i dokuczliwa susza. Zimą przeszywający chłód i bezlitosny wiatr. Ci, którzy upatrzyli sobie to miejsce na dom, nie mieli łatwego życia. Ale ci, którzy wpadli tu jedynie na chwilę, podziwiali księżycowy krajobraz pozostający w pamięci na długie lata. Zobacz, co powoduje, że Mako Sica pomimo swej surowości kuszą, pociągają i zostawiają niezatarty ślad w sercu.
08.02.2011 | aktual.: 19.09.2018 12:18
Kilkadziesiąt milionów lat temu był to płaski, podmokły teren, porośnięty bujnym, tropikalnym lasem, w którym żyły tygrysy, nosorożce i mamuty. Po epoce lodowcowej stał się domem dla Indian, którzy w owych czasach polowali tu na bizony. Od tysiącleci, mieszkający tu po dziś dzień Siuksowie traktowali go z poczuciem trwogi i respektu przed siłami natury. Stąd też nazwali go Mako Sica, co dosłownie znaczy „złe ziemie”.
Badlands, znajdujące się w Południowej Dakocie, chociaż mogą przestraszyć swą nazwą, to jednak przyciągają pięknem i oryginalnością. Nigdy w życiu nie widziałam nic równie bajkowego, surowego i groźnego jednocześnie. Przez chwilę miałam wrażenie, że znalazłam się w błotnym królestwie, gdzie z pisaku i mułu powstały szpiczaste wieżyczki, a pomiędzy nimi usypano żwirowe wąwozy. Olbrzymie równiny przechodziły w ostre, górzyste granie, które następnie łączyły się ze stromymi ścianami kanionów. Przypominały małe zamki zbudowane z pastelowych skał, porośniętych ubogą roślinnością. Pomarańczowe promienie słoneczne oświetlały gliniane wzgórza i pagórki, nadając im ciepły odcień.
To był niesamowity i niemalże majestatyczny widok, który przybierał formę srogiego, ale zarazem pogodnego pejzażu. Dookoła krainy suchego błota rozpościerało się falujące morze prerii, które budziło we mnie mały niepokój. Był on spowodowany bezkresnym i bezludnym obszarem jaki rozpościerał się przed moimi oczami.
Od milionów lat miejsce to poddawane było zjawiskom geologicznym. Skutki działalności wody, czynników atmosferycznych oraz popiołów i pyłów doprowadziły do powstania różnokolorowych warstw. Czerwień zawdzięczamy tlenkowi żelaza, a żółty dużej zawartości siarki. Odcienie brązu i szarości to piaskowce, a biel to nic innego jak pył wulkaniczny.
Cały Park Narodowy zwiedziłam w bardzo prosty i przyjemny sposób. Umożliwiła mi to ponad 50-cio kilometrowa droga Badlands Loop Road, wiodąca przez cały obszar parku. Wyznaczone są na niej specjalne punkty widokowe w najciekawszych miejscach. Dla miłośników pieszych wycieczek górskich przygotowano również szlaki wijące się między szczytami i zboczami glinianych pagórków.
Ja zaryzykowałam i mimo licznych ostrzeżeń przed grasującymi grzechotnikami, zboczyłam z drogi. Szłam przez skały i trawy prerii wypatrując niebezpiecznych gadów oraz podziwiając otaczającą mnie naturę. Zachód słońca, który towarzyszył mi w drodze powrotnej, podkreślał dzikość i naturalność tego terenu. Wschodzący księżyc uwydatnił ostrość i niedostępność glinianych szczytów.
Warto było tam przyjechać i to zobaczyć. Na chwilę zatrzymać się i wsłuchać w ciszę grasującą na szlakach. Pomedytować. I bezwzględnie dać się oczarować.
Magdalena Jurkowska B., która wspólnie z mężem wybrała się w kilkuletnią podróż dookoła świata. Porzucili „dorosłe życie” i wyruszyli odkrywać najróżniejsze zakątki świata.
mjb/sr