Alicja z Krainy Czarów i sierotka Marysia
Nikt nie mówił, że świat jest łaskawy dla wszystkich tak samo i że los równie szeroko uśmiecha się do każdego. Przecież każdy z nas szuka w życiu spełnienia. Bez znaczenia już, czy w życiu prywatnym, czy zawodowym.
29.09.2008 | aktual.: 07.10.2008 15:30
Nikt nie mówił, że świat jest łaskawy dla wszystkich tak samo i że los równie szeroko uśmiecha się do każdego. Przecież każdy z nas szuka w życiu spełnienia. Bez znaczenia już, czy w życiu prywatnym, czy zawodowym.
To spełnienie z pewnością osiągnęła Alicja Bachleda-Curuś. Młoda aktorka, którą można nazwać już aktorką międzynarodową. I co najważniejsze, w swoim zawodzie odnosi sukcesy. Alicja idzie do przodu jak burza, a ogony pozostawia innym. Niektórym wcale się nie podoba i nie wnikam w to, czy to rzeczywisty osąd czy tylko niezdrowa zazdrość. Ja uważam, że oprócz talentu, młoda gwiazda świetnie wygląda i potrafi się doskonale ubrać.
Jak widać na załączonym obrazku, wypada o lata świetlne lepiej od swoich zagranicznych koleżanek. Brązowa sukienka jest idealna w kroju. Wysmukla sylwetkę i podkreśla talię. Głęboki dekolt wydłuża proporcje. Pięknie eksponuje biust i mimo, że jest naprawdę bardzo głęboki, dodaje jej klasy, a nie taniej wulgarności. Amerykański dekolt podkreśla ładną linię ramion. Przy tym wszystkim nie ma tu zbyt wielu ozdób, oprócz naszyjnika, który również ma bardzo dobre proporcje. Nie ma tu miejsca na przesadzoną stylizację. Brawo za wyczucie stylu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
BLUE A FE! Alicja Bachleda-Curuś jest przykładem na to, że będąc gwiazdą, nie trzeba korzystać z pomocy stylistów. Udowadnia, że nie tylko na oficjalnych wyjściach można się doskonale prezentować. Nie ma w tym niepotrzebnego zadęcia, napuszenia i kiczu. Jej sposób bycia i noszenia się pokazuje, że im większa gwiazda, tym skromniej i prościej. To kwestia osobowości i wyrobionego światopoglądu, no i braku kompleksów, a tych w przypadku aktorki próżno szukać.
Młoda dziewczyna, jeśli tylko pozwala jej na to figura, powinna nosić spodnie rurki. Do tego pasuje jak najbardziej zgrzebny, wełniany, szary żakiet. Oczywiście gdyby to były szersze, czarne spodnie nic złego by się nie stało. Wyczucie proporcji naprawdę jest ważne. Gdyby spod żakietu nie wystawała biała koszula byłoby smutno, a nawet biednie. Taki zabieg rozjaśnia sylwetkę. Nadal jest elegancko, ale już nie tak formalnie i sztywno.
Najbardziej podoba mi się to, że młoda dziewczyna może pozostać nadal sobą, nie starając się na siłę kreować swojego wizerunku na stateczną, znudzoną gwiazdę. Gwiazdę z niezrealizowanymi ambicjami.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
BLUE A FE! Taką gwiazdą niestety jest dla mnie Marysia Sadowska. Piosenkarka, która być może ma potencjał na zrobienie kariery muzycznej, ale niestety tej kariery nie zrobiła. Czynników jest pewnie wiele, ale nie zamierzam się w to zagłębiać. Bardziej interesuje mnie to, co sobą reprezentuje pod kątem modowym i to jak się ubiera. A tu jest bardzo słabiutko.
Młoda kobieta, która obraca się w artystycznym świecie i ma coś do powiedzenia, nie może wyglądać ja starsza pani. Po pierwsze, sukienka w kolorze koszuli nocnej ma dokładnie taki sam krój. Marysia wygląda w niej potężnie i niezbyt młodo. Taka sukienka zabrała jej całą młodzieńczą witalność. Właściwie prezentuje się jak stateczna matrona, szczególnie z tym niepotrzebnym szalem na ramionach i torebką w tym samym kolorze. Drogie panie, pamiętajcie, nigdy nie dobierajcie dodatków w tym samym kolorze, co sukienka. To prawie przestępstwo!
Poza tym dziwi mnie, że piosenkarka pozwoliła sobie wywinąć takie loki na głowie, które dodają kolejnych lat. Podobnie zresztą jak makijaż, który stał się maską na twarzy młodej kobiety. Całość jawi się tak, jakby piosenkarka była stałym gościem w wiekowym już i prawie zapomnianym Koncercie Życzeń.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
BLUE A FE! No właśnie, ale jeśli nawet w młodym wieku nie jest się młodą mentalnie kobietą, to nic a nic nie pomoże. W przypadku Marysi Sadowskiej sztab stylistów, fryzjerów i makijażystów to zbędny zabieg. Sprawa jest już przesądzona. Piosenkarka na dobre już wsiąkła w wizerunek "starej-malutkiej".
A to niedobrze, bo trudno stwierdzić, do kogo adresowana jest muzyka Marysi i jej wizerunek, którym firmuje swoją muzykę. Na pewno nie jest to młoda nastolatka, czy nawet dwudziestokilkulatka. Bo która dziewczyna uwierzy, że kobieta z beretem na głowie, żółta torbą i szalikiem w tym samym kolorze, jest w stanie tworzyć muzykę dla młodego, coraz bardziej wybrednego odbiorcy?
Czterdziestki i pięćdziesiątki wolą pewnie utożsamiać się z dziarską Beata Kozidrak. Zatem trudno stwierdzić, dla kogo wzorem mogłaby być Marysia Sadowska. Jej styl ubierania, jest zbyt przemyślany, zbyt dopasowany. Ugrzeczniony w każdym calu. Taka Magda M. w dużo słabszym wydaniu.